Poniedziałek. Po tygodniu nieobecności idę do szkoły. I zobaczę Daniela. On nie ma dla mnie znaczenia. Haha, nie kłam Judy, wiesz że ma. Zawsze miał.
W drodze do szkoły, ubrana w luźną, białą bluzkę i podarte jeansy jak zwykle towarzyszyły mi zbyt długie spojrzenia nastoletnich chłopaków. Gdy byłam z nim nie zwracałam na nich uwagi. Teraz jednak denerwowało mnie to. Nie mają się na co gapić?
Przekraczając drzwi do szkolnych murów, wzrokiem szukałam Daniela. Przyzwyczajenie. I zauważyłam. Stał przy swojej szafce. 114- zawsze pamiętam ten numer. Ruszyłam do mojej 203 szybkim krokiem, patrząc na ludzi po prawej (jego była po lewej). Może mnie nie widzi? To był jednocześnie rodzaj prośby, żeby to zrobił i błagania, żeby nie spojrzał. Wygrała prośba.
-Judy!- jego zbolały krzyk za mną usłyszeli wszyscy. Świetnie...
To był przełom, który zaszokował wszystkich tak, że zapadła cisza- nie odwróciłam się.
-J., proszę- jego głos był coraz bliżej.
Słyszałam jego kroki, aż nagle poczułam rękę na ramieniu. W tym momencie pozostali uczniowie zaczęli prowadzić udawaną rozmowę i próbowali pokazać, że nie podsłuchują.
-Jodie, porozmawiajmy. Nie rób scen.
-To ty tu robisz sceny, Daniel.
-Nie utrudniaj, ok?
-Ty nie utrudniaj! Staram się, a ty wszystko niszczysz! Daj mi spokój!- odbiegałam od niego. Usłyszałam jedynie jego szept:
-To dla ciebie.
W tym momencie nie wytrzymałam. Wróciłam, wzięłam go za rękę i pociągnęłam go na opustoszały dziedziniec szkolny.
-O co ci chodzi?!- nie mogłam już milej.
-O nic mi nie chodzi.
-Masz mi coś do powiedzenia?- czułam, że się rozklejam.
-Spokojnie, J.- uspokajał mnie jakby wiedział, że za chwilę się rozpłaczę.
-Nie? W takim razie zamilcz. Już o tobie zapomniałam- kłamstwo.
Nie wierzył mi i miał rację, więc w akcie desperacji, podbiegłam do pierwszego, lepszego przystojniaka i pocałowałam go prosto w usta. Nie kojarzyłam go. Zwykle cały czas łaziłam z Danielem i nie zwracałam uwagi na innych ludzi.
O dziwo, oddał pocałunek. Kiedy skończyliśmy tę szopkę Danny'ego już nie było, w końcu pokazałam, że mi niezależy.
Dopiero wtedy przyjrzałam się mojej ofiarze. Wysoki blondyn z niebieskim oczami.
-Przepraszam. Pewnie masz dziewczynę, która to widziała i właśnie zrujnowałam ci życie, tak jak moje zostało, a ona przyjdzie i da mi w twarz za chwilę- przepraszałam.
-Wow, aż tak źle nie będzie- i zaczął się śmiać.
-Judy- przedstawiłam się.
-Isaac, miło cię poznać, choć w dziwnych okolicznościach.
-I to jak... Jeszcze raz przepraszam za tę akcję. Nie wiem co mi do głowy strzeliło- wymamrotałam.
-Nie przepraszaj. Chciałbym więcej takich odstrzałów- mrugnął do mnie zalotnie.
-To... miłego dnia- pożegnałam się.
Kiedy już odchodziłam, usłyszałam wołanie nowo poznanego:
-Do zobaczenia na chemii!- poprawka: nie kojarzonego.
CZYTASZ
Za bardzo, za mocno
Novela JuvenilOna kocha zbyt mocno. Świat runął. Jak żyć bez miłości? Czy to życie ma sens?