6.

20 2 1
                                    

              Szkoła. Muszę dzisiaj z kimś pogadać. Zawrzeć znajomości, znaleźć koleżanki i kolegów. Cokolwiek.
           Wchodząc do szkoły czułam na sobie gapiowskie spojrzenia uczniów. Po tej wczorajszej scenie z Danielem mogłam się tego spodziewać.
             Zauważyłam kilka dziewczyn, z którymi mogłabym nawiązać kontakt.
Zdecydowałam się podejść do rudowłosej, drobnej. Wyglądała niegroźnie, a wręcz całkiem potulnie.
Boże, co mam powiedzieć? Nie lubię zapoznawać ludzi. Czy oni mnie mogą podejść do mnie? Intuicja im nie podpowiada, że potrzebuję przyjaciela, a jestem nieśmiała?
              Cóż, nie czytają mi narazie w myślach, więc muszę poświecić całą pewność siebie i po prostu powiedzieć "cześć". Wiedziałam, że jak to się stanie, to się otworzę i nie będę miała problemu z rozmową, ale pierwszy krok...
              Postanowiłam zamiast myślenia  po prostu podejść. W najgorszym wypadku, więcej z nią nie pogadam, a w najlepszym znajdę przyjaciółkę na całe życie. Rachunek opłacalności podpowiedział mi, że mam tam iść.
-Hej, jestem Judy- wymusiłam przyjacielski ton i uśmiech.
-Mary, miło cię poznać- odwzajemniła uśmiech.
-Nie przeszkadzam ci?-zapytałam.
        I po tym pytaniu przegadałyśmy całą przerwę obiadową. Dowiedziałam się o niej mnóstwo.
        Mary pochodzi z Irlandii i 6 lat temu przyjechała do Londynu. Chodzi do równoległej klasy i uczy się francuskiego, tak jak ja. Uwielbia historię i naukę nowych języków.
Na następnej przerwie przedstawiła mi swoje przyjaciółki- Britt i Serenę. Obydwie były filigranowymi blondynkami. Britt była fizycznym geniuszem, a Serena podobnie do mnie lubiła angielski i chemię. Od razu zapalałam entuzjazmem do niej.
Przez cały dzień nie widziałam Daniela. I było mi z tym dobrze. Skupiłam się na nowych koleżankach, nie myślałam o problemach. Przez chwilę moim ciałem wstrząsnęła euforia. Chciałam, aby chłopak zobaczył, że mi nie zależy. Gdy tylko ta myśl pojawiła się w mojej głowie, poczułam się jak kłamczucha. Nie chciałam, żeby tak poczuł, aby go to choćby w 1% zraniło.
Ale czemu tak bardzo mi zależy? Dlaczego chcę go traktować jak porcelanową laleczkę, gdy zachował się jak ostatni dupek? Z jakiego powodu tak bardzo nie chcę jego bólu?
Te myśli dokońca dnia wybiły mnie z rytmu. Ciągle próbowałam odpowiedzieć na pytanie, choć gdzieś głęboko wiedziałam dlaczego. W tym momencie pojawiły się 2 pytania. Stare i nowe: czemu się nie chcę do tego przyznać, nawet sama przed sobą?

Za bardzo, za mocnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz