Minęły już dwa miesiące. Nadrobiłem zaległy materiał w szkole. Przytyłem troszkę, choć dalej jestem chudy, ale nie, aż tak. Mama spłaciła długi. Kooki ciągle mnie przeprasza, choć to nie jego wina, że do tego doszło, po prostu się stało. Powiedział mi też, że wycofuje się ze zlecenia. Szczerze to zachowuje się jak bogaty synek tatusia i rzeczywiście nim jest. Wszystko wróciło do normy. No może nie wszystko... Jimin zmienił się nie do poznania. Zaprasza mnie na tak zwane "randki". Jest niezwykle delikatny i ciągle zapewnia mnie, że mnie kocha. Choć to mnie najmniej zadziwia. Najdziwniejsze jest to, że jeszcze nikogo nie zaciągną do łóżka. Podobno kiedy byłem w szpitalu też się z nikim nie przespał. Nie wierze, że przez tak długi czas się powstrzymuje.
Siedzieliśmy sobie na dachu szkoły i wcinaliśmy drugie śniadanie. Znaczy, ja jadłem, a Jimin mi podbierał. W pewnym momencie przeniósł mnie między swoje nogi.
-Co robisz?
-Chce cię mieć tak blisko jak to możliwe.
Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową. Zrobiło mi się cieplej. Sam nie wiem czemu. Objął mnie w pasie wsuwając swoje dłonie pod moją koszule. Mimo, że się do tego przyzwyczaiłem przeszły mnie przyjemne dreszcze. Poczułem jego usta na swojej szyi.
-Mogę zrobić ci malinkę?
Pokiwałem tylko głową, bo bałem się, że z moich ust może się wydobyć jęk. Zagryzłem wargę, kiedy zassał się na mojej wrażliwej skórze. Czemu tak się działo? Poczułem jak mnie unosi, by zaraz położyć mnie na zimnym betonie i zawisnąć nade mną. Patrzył na mnie wzrokiem przepełnionym miłością i pożądaniem. Musną delikatnie moje usta. Dziwnie się czułem, bo wcześniej był namiętny, czasem wręcz brutalny.
-Możesz pocałować mnie normalnie, nie skrzywdzisz mnie.
-Boje się, że uciekniesz.
Coś zakuło mnie w sercu. Objąłem go w szyi i przyciągnąłem bliżej. Pocałowałem go pewniej.
-Po co miałbym uciekać?
Widziałem jak oczy mu się zaszkliły. Jak łatwo go wzruszyć. Wpił się w moje usta dołączając język. Czułem się jak w siódmym niebie. Jego dłonie delikatnie badały mój brzuch i boki. Po chwili przeniósł się na moją szyję, swoje palce wsuną pod materiał moich spodni.
-Jimin, nie...
-Wiem. Nie mogę.
Szepną sexownie, a ja miałem ochotę oddać mu całego siebie. Położył się obok mnie i pociągnął na siebie.
-Taeś?
-Hm?
-Kocham cię wiesz?
-Ta, wiem... Ja ciebie też.
Usp... Wymsknęło mi się. Czułem jak moje serce przyśpiesza swoją pracę. Jimin zerwał się do siadu przy okazji sadzając sobie mnie między nogi. Uciekałem wzrokiem gdzie się da. W końcu złapał mnie za policzki i zmusił do spojrzenia na siebie.
-Powtórz. Proszę...
-J-ja... Ciebie też.
Poczułem jego miękkie wargi na swoich. W swoich delikatnych pocałunkach przelewał na mnie całą swoją radość. Całowaliśmy się tak, aż do dzwonka.
-Chciałbyś zostać moim chłopakiem, ale tak na poważnie?
Mimo, że miał bardzo poważną minę w jego oczach można było zobaczyć iskierki szczęścia i ekscytacji.
-Tak, chciałbym.
Uśmiechnął się w ten jego cudowny i nawet uroczy sposób. Zachichotałem cicho. Przytulił mnie tak mocno jak potrafił widziałem to jego szczęście. W sumie byłem tak samo szczęśliwy jak on.
-Obiecujesz, że będziesz nim na zawsze?
-Obiecuje.
Od tego pięknego dnia minęły dwa tygodnie. Przyszliśmy razem na imprezę. Razem tańczyliśmy. Razem piliśmy. Razem się śmieliśmy. Razem spędzaliśmy ten cudowny wieczór. Razem, nie osobno. Oczywiście impreza odbyła się u Jina, bo jak by nie inaczej? Alkohol działał swoje i ja i Jimin chcieliśmy się już położyć spać. Podszedłem do Jina, by oznajmić mu, że zajmujemy jego pokój, ale był zbyt zajęty utlenianą blondynką, by mi odpowiedzieć. Jimin wziął mnie na ręce jak nowo poślubioną małżonkę. Zamknął za nami drzwi na klucz. Delikatnie odłożył mnie na łóżko. Ściągnął ze mnie koszule całując namiętnie moje usta. Oczywiście nie minęło nawet kilka sekund kiedy i jego koszulka znalazła się na podłodze. Powoli zsuwał moją dolną część garderoby. Na chwile spojrzał mi w oczy. Widziałem w nich to pożądanie. Szczerze to w tej chwili się bałem. Po tak długim czasie niemożliwe było by Jimin myślał o czymś innym niż przeleceniu mnie. Oczywiście się mu nie dziwię. Robił to dzień w dzień, a teraz? Jest zdany tylko na mnie. W końcu zostaliśmy w samej bieliźnie. Spojrzałem w dół. Na jego bokserkach było widać wyraźne uwypuklenie. Zacisnąłem delikatnie dłonie na pościeli.
Pov. Jimin
Spojrzałem się na Tae. Chyba tego nie wyczuł, ale trząsł się lekko. Byłem cholernie podniecony, ale nie zrobię tego mojej kruszynce. Potem sobie ulżę. Teraz najważniejsze jest to, by się nie bał. Nie wiem jak racjonalnie mogłem myśleć zważywszy na to ile wypiłem. Położyłem się obok niego i wtuliłem go w siebie cofając biodra.
-Zrobimy to jak będziesz gotowy, dobrze? Nie będę naciskał.
Sam nie wierzyłem w to co mówiłem. Kiedyś od razu bym go przeleciał nie ważne, czy by tego chciał, czy nie. A teraz? Co on ze mną robił?
-Dobrze... Kocham cię Chim Chim.
-Chim Chim?
Zachichotałem. Tak jeszcze nikt do mnie nie mówił.
-Nie mogę tak mówić.
-Jasne, że możesz słonko. Też cię kocham. Chodźmy już spać.
Cmoknąłem go w czoło. Mój cukiereczek pokiwał głową i po chwili już słyszałem jego równomierny oddech i ciche pomrukiwania. Za ten cudowny widok mógłbym oddać wszystko. Cmoknąłem go jeszcze raz w czoło odgarniając jego niesforne kosmyki włosów i zasnąłem ze świadomością, że jutro rano będę miał jeszcze piękniejszy widok niż teraz.
~~~~~~~~
Nie mam weny. :/

CZYTASZ
Przepraszam...
FanficTo jest mój pierwszy ff, więc prosiłabym o wyrozumiałość. Wiek bohaterów został zmieniony na potrzeby ff.