6. To ty mnie zmieniłeś.

16 0 0
                                    

Minął miesiąc. Jak zawsze siedziałem u niego w sali. Lekarze się już poddawali. Kilka razy padła propozycja by go odłączyć od tego wszystkiego. Błagałem jego mamę za każdym razem jeszcze o kilka dni dla niego. Walczyłem o jego życie, bo wiem, że on też walczyłby o moje. Wiele razy wyobrażałem sobie jego uroczy kwadratowy uśmiech i to jak się śmieje, mówiąc, że wszystko będzie w porządku. 

Siedziałem przy nim jak zawsze z głową położoną na jego łóżku. W dłoni trzymałem jego chłodną i wychudzoną łapkę. Gładziłem ją delikatnie tak jakby miałby się w każdej chwili rozpaść. Poczułem lekkie drżenie. Nie zwróciłem na to uwagi. Często tak miał. W pewnym momencie myślałem, że śnie. Mocny uścisk dłoni. Po kwili doszły dźwięki duszenia się. Próbował desperacko złapać powietrze. Maszyna zaczęła szybciej pikać. Lekarze wbiegli do sali. Od razu zaczęli podejrzewać, że płuca mu się zapadły i organizm próbuje wywalczyć choć troszkę powietrza. Łzy napłynęły mi do oczów. Nie... Nie! Tae nie możesz umrzeć! Nie możesz. Łzy rozmazały mi cały świat. Duszenie się ucichło. To koniec. Upadłem na kolana. Jedyne co mnie zmusiło do spojrzenia na niego to cichy, słaby głosik.

-J-Jimin...

-Tae?! 

Wstałem. Patrzył się na mnie tymi swoimi cudownymi oczami. Boże jak ja tęskniłem za tym widokiem. Taehyung uśmiechnął się delikatnie. Podniósł lekko rękę, która po chwili opadła bezwładnie. Złapałem go za dłoń, by wiedział, że ma moje wsparcie. Śpiączka za bardzo go osłabiła. Nie był w stanie się podnieść i ledwo mówił. 

-Cii... Nic nie mów.

Pokiwał delikatnie głową. Moje serce biło coraz mocniej. Przyłożyłem jego dłoń do swojego policzka. Delikatnie pogładził go kciukiem. Łzy ciekły mi po policzkach, ale to się nie liczyło. Liczyło się to, że jest tutaj i żyje. 

-Tae... Musze ci coś powiedzieć.


Pov. Tae

Serce mi mocniej zabiło. On płakał... Przecież Park Jimin nie płacze. Chciałem wstać, ale wszystko mnie bolało. Tak jakbym miał jednego wielkiego siniaka na plecach. Patrzyłem mu w oczy. Odłożył delikatnie moją dłoń. 

-Co chcesz... mi powiedzieć?

Szepnąłem, a on spojrzał mi głęboko w oczy. Widziałem w nich coś czego jeszcze nigdy nie widziałem. Zazwyczaj było to pożądanie, pogarda, nienawiść. Ale teraz nie... Teraz był taki trochę inny... Taki łagodny, może trochę szczęśliwy. Kierowały nim uczucia, które widać było, że nie zna i nie wie co robić. 

-Kocham cię, Tae.

W jednej sekundzie mnie wcięło. On mnie, że co robi?! Rozszerzyłem jeszcze bardziej oczy. Poczułem coś dziwnego. Coś czego jeszcze nigdy nie czułem. Takie jakieś ukłucie w sercu, a potem przyjemne ciepło. Patrzyłem się na niego z lekko rozchylonymi ustami nie wiedząc co powiedzieć. Każda sekunda wydłużała się nie miłosiernie. 

Usłyszałem skrzypienie drzwi i krzyk mojej mamy. Jimin odsunął się trochę ode mnie, by dać jej lepszy dostęp. Przytuliła mnie delikatnie, ale nawet to wywoływało u mnie ból. Przy niej stała Hyo z miną jakby była ze mnie dumna. Uśmiechnąłem się troszkę szerzej. 

-Głupi. Jak mogłeś nas zostawić? Myślisz, że jak dałeś nam te wszystkie pieniądze to możesz sobie odejść?! Głupi, głupi, głupi. Jesteś niesamowicie głupi. Tae nie strasz mnie już tak więcej i uważaj na siebie, albo następnym razem sama cię dobije.

Głos jej się łamał. Pomimo łez uśmiechała się szeroko. Pokiwałem głową, na znak, że rozumiem. Ile ona musiała wycierpieć, przeze mnie... Naprawdę jestem głupi. Ale gdybym tego nie zrobił to Jimin by umarł i nie byłoby go tutaj. Spojrzałem się na chłopaka dalej patrzącego się na mnie w ten dziwny sposób. Właściwie po co to zrobiłem? Przecież to on sam wszedł pod samochód. Po co za nim pobiegłem i go wypchnąłem? Jestem idiotą. Spojrzałem na Hyo klejącą się do jego boku. Gładził ją delikatnie po włosach. Przecież to Park Jimin... Nie odważyłby się na coś takiego... Ten wypadek, aż tak bardzo go zmienił?

Mama i Hyo siedziały u mnie dobre trzy godziny. Opowiadały o tym co się działo, kiedy mnie nie było i o tym, że Jimin przez cały czas przy mnie był. Do szkoły poszedł w ciągu tego czasu może z cztery razy na dwa dni. Nadrabiał i uczył mnie przy mnie. Nie chciał zostawić mnie samego. Do domu wracał tylko czasem by się ogarnąć i coś zjeść. Słuchałem tego nie dowierzając. Naprawdę się zmienił.

Kiedy moje księżniczki wyszły wszedł on. Usiadł na krzesełku i tak jakby odruchowo wziął moją dłoń w swoją. Dopiero teraz zauważyłem, że trochę schudł. Uśmiechał się szeroko. W oczach dalej miał łzy.

-Zmieniłeś się...

-To ty mnie zmieniłeś.

-Ja?

-Tak ty. Bezmyślnie ryzykowałeś swoim życiem dla kogoś takiego jak ja. I wiem, że zaryzykowałbyś też drugi raz. Słyszałem też o tym co chciałeś zrobić by pomóc rodzinie... Tae... Nie myśl o tym już nigdy. W razie co to możesz przyjść do mnie. Pomogę ci. 

To na pewno jest ten sam Jimin? Prędzej spodziewałbym się słów "Przelecę cie", niż "Pomogę ci".

-Pomożesz? 

-Tak, pomogę. Bo cię kocham.

Cmokną moją dłoń. Zarumienił się i spuścił wzrok.

-Oczywiście nie musisz mi na to odpowiadać.

Przepraszam...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz