3 | Początek

5.1K 462 124
                                    

- To niemożliwe! - stwierdził Draco, kiedy wylądowali w ciemnym pomieszczeniu, które na pewno nie było Pokojem Życzeń - w Hogwarcie nie można się teleportować! Tak mi mówił ojciec.
- Cóż, najwyraźniej twój tata nie jest duchem - odrzekł duch, krzyżując ręce na piersiach.
- Już nie rymujesz? - zauważył Harry, chwytając się za bolącą głowę; teleportacja nigdy mu nie służyła.
- Chłopcze, proszę! Czy ja ci wyglądam na wieszcza narodowego?! Ile można rymować? - spytał, zanosząc się śmiechem, a Potter poczuł się dziwnie zawstydzony.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał znowu Draco, wyraźnie zirytowany. Chciał jak najszybciej wrócić do zamku.
- W Hogwarcie. - powiedział duch, a Malfoy zmarszczył brwi.
- To nie wygląda jak Hogwart. - rzucił chłodno, rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu.
- Ech, coraz gorsze te dzieci. - powiedział duch, przewracając oczami i pstryknął palcami. Pokój w którym znajdowali się rozświetlił się i Harry oraz Draco ujrzeli korytarz prowadzący do Wielkiej Sali. Znowu był pierwszy września, ich pierwszy dzień szkoły. Widzieli tłum zdenerwowanych pierwszoroczniaków stojących pod drzwiami. Potter zobaczył w tłumie rudą czuprynę Rona i bujne włosy Hermiony, która pod nosem powtarzała wszystkie zaklęcia. Uśmiechnął się, przypominając sobie te piękne czasy.
Malfoy patrzył na to wszystko z przymrużeniem oka, jakby nie wierzył, że takie wydarzenie miało miejsce, choć mały blondyn z zaczesanymi do tyłu włosami wyraźnie rzucał się w oczy.
Duch unosił się przez chwilę kilka cali nad podłogą, z ramionami schowanymi za plecami i z uśmiechem przyglądał się uczniom Hogwartu.
- Po co nas tu zabrałeś? - zapytał Draco chłodno, odwracając wzrok - Czy oni nas widzą? - dodał po chwili, z nutą obawy w głosie.
- Jesteś bardzo ciekawski, Chłopcze. - stwierdził duch, po czym posłał mu uśmiech.
- Nie czytałeś Charlesa Dickensa? No tak... takich rzeczy uczą tylko w mugolskich szkołach. - powiedział, delikatnie uderzając się dłonią w czoło- Wiedz więc, że duch nawiedzający głównego bohatera Opowieści Wigilijnej, Ebenezera Scrooge'a to... ja! Tak! Ma się tą pracę na pełny etat, co nie? I nie, nie widzą was.- rzucił rozentuzjazmowany. Harry przysłuchiwał się rozmowie i nie potrzebował wiele czasu aby stwierdzić, że zjawa, z którą teraz byli jest szalona, albo, w najlepszym wypadku po prostu głupia. Nie odważył się jednak powiedzieć na głos tego komentarza - duchy bywają groźne, jeśli urazi się ich dumę.
- No tak, super, gratuluję. Ale po co nas tu ściągnąłeś? - spytał ponownie Draco.
- Żebyście się pogodzili! Poczucie magię świąt i zmieńcie swoje nastawienie! To nie czas na kłótnie i nienawiść! - stwierdził duch, robiąc obrót wokół własnej osi. Malfoy po raz pierwszy zauważył zrozumienie w oczach Harryego. Wymienili skonfundowane spojrzenia i z niepokojem patrzyli na swojego nowego towarzysza, który najwyraźniej nie zamierzał przestawać rodwodzić się nad magią świąt i miłością, która powinni siebie obdarzyć.
- Dobra, dobra. Ja nie zamierzam się tu kochać z Potterem, żeby cię zadowolić. Więc mógłbyś odpuścić i zabrać mnie... nas spowrotem do naszych czasów? - Draco był już wyraźnie zbulwersowany i nie zamierzał dłużej znosić towarzystwa zjawy.
Duch Świąt spojrzał na niego i uśmiechnął się szeroko. Pstryknął palcami, lecz zamiast zabrać ich do domu, przenieśli się o kilka metrów dalej, tuż na schody, na których odbywała się tak dobrze znana chłopakom scena, rozpoczynająca ich nienawiść.
- Cześć. Jestem Malfoy. Draco Malfoy. - powiedział blondyn, wyciągając dłoń w stronę pierwszorocznego Pottera, który raz po raz przenosił wzrok z Rona Weasleya stojącego obok, na blondyna, znajdującego się na przeciwko. W tym momencie scena się zatrzymała, jakby oglądali zacinający się film. Duch stanął przed nimi mierząc ich wzrokiem.
- No i? - spytał - co powinniście zrobić?
Draco oburzony wzruszył ramionami, a Harry beznamiętnie wgapiał się w scenę wciąż nie wierząc, że to wszystko się dzieje. Nie rozumiał, dlaczego duchowi tak bardzo zależało na ich przyjaźni, ale nie zamierzał łatwo ustąpić.
- No? - ponaglił ich duch, chwytając się pod boki.
- Nooo... powinienem odrzucić zaproszenie Malfoya. Jest idiotą. - odparł w końcu Harry, najwyraźniej zadowolony z takiego toku myślenia. Ślizgon posłał mu zabójcze spojrzenie, ale nie wyraził sprzeciwu.
- Nie, nie, nie! - krzyknął jednak duch, zataczając kółko wokół nich. - wczujcie się w klimat! Co powinniście zrobić?!
- Pewne zaprzyjaźnić się? - zapytał zrezygnowany Draco, który miał już dość wszystkiego. Zjawa wskazała na niego przezroczystym palcem i otworzyła szeroko oczy.
- Tak, dokładnie! - skomentowała jego wypowiedź, po czym zwróciła się w stronę Gryfona - widzisz? Blondynek czuje magię świąt! - stwierdził.
Potter zachichotał, słysząc nowe przezwisko Ślizgona, który patrząc na ducha z rządzą mordu, zacisnął pięści.
- Nazywam. Się. Draco. Malfoy. - wycedził przez zęby.
Duch machnął dłonią w jego kierunku, zbywając sprawę.
- Wiem, wiem, blondynku. Ale nie to jest teraz najważniejsze. - powiedział wysokim głosem, a Ślizgon powstrzymywał się całą swoją siłą woli, przed rozerwaniem ducha na strzępy - co prawda był on już nie żywy, ale nie zaszkodziło go trochę potorturowac. Niektóre zaklęcia niewybaczalne działały także na zjawy.
Nagle osoby będące w holu ponownie zaczęły się ruszać- tym razem jednak młody Harry przyjął zaproszenie Malfoya, podając mu dłoń.
- Cześć. Jestem Harry. - odparł, potrząsając ręką. Na twarzy małego Draco pojawił się zwycięski uśmiech.
- Jak myślisz, w jakim będziesz domu? - spytał, a Wybraniec podążył za nim, zostawiając za sobą zmieszanego Rona.
- Nie wiem... - w głosie Pottera łatwo dało się wyczuć wstyd. Cóż jednak miał zrobić, skoro świat magii był dla niego zupełnie nowy.
- Slytherin jest najlepszy. - odparł blondyn, wniosłym tonem. Zdawał się być pewnym tego, co mówi - jest... dla takich ludzi jak my. Ambitnych, władczych, sprytnych. Mam nadzieję, że się tam znajdę... mój ojciec byłby ze mnie dumny. - stwierdził, krzyżując ręce. Na twarzy młodego Harryego pojawiła się radość. Wyobrażał sobie siebie w domu, pośród ludzi tak samo amitnych jak on. Z tego, co opowiadał mu nowy znajomy, dom Węża zapowiadał się naprawdę świetnie - on też chciałby tam trafić.
- Czemu chciałbyś się ze mną przyjaźnić? - spytał mały Harry, w dalszym ciągu nie rozumiejąc zachwytu jego osobą.
- Bo jesteś sławny! I... no i wyglądasz na miłego, oczywiście.  - rzucił Draco, przygładzając włosy.
Zanim jednak Potter zdążył cokolwiek odpowiedzieć, blondyn popchnął go delikatnie do przodu.
- Chodź. Zaczyna się ceremonia przydziału. - stwierdził tajemniczym głosem.

