Stiles wyszedł, jako jeden z ostatnich w klasie mrucząc pod nosem, jak bardzo nie znosi szkoły. Jego przyjaciel Scott zawsze był tym gorszym, jeśli chodziło o stopnie i Stiles bardzo mu współczuł, choć sam dużo razy oblewał ważne sprawdziany czy kartkówki nie wiedząc nawet czemu. Może po prostu jestem głupi? pomyślał brunet, ale szybko wyrzucił tę myśl z głowy. Nie lubił się nad sobą użalać, a tym bardziej, gdy ktoś to robił. Nie należał do tych zakompleksionych osób. Nie był też wywyższającym się lalusiem, jak Jackson Whittermore. Był po prostu Stiles'em Stilinskim, synem szeryfa i najlepszym przyjacielem Scott'a McCalla. Brunet dogonił go łapiąc delikatnie kolegę za ramię.
- Hej, Stiles. Wyjdziemy gdzieś po szkole? Może na pizzę? - Zaproponował syn pielęgniarki.
- Ok, na pizze zawsze. - Uśmiechnął się Stilinski, a chłopcy skierowali się do szafek szkolnych. Gdy Stiles podszedł do swojej wiedział, że coś jest nie tak. Bardzo jest coś nie tak. Cała szafka bruneta była popisana czarnym markerem. Znajdowały się tam m.in. wyzwiska typu "ciota", "kutas" i tak dalej. Chłopakowi odebrało mowę z resztą tak samo, jak jemu przyjacielowi.
- Kto mógł to zrobić? - Spytał z niedowierzaniem Scott.
- Nie mam pojęcia, ale przysięgam, że się do cholery dowiem. - Oznajmił zdenerwowanym głosem Stiles. Chwilę jeszcze poślęczeli nad poszkodowaną szafką i udali się do szatni na trening. Stilinski z przygnębioną miną usiadł na ławce i zaczął się przebierać. Wszyscy byli już przebrani prócz niego i Scotta. Trener wszedł do pomieszczenia.
- McCall, Stilinski! Ile mamy na was czekać? Spójrzcie, wasi koledzy juz dawno się przebrali.
- Przepraszamy trenerze, ale ktoś pomalował szafkę Stiles'a i to dlatego się trochę spóźniliśmy. - Usprawiedliwił ich Scott. Co się dziwić trenerowi? Stali tam przez prawie całą przerwę, a teraz muszą na nich czekać. Kątem oka zauważył, że Derek Hale - chłopak starszy o rok od Stiles'a i szkolny mięśniak oraz zawodowy gracz lacrosse uśmiechnął się złośliwie, gdy McCall wspomniał o szafce przyjaciela. A może to on ją tak urządził? W sumie Stiles wcale by się nie zdziwił, Hale dręczył go od początku roku. Miał grupkę swoich podwładnych, którzy wraz z nim uwielbiali uprzykrzać życie chłopakowi. Nie mieli do tego żadnych powodów. Gdy Stiles raz spytał Dereka dlaczego to robi odpowiedział, że drażni go nawet to, że Stilinski oddycha. Brunet nie wiedział czemu starszy chłopak tak bardzo go nienawidzi, Stiles przecież nic mu nie zrobił, nie odbił dziewczyny czy nie był lepszy w lacrosse. Wręcz przeciwnie, był beznadziejny, a mimo to grał w pierwszym składzie. Najdziwniejsze jednak było to iż Stiles nigdy nie miał Derek'owi za złe, że wyzywa go na każdym kroku, drwi z niego, a czasem nawet szarpie. Nie miał pojęcia dlaczego, ale coś sprawiało, że Hale wydawał się interesującym człowiekiem dla brązowookiego, coś przyciągało go do tego seksownego i niesamowicie przystojnego bruneta. Gdy już się przebrali zwartą grupką wyszli na boisko Stiles postanowił dziś dać sobie porządny wycisk. Pomimo, że nie lubił biegać, a jego kondycja była jedną z najgorszych w całej drużynie, tym razem chciał udowodnić sobie i wszystkim (czyt. Derek'owi), że wcale nie jest taką ciotą za jaką go uważają. Miał dość tego, że Hale i jego koledzy mu dokuczają tylko dlatego, że po prostu irytuje ich jego istnienie. Od razu puścił się spokojnym truchtem nie czekając nawet na zdziwionego Scott'a. Zwykle Stiles zanim zaczął biec jeszcze trochę pomarudził, że tak bardzo tego nie lubi. Biegł dalej nie zwracając uwagi na chłopców, którzy już dawno go wyprzedzili. Znalazł się wśród nich również Derek, który mijając Stilinskiego szturchnął go lekko ramieniem. Chłopak zignorował to. Zawsze ignorował złośliwe uwagi ze strony innych uczniów. Jeżeli się pojawiały, ponieważ większość uczniów tolerowała Stiles'a lub nie zwracała na niego uwagi zajmując się swoimi sprawami. I dobrze. Chłopakowi wystarczał McCall i nie odczuwał potrzeby założenia własnej paczki. Chłopcy od dziecka trzymali się razem i raczej nie chcieli tego zmieniać. Oho, zaczęło się, pomyślał, kiedy poczuł w boku nieprzyjemne kłucie. Starając się na to nie zważać biegł dalej wyznaczonym przez siebie tempem. Usłyszał za sobą głos. Odwrócił głowę i ujrzał uśmiechającego się Derek'a. Co? Przecież przed chwilą...No tak, przecież nie każdy ma tak słabą kondycję, jak ja, westchnął w myślach. Teraz Hale biegł na równo z brunetem. Przewrócił oczami, gdy poczuł wzrok zielonych oczu na sobie.
- Co tak wolno, Stilinski? - No tak, on już robi drugie kółko, a ja jeszcze pierwszego nie skończyłem, pomyślał. Nie miał tchu, aby odpowiedzieć, choć Derek oczekiwał odpowiedzi.
- Aż taki słaby jesteś? - Stiles nie chciał już tego słuchać, więc momentalnie przyspieszył.
- Whoa, jaki sprint! - Zawołał za nim Hale i wtedy cierpliwość chłopaka się skończyła. Zatrzymał się, odwrócił i zaczął iść zdenerwowanym krokiem w stronę starszego, który także przestał biec i z groźnym wyrazem twarzy zmierzał ku Stiles'owi.
- Możesz w końcu przestać mnie dręczyć, hm? - Stilinski popchnął chłopaka i dopiero po chwili zorientował się, że to nie był dobry pomysł. Wściekły Derek złapał go za bluzkę i rzucił nim przed siebie, jakby był jakąś pieprzoną szmacianą lalką. Podszedł do niego i zaczął okładać pięściami. Stiles przez chwilę zdołał się bronić siłując się z przeciwnikiem, choć wiedział, że to bez sensu. Hale był o wiele silniejszy. Dostał w szczękę od bruneta. Wyrywał się chłopakowi, bił go pięściami po brzuchu, ale ten się tym nie przejmował i po raz kolejny go uderzył tym razem trafiając celnie w nos. Stiles poczuł ból, jednak na szczęście jego nos nie był złamany. Dostał jeszcze kilka razy w brzuch zanim trener ściągnął Hale'a z jego obolałego ciała.
- Co to miało znaczyć do cholery?! Stilinski wszystko w porządku? - Mężczyzna pomógł mu wstać.
- Tak, jest ok.
- Jesteś pewny, że nie potrzebujesz pomocy pielęgniarki? - Dopytywał.
- Nie, naprawdę.
- Dobrze, w takim razie obaj siadacie na ławkę. I nie myśl, że nie widziałem, jak go sprowokowałeś! - Pogroził mi palcem.
- To nie możemy po prostu iść do domu? - Zirytował się zielonooki.
- A ty mnie nie denerwuj, Hale. I tak masz już dużo problemów. Na ławkę już! - Powlekliśmy się na swoje miejsce. Masowałem bolące miejsca podczas, gdy Scott posłał mi pocieszający uśmiech. Więc niestety musiałem grzać ławę obok chłopaka, z którym przed chwilą się pobiłem. Westchnąłem. Serio zaczynała go już męczyć ta jego nienawiść. Nie mógł chłopaka po prostu ignorować? Aż tak bardzo go wkurza? Automatycznie brunetowi zrobiło się przykro, choć wmawiał sobie, że to nieprawda. Nie jest słaby. Nie przejmuje się jakimś idiotą, który się na nim wyżywa. A jednak...
Stilinski mimo zaszłego konfliktu chciał szczerze porozmawiać z chłopakiem. Niestety nie miał pojęcia, jak zacząć rozmowę. Co chwilę nabierał powietrza i już miał coś mówić, ale się powstrzymywał. Na jego nieszczęście nie uszło to uwadze Hale'a, który wreszcie zirytowany warknął:
- Czego chcesz?
- Chcę wiedzieć dlaczego mnie tak nienawidzisz. Cały czas mnie wyzywasz, popychasz na przerwach. Po prostu, nie rozumiem, co takiego we mnie jest, że darzycie mnie takim obrzydzeniem. - Ostatnie zdanie brunet wypowiedział nieco ciszej, bo naprawdę było mu smutno z tego powodu. Nic nikomu nigdy nie zrobił, a oni ciągle mieli do niego jakieś wąty. Derek widząc smutnego Stiles'a pomyślał, że nie jest to ciekawy widok, ale jego twarz pozostała kamienna.
- Nie potrafisz zrozumieć, że mnie wkurzasz? Poza tym, nie narzekaj. Nigdy jeszcze nie widziałeś mnie, gdy naprawdę kogoś nienawidzę. - Odrzekł sucho.
- Więc mnie nienaprawdę nienawidzisz?
- Tego nie powiedziałem. Wiedz tylko, że mam większych wrogów niż ty.
- Ale ja nie chcę być twoim wrogiem. - Szepnął Stiles, a Derek'a zamurowało. Nie, to zaszło za daleko. Nie mógł na to pozwolić.
- To masz problem, cepie. - Syknął najwredniej, jak umiał i odszedł pozostawiając syna szeryfa samego.Stiles wracał właśnie z pizzerii, w której spotkał się z przyjacielem. Scott musiał jeszcze gdzieś jechać, więc szedł sam. Było ciemno, a jedynym źródłem światła były oczywiście latarnie. McCall znacznie poprawił brunetowi humor i Stiles za to go kochał. Nawet jeśli jest niewiadomo, jak źle Scott potrafił go zawsze pocieszyć. Chłopak kopnął kamyk, który chwilę później wpadł do kanału. Usłyszał czyjś śmiech. Jakaś grupka chłopców. Tak, Stiles. Jakaś. A wśród niej oczywiście Derek Hale. Brunet zaczynał mieć podejrzenia czy starszy kolega go przypadkiem nie śledził, aby uprzykrzać mu życie na każdym kroku. Szli na przeciw siebie i kiedy zielonooki zobaczył Stilinskiego na chwilę przystanął. Zaraz jednak przybrał swoją drwiącą maskę i złowieszczo uśmiechnął się do Stiles'a, który spuścił wzrok.
- Idźcie dalej chłopaki. Ja za chwilę was dogonię. - Powiedział, a jego paczka wyminęła bruneta i poszła dalej. Stiles również się nie zatrzymał, nawet, gdy Hale zaczął iść obok niego.
- Nie boisz się sam wracać do domu? Tym razem twój kochany przyjaciel Cię nie uratuje.
- Przed czym? - Spytał chłopak zanim został przyciśnięty do ściany. Pomyślał sobie, że trochę jednak boi się Derek'a. Patrzył na niego groźnym wzrokiem, ale Stiles postanowił powiedzieć brunetowi całą prawdę o nim. Może w końcu chłopak da mu spokój.
- Wiesz co? Nie mam pojęcia, dlaczego mnie nie znosisz, bo nikt normalny nie zaczyna nienawidzić drugiego człowieka bez powodu. I szczerze? Nie interesuje mnie to. Wyładowujesz na mnie swoje emocje, bo nie wiem, może masz ciężką sytuacje w domu czy cokolwiek innego, ale to tylko i wyłącznie oznaka słabości i tchórzostwa, wiesz? Nie potrafisz sobie sam poradzić z problemami, więc stajesz się nim dla innych ludzi myśląc, że to pomoże. To żałosne, Derek. Wiem, że teraz pewnie mnie pobijesz, ale ktoś ci wreszcie musiał uświadomić, jakim idiotą jesteś. - Stilinski nie owijał w bawełnę. Powiedział Hale'owi, co o nim myśli i był z siebie dumny. Mógł się założyć, że nikt mu tego nigdy nie powiedział. Że jest tchórzem. Ale cóż na to poradzić, taka prawda.
Derek patrząc na przystojną twarz nastolatka i słuchając jego słów, które go zabolały myślał nad sensowną odpowiedzią. Stiles miał rację. Był tchórzem, lecz niestety nie pod tym względem, co myśli. Brunet pomyślał, że skoro młodszy powiedział prawdę to on też powinien to zrobić. Tylko, że prawda była tak bardzo wstydliwa i nie pasująca do Derek'a.
- Nie ruszają mnie Twoje słowa, pokurczu. Nic nie cofnie mojej nienawiści. - Tylko to zdołał wykrztusić.
- Kłamiesz, Derek. - Powiedział, a chłopak przeklął w myślach to iż Stilinski jest synem szeryfa. - Odpowiedz mi. Dlaczego się nade mną znęcasz? - Rozkazał, a Hale nie czuł się już tak silny, jak wcześniej. Stiles widział wyraźne zakłopotanie na jego twarzy.
- Bo chcę, jak najbardziej oddalić Cię od siebie. Cholernie mi się podobasz, a gdy tylko usłyszałem, że nie chcesz być moim wrogiem musiałem jeszcze bardziej Cię od siebie odepchnąć. Od czasu, gdy zacząłeś mi się podobać nie mogłem dopuścić, abyś ty poczuł to samo. - Wyznał, a Stilinski pomyślał, że nic z jego wypowiedzi nie zrozumiał.
- Skoro ci się podobam to dlaczego się o mnie nie starasz? - Spytał cicho.
- Bo wiem, że ten związek by nie wypalił. Tylko by Cię zranił. - Odpowiedział szybko i stanowczo Derek.
- Skąd wiesz? Nie możesz tego przecież wiedzieć, nikt nie może! - Oburzył się. - Podobam ci się, a ty zamiast coś z tym zrobić to utrudniasz mi i sobie życie!
- Żebyś nie musiał cierpieć. - Oznajmił spokojnie chłopak. Stiles nie podzielał jego opanowania.
- To bez sensu! - Awanturował się młodszy nie zwracając uwagi na to, że Derek dalej trzyma go delikatnie za ramiona. - Skoro naprawdę mnie kochasz to pocałuj mnie. Teraz. No dalej! Pocałuj mnie! - Hale wiedział, że brunet go prowokuje, ale zrobił to. Pocałował Stiles'a. Pocałunek nie trwał długo, wymienili się tylko kilka razy muśnięciami po czym zielonooki odsunął się od Stilinskiego. Chłopak patrzył na niego w lekkim szoku. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Jesteś żałosny i mocno stuknięty. - Warknął, wyrwał się Derek'owi i zdenerwowanym krokiem ruszył w stronę domu.
Po drodze rozmyślał nad słowami kolegi i nad pocałunkiem, którym go obdarzył. Prychnął pod nosem. Zachowanie Hale'a było dla niego niezrozumiałe i głupie.
Bez słowa wbiegł do swojego pokoju i rzucił się na łóżko. Dzisiejszy dzień był nieprzyjemny i skomplikowany, a Stiles nie wiedział już, co ma o tym wszystkim myśleć. Ale wiedział jedno. Derek Hale jest dziwny.I oto wbijam z pierwszym one shotem, którym jest oczywiście Sterek :)
CZYTASZ
one shots | fandomy
Romancezbiór pisanych przeze mnie jednorazowych opowieści, bo praktycznie nigdy nie kończę długich opowiadań teen wof, marvel, it, hannibal, the 100, sherlock, anime