Prolog cz. 1

649 38 5
                                    


 Samotność oraz smutek. To jedyne uczucia jakie pamiętam z okresu, gdy byłam dzieckiem.

 No i był jeszcze strach, oraz niepewność. Strach i niepewność, gdy odkrywałam  i uczyłam się posługiwać moim darem. Darem, lub przekleństwem. Zależy dla kogo.

 Dla moich rodziców zawsze była to klątwa, urok, który został na mnie rzucony tuż po moim urodzeniu. Unikali mnie, a gdy moja moc rosła w siłę, bali się mnie, zwyczajnie trzymali się z daleka. Nigdy nie zaznałam uczucia miłości, dobroci, spokoju. Właściwie nie pamiętam też zbytnio moich rodziców- wiem tylko, że tata był niski i trochę pulchny, a mama miała długie, brązowe włosy, wiecznie w nieładzie. Doskonale za to pamiętam ich krzyki, ich uderzenia, które pozostawiły trwały ślad na moim ciele. Na moim ciele, oraz na mojej psychice.

  Do szkoły chodziłam tylko przez 3 lata. Wtedy jeszcze mój dar nie ukazywał się często, a jeśli już, to zazwyczaj był krótki i prawie niezauważalny. Gdy jednak zaczął być coraz to silniejszy i silniejszy, zrezygnowałam z nauki- moi rodzice nie mieli nic przeciwko, nie chcieli, żeby ludzie mówili o nich, że w ich córkę wstąpił sam diabeł, że jest przeklęta. Uczyłam się w domu, z nauczycielką, która wiedziała o moich umiejętnościach i zawsze była wobec mnie chłodna i trzymała się na dystans, ale jednak to właśnie dzięki niej mogę to pisać. 

 Gdy miałam 15 lat, uciekłam z domu. Było to po tym, jak zraniłam moją matkę, omal jej nie zabiłam. Byłam przerażona. Pierwszy raz zdarzyło się to na tak długi czas i pierwszy raz kompletnie straciłam panowanie. Nie chciałam nikomu więcej zrobić krzywdy, postanowiłaam odejść. Ukradłam sporą sumkę z pokoju moich rodziców, spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i  uciekłam. Przysięgłam jednak sobie w duchu, że jak tylko będę mogła , oddam im te pieniądze i wszystko, co im kiedyś zabrałam.

 Wiem, że mnie nie szukali. Po moim zniknięciu w końcu mogli z ulgą odetchnąć.

 Nie było aż tak źle, jak myślałam. W lesie mogłam w końcu czuć się w pełni wolna.

 Zamieszkałam w opuszczonej chatce w głębi lasu. Była w niej mała kuchnia i izba z łóżkiem oraz niewielką szafą. To mi w pełni wystarczało.

 Wciąż pamiętam te długie wędrówki po lesie. Uwielbiałam odkrywać nowe miejsca, czasami chodziłam od samego rana aż do późnego wieczoru. Zawsze jednak wiedziałam, jak wrócić do domu. Niesamowicie dobra orientacja w terenie była jednym z niewielu atutów mojego ,,daru".

  Jednak któregoś razu odkryłam coś niepokojącego.

 Podczas jednej z moich niekończących się wędrówek znalazłam ukryte wejście do ogromnej groty. Było to dosyć dziwne, ponieważ z zewnątrz nie było jej widać- ot, zwykły, mały, kamienny pagórek. Jednak gdy weszło się do środka, jaskinia zdawała się nie mieć końca. 

 Przeszłam przez kilka kolejnych przejść i znalazłam się w mniejszej części jaskini niż pozostałe. Z sufitu zwisały ludzkie czaszki na sznurkach, a w powietrzu unosił się odór zbyt dużej ilości kadzideł.

 Pośrodku sali znajdował się wielki głaz. Na nim ktoś siedział, zwrócony tyłem do mnie. Miał długie, siwe włosy i fioletową tunikę sięgającą do ziemi. Miał uniesione ręce, wyglądało to, jakby czarował. Wtem owa postać odwróciła się do mnie.

 Zamarłam.

 Teraz mogłam stwierdzić, że to była kobieta. Miała ogrom zmarszczek na twarzy i bardzo suche usta. Musiała być bardzo stara.

 Jednak najgorsze były jej oczy. Szare, przenikliwe. Miało się wrażenie, że wwiercają się w głąb twojej duszy i umysłu, czytają twoje wspomnienia i najskrytsze tajemnice.

 Miałam ochotę jak najszybciej stamtąd uciec, jednak moje nogi odmówiły posłuszeństwa i mogłam tylko stać w miejscu z przerażeniem na twarzy.

 Nagle kobieta uśmiechnęła się złowrogo i powiedziała:

 -W końcu się spotkałyśmy.

 Odzyskałam czucie w nogach i jak najszybciej stamtąd uciekłam. Usłyszałam jednak jak krzyczy jeszcze ,,Do zobaczenia".

  W kilkanaście minut dobiegłam do chaty, mimo że była ona oddalona od jaskini o jakieś 10 km. Tak, szybkość też jest jedną z moich umiejętności.

 Starałam się wymazać wspomnienie tamtej kobiety, jednak ono notorycznie powracało w snach. Jej oczy nawiedzały mnie w najgorszych koszmarach.

 Tak właściwie to chyba powinnam zacząć pisać to jeszcze raz. Bo wciągnęłam was już w swoją historię, a nie wiecie nawet jak mam na imię.

 Także ten...

 Cześć. Mam na imię Anathia i mogę zamienić się w wilka.




Anathia [Suicide Squad ff PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz