-944 słowa-
Cóż... Niall zaczyna opowiadać swoje najlepsze żarty, które rozbawiają ich do łez, dlatego teraz tarzają się po podłodze, po części przypominając hieny. Sam dziwi się, że jego mama nadal śpi. Są na tyle głośno, że byliby w stanie obudzić trupa. Najwidoczniej pani Horan ma bardzo mocny sen i dziewczyna tylko w połowie jej zazdrości. Ich 'śmiechawkę' potęgują filmiki z YouTube. O godzinie piątej oboje są na tyle zmęczeni, że Sam postanawia wrócić do domu i jak najszybciej położyć się spać.
Wchodzi z powrotem przez balkon i jak najciszej stara się dostać do środka. Jak na złość Sam potrąca łokciem stojący na parapecie wazon, który rozbija się na drobny mak, wydając głośny huk.
- Kurwa! - Przeklina pod nosem dziewczyna.
Chwilę potem do pokoju wbiega przerażona matka dziewczyny z owiniętym wokół swojej talii szlafrokiem. Rozświetla pokój i skanuje córkę zdezorientowanym wzrokiem.- Młoda damo, co to ma znaczyć? - przystaje na przeciwko Sam i zakłada ręce na biodra.
- Umm... Umówiłam się z dziewczynami na poranne bieganie, ale przez przypadek stłukłam doniczkę? - Odpowiada, wymyślając jakikolwiek pretekst.
Florence unosi na to lewą brew i przez chwilę waha się czy może jej uwierzyć.
- Ugh, nie wierzę Ci, ale jestem zbyt zmęczona, aby cokolwiek wymyślać, dlatego to posprzątaj, potem rób co chcesz - kobieta wychodzi ziewając przeciągle.
To podejrzane, myśli Sam, takie wpadki zazwyczaj kończą się przeraźliwym wrzaskiem matki i tygodniowym szlabanem w formie nauczki. Dziewczyna nie pamięta ostatniego razu gdy Florence tak szybko odpuściła, nie żeby w jakikolwiek sposób jej to przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Cudem udaje jej się uniknąć konsekwencji co jest spowodowane dobrym samopoczuciem kobiety albo, tak jak wspomniała, jest zbyt zmęczona na przesłuchanie.
Sam jednak przekłada sprzątanie zbitego przedmiotu i gdy tylko jej matka zamyka za sobą drzwi, rzuca się na łóżko, zasypiając tak szybko jak nigdy.
Ze snu wyrywa ją głośne pukanie do drzwi, na co dziewczyna obraca się na drugi bok i przykrywa uszy poduszką. Gdy dźwięk nie ustaje, a osoba po drugiej stronie jest coraz bardziej natarczywa, Sam jest zmuszona odpowiedzieć.
- Czego tam - krzyczy, po czym krzywi się na swój zachrypnięty głos.
- Rusz tyłek na kolację - no chyba sobie żartujesz.
- Co?! Jaką kolację?! - wytrzeszcza oczy poszukując chaotycznie swojego telefonu, który jest zaplątany gdzieś w czarnej satynowej pościeli. A może jednak na szafce? Bez względu na to gdzie się znajduje, trzeba go szukać, co zawsze doprowadza ją do szału.
- Żartuję. Obiad gotowy - informuje i odchodzi jak gdyby nigdy nic, podczas gdy Sam prawie umiera na zawał. To nie tak, że jest gdzieś umówiona, ale sam fakt iż mogłaby przespać bez powodu cały dzień napawał ją obawą.
Ociąglę wychodzi z łóżka, w drodze do łazienki zabierając ze sobą czystą bieliznę i odpowiednie ubrania. Bierze szybki prysznic, po czym rozpuszcza włosy, a zęby postanawia umyć po obiedzie.
Schodzi na dół z grymasem na ustach. Jej rodzice siedzą już przy stole i spożywają parujące danie, składające się z makaronu i sosu szpinakowego z kawałkami łososia.
- Dzień dobry - mruczy pod nosem wysilając się na miły uśmiech w stronę rodziców. - Mniam.
- Smacznego - mówi ojciec z jedzeniem w ustach za co gani go żona.
- Jak się biegało? - na to pytania Sam się spina. Musi szybko wymyślić jakąś dobrą wymówkę, aby jeszcze bardziej się nie pogrążyć.
- Jednak nie byłam, bo... Libby skręciła kostkę - wymyśla na poczekaniu, gdy przeżuwa kawałek makaronu.
- Oh... No cóż, życz jej zdrowia.
- Jasne - kiwa głową i szybko kończy swój posiłek, czując, że atmosfera się zagęszcza.
Gdy Sam uwalnia się od rodziców, prędko łapie za telefon i dzwoni do swojej przyjaciółki.
- Cholera, Libby! Odbierz ten telefon! - irytuje się, po raz kolejny nie słysząc głosu dziewczyny.
- Dzień dobry, chyba zaszła mała pomyłka.
- Kurwa, nie ten numer! - szybko się rozłącza i tym razem sprawdza kilka razy czy numer jest poprawny.
- Wazzup! - dzięki Bogu, Libby.
- Słuchaj, musisz mi pomóc.
- Samantho Ward w co się wkopałaś? - ton jej głosu jest jak 'znowu to samo?'.
Sam tłumaczy wszystko przyjaciółce, pomijając szczegóły pobytu u Nialla, chociaż dobrze wie, że jej to nie ominie.
- Czekaj, bo chyba się pogubiłam... Czyli mam udawać, że skręciłam kostkę tylko, dlatego że zachciało Ci się kwiatki z okna zrzucać?
- Już mówiłam Ci, że to był wypadek, ale tak. Mniej więcej o to chodzi - Sam załamuje ręce i liczy na to, że Libby się zgodzi.
- Okej - w tym momencie Sam piszczy i dziękuje swojej przyjaciółce za pomoc i poświęcenie. - Ale...
- Cholera, wiedziałam, że będzie jakiś haczyk...
- Na święta chcę dostać płytę Shawna! - na samo wspomnienie jego imienia Sam uśmiecha się.
- Da się załatwić, ale musisz być naprawdę wiarygodna przy mojej mamie.
* * *
- Co ty robisz palancie! - krzyczy Sam na samochód przed sobą gdy już któryś raz z rzędu gwałtownie hamuje.
Okres bożonarodzeniowy nie sprzyja kierowcom, ponieważ są straszne korki. Każdy ma nadzieję, że na ostatnią chwilę uda mu się kupić wymarzony prezent świąteczny. Większość rzeczy jest już wyprzedana, a półki sklepowe z dnia na dzień stają się coraz bardziej puste. Jednak ma to swój klimat i trzeba do tego przywyknąć.
Kiedy Sam w końcu udaje dotrzeć się na miejsce, parkuje auto i wchodzi do galerii handlowej, w której roi się od ludzi. Szuka odpowiedniego sklepu i przechodzi w dział z płytami. Czuje wielką ulgę, znajdując ostatni egzemplarz płyty Shawna Mendesa. Do kasy zabiera również płytę Andy'ego Blacka, wiedząc że Sophie jest jego wielką fanką. Płaci za zakupy po czym zabiera się za szukanie prezentu dla Niall'a. Zupełnie nie ma pojęcia co mogłaby mu dać. Nie znają się długo, więc także niewiele o sobie wiedzą. Przechodząc obok sklepu muzycznego, Sam wpada na wspaniały pomysł.

CZYTASZ
Never be like you ✖
Fanfiction"17-letnia Samantha Ward popełniła w swoim życiu wiele błędów, których obecnie nie jest w stanie naprawić. Wszystko zupełnie miesza jej w głowie, a popularność nie zawsze dodaje odwagi do działań. Nie wie co ma zrobić aby wszystko znowu było w porzą...