Rozdział 7- ROZALIE

38 4 1
                                    

Rozalie to typowa słodka dziewczyna. Prawie zawsze ubiera się na kolorowo. Nie robi sobie makijażu poza ustami na których często widać różową szminkę lub błyszczyk. Najczęściej chodzi w rozpuszczonych włosach lub koku, w klasie jest lubiana. Ma dużo przyjaciół w tym, dopiero co poznaną Cloud. Lubi gdy ludzie jej się zwierzają a ona im pomaga. Najczęściej są to problemy miłosne w których czasami musi się nieźle nabiegać żeby uzyskać najmniejszą informację. Nie lubi zostawiać czegoś nie skończonego. I bynajmniej nie chodzi o nie dojedzoną zupę mieloną (jest naprawdę pyszna) Porostu jak coś zacznie to nie spocznie póki osiągnie zadowalającego efektu. Rozalie jest bardzo dobrze zorganizowana. Lubi wydawać polecenia (ty pewnie też ) ale woli działać sama. Oczywiście pomoc zawsze się przyda ale najważniejsze sprawy załatwia OSOBIŚCE.

Roz z uśmiechem na ustach, paradowała po szkole. Celem jej wędrówki był łącznik-miejsce potkań tych najbardziej lubianych. Na parapecie siedziała Cloud. Gadała z Nickiem. Dziewczyna z chęcią przyłączyła się do rozmowy. -...na główkę!-wykrzyknął chłopak a Cloud wybuchła śmiechem. Niezły suchar-pochwaliła. Miło mi-odparł dumny z siebie Nick. Nagle Tom zawołał go do siebie więc pobiegł do przyjaciela jak najszybciej mógł. Dziewczyny zostały same. -o, hej!-przywitały się w tym samym czasie. -Wszem i wobec, szanowna Cloud'yno, zapraszam cię na przechadzkę po parku, która odbędzie się...dziś po lekcjach-tu Roz się uśmiechnęła. Ależ oczywiście przyjdę-odpowiedziała równie dystyngowanym tonem, Cloud. A więc jesteśmy umówione-dodała Rozalie. Lekcje były nudne i słabe (tak jak oceny ;) ) więc może przejdźmy do spotkania. Roz, zaprowadziła przyjaciółkę na...tajną polanę Toma i Nicka! -Wiesz...-zaczęła- nie uważasz że pewni dwaj chłopcy z naszej klasy zachowują się...dziwnie? -Dziwnie w pozytywnym czy negatywnym znaczeniu?-zapytała Cloud. -Dobrym, złym...sama nie wiem.-odparła. Eee...no ten Nick i Tom są pozytywnie zakręceni, ale ostatnio zachowują się jakoś inaczej. Ta taką odpowiedź właśnie czekała. -Już wiem dlaczego tak się zachowują!- wykrzyknęła. -Bo się w kimś zakochali?-spytała koleżankę. -Nie głuptasku- uśmiechnęła się Roz. Wczoraj przyszli tu i...-przez moment się zawahała, tak zdradzać sekret przyjaciół?-ale nikomu nie powiesz? -NI-KO-MU!- Obiecała Cloud -Dobra, widzisz to drzewo?- spytała. Cloud skinęła głową. Postanowiła najpierw zdradzić siebie. Posługuję się telekinezą i potrafię wstępować w przedmioty- wyznała- to ja sprawiłam że krzesło Elli nagle ożyło a wczoraj, stałam się drzewem. -Tym?-spytała z niedowierzaniem Cloud. -Tak, tym-przytaknęła- wczoraj podsłuchałam ich rozmowę. -Widziałam co robili-opowiedziała przyjaciółce o niezwykłych zdolnościach Nicka i Toma. Cloud była zdziwiona ale nie aż tak bardzo jak mogła by się spodziewać Roz. -Teraz ja musze ci się do czegoś przyznać powiedziała Cloud'ynka- jesteś pierwszą osobą której to mówię. (nie licząc kiedyś rodziców)

Kiedy skończyła opowiadać obie siedziały w milczeniu. Nagle Cloud znieruchomiała. -Słyszysz to?-spytała koleżanki. -Nie- odparła Rozalie. Jak możesz TEGO nie słyszeć?- krzyknęła zniecierpliwiona. -Idą tu-oznajmiła Cloud. -Kto idzie?-zapytała Roz. -Posłańcy-odparła-Uciekajmy!-krzyknęła. Złapała kumpelę za rękę i zaczęła biec. -Cloud!-wykrzyknęła zdyszana Rozalie- co się tutaj dzieje?!-ledwo dawała radę mówić-kim są Posłańcy?! Czemu ja ich nie słyszę i czemu uciekamy?!-wychrypiała. -Nie mamy czasu na wyjaśnienia!-odpowiedziała Cloud biegnąc dalej. Po sześciu kilometrach dziewczyny nie miały już siły. Były wymęczone, brudne i głodne ale nie mogły się zatrzymać. I pomyśleć że to Rozalie chciała żeby tu przyszły. Jej towarzyszka gwałtownie się zatrzymała. Spojrzała się w tył. Nagle padła na ziemię, pociągając Roz za sobą. Za nim ta zdążyła coś powiedzieć Cloud zasłoniła jej usta ręka. Biegły już ponad pięć kilometrów. Leżały tak za liściach, pod drzewem. Gdy tylko Cloud przybrała normalne tępo oddychania, przełknęła ślinę i wyszeptała coś do małej dziupli. Dziwne że Roz wcześniej jej nie zauważyła. Nagle z dziupli wynurzyła się ręka ubrudziana żywicą, pyłem i suchymi igiełkami. Ręka pomachała do przyjaciółek przyjaźnie i niespodziewanie wciągnęła je do środka drzewa. Nawet ja nie wiem jak zmieściły się w tak małej dziupli. Leciały w dół bardzo długo. W końcu poczuły że grawitacja przestaje obowiązywać wiec delikatnie musnęły podłogę. Obie miały wrażenie że gwałtownie straciły na wadze. Czuły się...lekkie. Okazało się że ręka która wciągnęła je tutaj, należała do karła łudząco przypominającego irlandzkiego leprechuna. To właśnie on towarzyszył im przez cały lot i to właśnie on prowadził je teraz długim korytarzem bardzo podobnego do tego szkolnego. Przez cały czas oświecał drogę wielką pochodnią. W końcu zatrzymali się przed wielkimi zdobionymi wrotami. Karzeł zapukał w nie cztery razy. Po kilku chwilach zostały otwarte przez dwóch odźwiernych przypominających krzaki. -Pokłońcie się przed Matką Naturą!- krzyknął karzeł.

~Magic_Helen

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 17, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

PowołaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz