{03}

49 5 4
                                    

-1739 słów-

Wybiega ze szkoły i obserwuje jak dziewczyna, którą potrącił na schodach, wsiada do samochodu. Cholera, przeklina cicho pod nosem. Nie zna jej, jest tego pewny. Wie jedynie, że jest dosyć popularna w szkole i wszyscy ją lubią. Zdaje sobie sprawę z tego, że ma marne szanse aby dziewczyna zgodziła się pójść z nim na bal. Ba, to jest niemożliwe, bo przecież kto normalny przewraca dziewczynę, której praktycznie nie zna, a potem chce zaprosić ją na szkolną imprezę? Chyba nikt nie jest na tyle głupi, ale Niall nie ma dobrych kontaktów z płcią przeciwną i stara się unikać bezpośrednich rozmów z dziewczynami. Jest nieśmiały i niedoświadczony. Nigdy jeszcze nie miał dziewczyny i nadal nie ma zamiaru poznania potencjalnej kandydatki, ale przyjaciele na każdym kroku starają się go z kimś zapoznać. Oczywiście, nie chce im sprawić przykrości więc za każdym razem się zgadza, ale zazwyczaj spotkanie kończy się niezręczną ciszą i towarzyszka wychodzi.

Niall przygląda się jeszcze marce samochodu i rozpoznaje, że jest to biały Range Rover. Wraca spokojnie do domu, gdzie czeka już na niego ciepły obiad. Zjada go po czym odkłada naczynia do zmywarki i dziękuje mamie za posiłek. Jest piątek więc nie musi się uczyć, ale postanawia od razu odrobić zadania domowe, aby w niedzielę mieć czas na powtórzenie materiału. Rozkłada książki i zeszyty w chwili gdy jego telefon rozbrzmiewa znajomą melodią. Niall patrzy na ekran, na którym wyświetla się imię Harry'ego i klika zieloną słuchawkę.

- Horan, bracie! Masz dzisiaj czas? - pyta żywo Harry.
- Raczej mam, a czemu pytasz? - odpowiada dociekliwie Niall.
- Słuchaj, wiem że za tym nie przepadasz, ale Kent organizuje kulturalną parapetówkę z okazji kupna nowego domu, więc musisz się pojawić! - słychać, że Harry jest naprawdę podekscytowany, dlatego Niall nie ma serca mu odmówić.
- Ehh, no dobra. O której? - odpiera zrezygnowany.
- Super! Przyjedziemy po Ciebie o dwudziestej, więc lepiej bądź już gotowy żebyśmy nie musieli czekać. Trzymaj się blondi - informuje, a następnie rozłącza się.

Przyjadą o dwudziestej, co oznacza, że Niall ma jeszcze półtorej godziny aby się przygotować. Chowa książki do szafki i udaje się do łazienki, gdzie bierze szybki prysznic, myje zęby i goli kilkudniowy zarost. Wybiera ze swojej szafy czarne rurki, niebieski t-shirt i skórzaną kurtkę w kolorze takim jak spodnie. Przed lustrem układa włosy za pomocą żelu i stawia grzywkę do góry. Na koniec używa jeszcze swoich perfum, chowa telefon i klucze do kieszeni, i schodzi na dół. Informuje matkę, że wychodzi razem z przyjaciółmi i zakłada swoje czarne Vansy. Zayn podjeżdża czarną Mazdą pod dom, a Niall wsiada na tylnie siedzenie. Kojarzy Kenta ze skateparku, bo kiedyś jeździli razem, ale kontakt im się urwał gdy on znalazł sobie dziewczynę i coraz mniej czasu spędzał w tamtym miejscu. Niall naprawdę go rozumie i nie ma mu tego za złe.

***

- Sam, pośpiesz się, bo znowu przyjdziemy spóźnione! - krzyczy zirytowana Libby.
- No już, chwila! - Sam próbuje zapiąć swoją czarną sukienkę, ale po chwili prosi o pomoc Sophie.
Gdy wszystkie dziewczyny są już gotowe do wyjścia, wsiadają do samochodu Sophie i odjeżdżają.
- To co, odprawa przed imprezą? - mówi Libby wyciągając butelkę słodkiego wina z torebki.
Nie czeka na odpowiedź - od razu wyciąga korek, bierze łyka i podaje butelkę w stronę Sam, która robi to samo. Powtarzają czynność kilka razy i zostawiają połowę trunku w schowku na czarną godzinę. Docierają na miejsce około dziewiętnastej czterdzieści pięć. Na wielkim podwórku stoi już dużo samochodów, a z domu dobiega głośna muzyka. Wchodzą do środka bez zastanowienia i szokuje ich widok wnętrza. Dom jest naprawdę ogromny, stworzony w nowoczesnym stylu. Wszędzie krąży pełno ludzi, więc przyjaciółki muszą przeciskać się pomiędzy nimi aby dojść do kuchni. Ich uwagę przykuwa rozmaitych rodzajów alkohol - od różnych win, aż po czystą wódkę. Nie tracą czasu i chwytają niebieskie papierowe kubki. Po piętnastu minutach są już odpowiednio wstawione żeby zacząć prawdziwą zabawę.
- Spójrz tam Sam. Czy to nie jest ten blondasek z niezłym tyłeczkiem? - spostrzega Libby, wskazując palcem w stronę drzwi.
- Faktycznie, to on - odpowiada. - Do twarzy mu w tej kurtce.
- Dziewczyny, patrzcie! Tam jest Liam! - krzyczy podekscytowana Sophie.
- No to idź do niego zagadaj -  przekonuje Sam.
Sophie nie trzeba dwa razy powtarzać. Poprawia swoją fryzurę i rusza na "łowy". Może jej się uda. Sam chwilę później zostaje sama, bo Libby zostaje zaproszona do gry w piwnego ping-ponga.

Never be like you ✖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz