3. Naprawdę jesteś interesujący.

8 0 0
                                    

Minął jakiś tydzień od imprezy. Jimin nie zaczepiał mnie ani nic. Czułem jedynie codziennie na sobie jego pożądający mnie wzrok. Siedziałem znudzony na matmie i zastanawiałem się jak mam do niego zagadać. W końcu dzwonek. Wyszedłem z klasy i prawie od razu na kogoś wpadłem.

-Przepraszam.

Spojrzałem na osobę. Automatycznie zalałem się rumieńcem. Musiałem wpaść na niego właśnie teraz, kiedy nie wiem co mam dalej robić? Nie odpowiedział. Złapał mnie za nadgarstek i zaprowadził do składzika woźnego. Zamknął drzwi. Powiem szczerze, że zacząłem się bać.

-Dlaczego ciągle o tobie myślę?

Przyszpilił mnie do ściany i wpił się brutalnie w moje wargi. Byłem lekko oszołomiony, ale szczęśliwy też, że połknął haczyk. Oddałem pocałunek obejmując go w szyi. Próba uwiedzenia mnie takimi tekstami nie powiodła mu się, ale on nie musi o tym wiedzieć. Niech myśli, że dałem się nabrać. Po chwili przeniósł się na moją szyję. Automatycznie go odepchnąłem. 

-Jesteś jedyną osobą, która nie pozwala zrobić mi nic więcej. Podoba mi się w tobie ta cnota. Tae?

Wzdrygnąłem się na swoje imię.

-Chcesz zostać moim chłopakiem?

Spojrzałem mu w oczy. Może go jeszcze trochę przetrzymam. Skoro podoba mu się ta moja cnota. A może powiem mu co o nim myślę? Może w końcu przestanę udawać kogoś kim nie jestem? Jeżeli spodoba mu się taki ja jakim jestem to spróbuję to potraktować bardziej poważnie. Jeżeli nie to trudno.

-Myślisz, że chciałbym być z kimś kto przeleciał pół miasta i prawdopodobnie chce zrobić to też ze mną? 

Ustał jak wryty. Nic nie mówił. Tylko patrzył mi się w oczy. Po jakimś czasie uśmiechnął się. 

-Naprawdę jesteś interesujący. 

Podszedł do mnie bliżej i pocałował trochę delikatniej. Czemu daje mu to robić? Nie wiem. Może dlatego, że spodobało mi się to, albo dlatego, że to może dzięki temu jakoś zdołam go w sobie, choć troszkę, rozkochać. Chyba będę musiał znaleźć pracę, bo znając życie zanim do tego dojdzie miną wieki. 

-Chciałbym częściej smakować twoich ust. Widzę, że nie jesteś tak głupi jak reszta. Proszę to mój nr telefonu. Zadzwoń.

Wsunął mi jakąś karteczkę do kieszeni i wyszedł. Wyszedłem długo po nim. Od razu poszedłem do domu. Nie chciałem siedzieć w szkole. Wchodząc pierwsze co zobaczyłem to rozbite szkło. Mama siedziała pod  ścianą z pół rozbitą butelką wina. Westchnąłem. Znowu? Wziąłem ją na ręce cała się trzęsła. Zaniosłem do łóżka i mocno przykryłem.

-No już mamo, spokojnie. Znalazłem pracę, będę ci pomagać. 

Oczywiście, że kłamałem jeszcze jej nie znalazłem, ale znajdę. Muszę. Jeśli tego nie zrobię może być naprawdę źle.

-Tae naprawdę nie musisz. Daje rade.

-Wiem mamo, ale chce się jakoś przydać.

-Mój bohater.

-Moja księżniczka. Mała w przedszkolu?

-Nie... U dziadków. Będzie tam tydzień. 

-To dobrze. Odpocznij.

Opatuliłem ją jeszcze kocem. Zamknąłem drzwi do jej pokoju i zacząłem zbierać szkło. Nudziło mi się, więc wszystko posprzątałem. Wyjąłem karteczkę z nr Jimina. Napisać? Zadzwonić? Westchnąłem i schowałem ją. Nie, jeszcze nie. Zrobiłem to co potrzebne i poszedłem spać. W szkole Jimin zaczepił mnie już całkiem normalnie na korytarzu. 

-Czemu nie zadzwoniłeś? Czekałem...

-Uznałem, że nie potrzebujesz mojego nr telefonu. 

-No weeeź Taaaeeee...

Męczył mnie tak jeszcze przez kilka dni. Chyba z 4 razy spotkaliśmy się na dachu szkoły gdzie razem przesiedzieliśmy kilka lekcji rozmawiając. Trochę zacząłem go nawet lubić. Co nie zmienia faktu, że to tylko gra. Muszę go wykorzystać i porzucić. 

Obecnie leżałem sobie na łóżku ktoś do mnie napisał. Wyjąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Jin.

KsiężniczkaJin: Tae!!!!! Pilna sprawa!!!!

AlienTae: O co chodzi? 

KsiężniczkaJin: Musimy uratować jednorożce. 

AlienTae: 5 min i jestem u ciebie.

Ubrałem się jakoś bardziej... No nie wiem. Po prostu bardziej. Podkreśliłem trochę oczy i pobiegłem do Jina. W jego domu było jeszcze kilka innych osób. A co to oznacza? Kolejna impreza. Szczerze mówiąc to wolałem by on i jego siostrzyczka przestali tak imprezować. Jin od razu zaciągnął mnie do pokoju. Poprawił makijaż i obejrzał z każdej strony.

-No, no, no. Wyglądasz zajebiście.

-Bez wulgaryzmów proszę.

Zaśmiał się. Oczywiście impreza rozkręciła się w najlepsze. Naprawdę się dziwię, że sąsiedzi nie mają nic przeciwko. To już 3 w ciągu ostatniego tygodnia. W salonie roiło się od ludzi w sumie w kuchni też. Dostałem butelkę piwa jednak je odłożyłem. Dziś wole być trzeźwy. Spojrzałem na grupkę osób która siadła w kole. Jin też tam był, kiedy mnie zauważył od razu do mnie wstał i pociągną mnie w stronę kółka. Oprócz nas, tzn mnie i Jina siedziało jeszcze kilku chłopaków i dziewczyn. Oczywiście najbardziej w oczy rzucał mi się Jimin, który pożerał mnie wzrokiem. Odwróciłem od niego wzrok. Zaczęliśmy grać w butelkę. Zaczęło się niewinnie, ale alkohol oczywiście zdziałał swoje. Niestety też zostałem zmuszony do wypicia małej ilości. Zaczęły się odważniejsze zadania. Wiem, że to źle brzmi, ale zdążyłem przelizać się z dwoma dziewczynami. Oczywiście mnie to nie ruszyło, ale Parka chyba bardzo. I sam nie wiedziałem, czy to dlatego, że one całowały się ze mną, czy dlatego, że ja z nimi. Znów wypadło na mnie.

-Wyzwanie.

-Hm... Pocałuj Jina.

Spojrzałem się na blondyna.

-No homo my friends.

-Słyszałeś go. Nie mogę.

-No weźcie tylko ten jeden raz.

-No dobra, ale szybko.

Uśmiechnąłem się. Jin przyjacielu kiedyś ci to wynagrodzę. Tak naprawdę to chciałem tylko sprawdzić, czy Jimin będzie zazdrosny. Nie zależało mi na zadaniach. Usiadłem na Jinie okrakiem. Moje usta ledwo dotknęły jego kiedy poczułem mocne szarpnięcie do tyłu. Nie minęło nawet kilka sekund kiesy znalazłem się na podłodze. Znajome mi usta zaczęły namiętnie całować te moje.

-Jimin! Co ty robisz?!

-Zamknij się.

Znów wpił się w moje usta. Był cholernie zazdrosny. To jest chore, ale podobało mi się to.

Przepraszam...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz