-Przepraszam.
-Nie przepraszaj.
-Ale i tak przepraszam.
-Już mnie to nie interesuje.
Ale obydwoje wiedzieliśmy, że interesowało. Za dużo czasu, śmiechu i rozmów ze sobą spędziliśmy. Dlatego nawet próba kłamstwa nie miała sensu.
Ale nie umiałam wykrztusić nic bardziej kreatywnego. Cóż. On zawsze tak na mnie działał.
- Słuchaj, ...
-Nie ma żadnego "słuchaj". Po prostu nie.
-Ale...
-"Ale" też nie ma.
-Cholera, Judy!
-Ta sama sytuacja.
-Judy, ja nie chciałem, żeby to tak wyszło. Ale moje życie nie wygląda tak jak powinno czy chcę.
-Czemu mi to mówisz?
-Bo nigdy nie chciałem.
Moje struny głosowe dawały mi wyraźne znaki, że jak powiem coś jeszcze to wszyscy usłyszą, jak bardzo zależy małej Judith.
Więc uciekłam. Park, nasz park, były park, który nigdy nie będzie już zielony, w którym nie będzie na mnie czekał ten zielonooki brunet. Park, który już zawsze będę omijać. Który pogrzebię w pamięci. I nigdy nie odkopię.
Całe szczęście mój dom był na tyle blisko, że nikt nie zdążył zobaczyć strumieni moich łez. Zamknęłam się w pokoju i modliłam się, aby usłyszeć dzwonek telefonu. To się nie stało.
-Kochanie?- mama za drzwiami. Sygnał oznaczający zaniepokojenie.
Brak odpowiedzi. Brak zasięgu. Brak reakcji. Bo brak emocji. Bo brak jego.
Nie chciałam jej tu. Właściwie
nie chciałam nikogo oprócz Daniela. Nawet siebie samej bez niego.
CZYTASZ
Za bardzo, za mocno
Teen FictionOna kocha zbyt mocno. Świat runął. Jak żyć bez miłości? Czy to życie ma sens?