Dwaj elfowie przemierzali w ciszy ścieżkę kuluinn lassi, co w tłumaczeniu na mowę wspólną oznacza ścieżkę złotych liści. Suche gałęzie łamały się głośnym dźwiękiem pod kopytami koni, co dodatkowo wzmacniało i tak już ciężką atmosferę. Obaj bracia w ciszy rozmyślali o tym co powiedział im krasnoludzki król. I tak nie było sensu rozmawiać, ponieważ wszechobecny tam zaduch zmęczyłby ich w czasie wymiany zdań.
Elrohir żałował, że posłuchał brata w sprawie wyboru trasy. Rzekomo najszybsza trasa przez Mroczną Puszczę okazała się bardzo wolną, ponieważ zarosła i leżało na niej wiele uschłych konarów, które uniemożliwiały przejście w galop lub kłus. Odkąd elfy z tego obszaru wyprowadziły się z królem Legolasem do Ithilien, prowincji Gondoru, Mroczna Puszcza opustoszała i nikt nie dbał o ten trakt. Krótko mówiąc Elladan miał przestarzałe informacje.
Z rozmyślań wyrwał braci tajemniczy dźwięk dochodzący z ich prawej strony. Na początku obaj wędrowcy zbagatelizowali go. Było to fatalne w skutkach, gdyż kiedy tajemniczy odgłos się powtórzył był o wiele głośniejszy i wydawało się, że istota wydająca go zbliżyła się do nich. Nagle koń Elladana stanął dęba, jeździec nie zdążył go opanować przez co z niego spadł, łamiąc sobie przy tym lewą rękę.Elrohir błyskawicznie zsiadł z konia i pomógł bratu wstać i odezwał się do niego tymi słowami:
- Nic ci nie jest bracie? - spytał - spadłeś na lewą rękę, może masz ją złamaną?
- Niestety obawiam się, że tak jest, - odrzekł elf - przez to nasze bezpieczeństwo będzie zagrożone. (Jak powszechnie wiadomo elfowie walczą dwuręcznymi, zakrzywionymi mieczami przez co władanie takim orężem jedną ręką jest po prostu mało efektywne i wolniejsze.)
- Nie mów tak tylko daj mi ją opatrzyć - powiedział zniecierpliwiony kompan - od takiego gadania na pewno nie przestanie cię boleć ręka, a dodatkowo stracimy jeszcze cenny czas!
Podczas gdy Elrohir opatrywał złamanie Elladana dało się słyszeć coraz bliższe i głośniejsze pomruki. Wtem obaj bracia usłyszeli głośne zawołanie Vrasu ug!, zabić ich wszystkich!
Natychmiast obaj bracia zerwali się i stanęli do siebie plecami wyjmując miecze. Z lasu wyskoczył pierwszy ork, był ubrany w krótką, podrdzewiałą kolczugę i hełm zasłaniający mu całą jego plugawą twarz. Przez wąskie szpary widać było czarne ślepia wpatrzone w twarze elfów. Przeciwnik zamachnął się, aby ranić Elladana, ale jednym szybkim cięciem elfa został pozbawiony głowy. Po chwili z lasu zaczęli wybiegać kolejni orkowie.
Bracia walczyli dzielnie i pokonali wszystkich wrogów, nie ponosząc żadnych ran, oprócz małego draśnięcia na policzku Elrohira. Już kiedy mieli odejść, usłyszeli głośne charczenie i kasłanie. Najwyraźniej jeden z orków nie zginął lecz został raniony śmiertelnie. Jeden z braci podszedł do niego i już miał go pozbawić życia, gdy Elladan krzyknął:
- Nie dobijaj go! Może dowiemy się od niego kto go tu przysłał!
Elrohir spytał powalonego przeciwnika:
- Kto cię wysłał, ilu was jest?!
- Rośniemy w siłę, jest nas co raz więcej! - mówił krztusząc się krwią - Przybyliśmy z miejsca, którego nie znacie, a przysyła nas ten którego uważaliście za swojego sojusznika...
Po tych słowach ork ostatni raz zakaszlał i skonał. Obaj bracia zostawili truchła orków wcześniej dokładnie je przeszukując i ruszyli w dalszą drogę rozmyślając o tym co powiedział im ork.
Po długiej nieobecności wracam na wattpada by kontynuować tę historię. Mam nadzieję, że wam się spodobał ten rozdział. Piszcie w komentarzach swoje sugestie i ewentualne błędy. Do zobaczenia!
CZYTASZ
Nowe Zło
FantasyCześć, postanowiłem kontynuować dzieło J.R.R. Tolkiena. Sądzę, że moja opowieść będzie ciekawa i się Wam spodoba.