Harry i Draco, którzy byli tylko obserwatorami zmienionej sceny z przeszłości, obserwowali ją z największą uwagą. Ślizgon uniósł brwi, nie ukrywając zdziwienia z takiego obrotu sprawy, a Potter wzdychał z irytacją co jakiś czas, aby zademonstrować duchowi, że tak naprawdę wcale nie chce przyjaźni ze Ślizgonem.
- Mógłbyś odesłać nas do domu? - zapytał w końcu uprzejmie, choć w tonie jego głosu wyraźnie dało się wyczuć nutkę wściekłości.
Duch pokręcił głową.
- To dopiero przeszłość! Jest jeszcze tyle do zmieniania... - odrzekł, wymownie unosząc ręce w górę.
- Słuchaj, nie żywy. Ja nie wiem jaki jest Twój cel w tym całym przedstawieniu, ale mamy go gdzieś. NIE CHCEMY SIĘ PRZYJAŹNIĆ. - rzucił w końcu ostro Ślizgon, nie mogąc wytrzymać wesołości ducha.
- Wy może nie chcecie.  Ale wszyscy inni owszem. - odpowiedział, robiąc dumną minę, jakby miał poczucie, że robi coś dobrego dla świata czarodziejów. Malfoy westchnął i kierując oczy w górę zrobił kilka głębokich wdechów.
W jego głowie kłębiły się miliony nienawistnych myśli, które siłą woli starał się skierować w stronę ducha. Był pewien, że nic nie osiągnie, ale zawsze wolał spróbować. Harry zauważył jego rozpacz i przejął inicjatywę. Podobnie jak jego wróg, bardzo chciał się stąd wydostać.
- Słuchaj, duchu Świąt. Czy jak pokażesz nam przyszłość i teraźniejszość to dasz nam spokój?  - zapytał z nadzieją w głosie.
- Jeśli wypełnicie przepowiednię Świąt.  - odparł bezceremonialnie.
- Jaką przepowiednię? Jak ona brzmi? - zapytał zdziwniony Potter, a duch odpowiedział mu tajemniczym uśmiechem.
- Przekonacie się dopiero po odwiedzeniu wszystkich trzech wymiarów. - stwierdził, zbliżając się do nich. Położył przezroczyste dłonie na ich ramionach i zmierzył ich wzrokiem.
- Gotowi na kolejną podróż? - zapytał energicznie, a chłopcy poczuli przepływające przez jego ciało ciepło.
- Nie. - powiedział Draco lodowato.
- Nie. - potwierdził Harry, marszcząc brwi.
- Super! To lecimy! - odparł duch, a Ślizgon i Gryfon znowu poczuli szarpnięcie w okolicach brzucha, kiedy przed ich oczami powstała ciemność.

Opowieść Wigilijna || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz