2 Chlod
Budziłam się w nocy co najmniej cztery razy.
Nie byłam pewna, czy to dlatego, że aż tak nakręciłam się opowieścią o Carrie White, czy dlatego, że... Właśnie, co się właściwie stało?
Chciałabym na to odpowiedzieć. Za oknem prócz deszczu pojawił się ogromny wiatr. Gałęzie drzew uderzały o moje okna niczym szpony wielkiego potwora.
Jednak to nie było to. Nie jestem aż tak wielkim tchórzem, ale tej nocy naprawdę się wystraszyłam.
Pod kołdrą było mi niesamowicie ciepło. Ale pamiętacie taki przesąd z dzieciństwa, że pod kołdrę nie wejdą potwory? Dlatego też nie zamierzałam wystawiać nawet koniuszka palca zza mojej kołdry.
Nie zrobiłam tego, dopóki nagle z pokoju nie zrobiło się przeraźliwie zimno, a mojego ciała nie przeszedł dreszcz.
Powtarzało się to wiele razy, jednak zbyt się przestraszyłam, aby cokolwiek z tym robić. Wmawiałam sobie cały czas, że to wiatr otworzył okna w pokoju i dlatego jest tak zimno.
W końcu zasnęłam, powtarzając sobie w myślach, że naczytałam się horrorów i potem bredzę przez całą noc.
Starałam się myśleć trzeźwo. Najbardziej chciałam się napawać tym, że śpię po raz pierwszy w miejscu, które będzie dla mnie domem. Chciałam mieć z tym związane najlepsze wspomnienia.
Przebudziłam się, wtulając w siebie coś dużego i puchatego. Zalazła mnie fala grozy. Otworzyłam oczy i okazało się, że przytulałam do siebie Rozkosznego, który był tym tak zadowolony, że nawet obdarzył mnie tym honorem i ustawił się twarzą, a nie ogonem do mnie.
Pogłaskałam go, lekko zbudzając ze snu, a następnie sama podniosłam się na łóżku. Spojrzałam w stronę okna. Dalej lało na zewnątrz, przez co poranek stał się ponury.
Najbardziej zaniepokoiło mnie to, że okno było zamknięte. Więc to nie mógł być wiatr. Cóż, z pewnością była to moja chora, zmęczona wyobraźnia.
Zawsze byłam rannym ptaszkiem, uwielbiałam wstawać rano i podziwiać jak dzień budzi się do życia. Ten zapach poranku, lekki wietrzyk, śpiewające ptaki i ta atmosfera... Coś pięknego.
Teraz musiałam się przygotować na zupełnie inne poranki. Podeszłam do okna i westchnęłam cicho. Lało nieprzerwanie. Ulewa wprawdzie nie była duża, ale cała szyba była w przezroczystych kroplach. Niebo było szare i niewyraźne.
Nie mogę przestać myśleć o tym miejscu, jako o czymś niesamowicie depresyjnym. Może mama dlatego wybrała to miejsce? Nie chciała myśleć pozytywnie, wolała, aby pogoda przypominała jej stale o jej ponurym nastroju?
Nie chcąc myśleć o tym dłużej narzuciłam na siebie pomarańczową piżamkę i zeszłam po schodach na dół. Stopnie skrzypiały cicho pod wpływem mojego ciężaru. Otuliło mnie przyjemnie ciepło na przedpokoju.
W całym domu unosił się piękny zapach smażonych omletów. Słyszałam cicho grające radio i odgłos skwierczącej patelni.
Weszłam do kuchni, opierając się o ścianę. Rozkoszny stanął między moimi nogami, ocierając się o mnie. Jego mruczenie sprawiło, że mama nagle odwróciła się i wytrzeszczyła oczy.
– Och, córciu, wybacz. Nie przywykłam do tego, że odwracam się i za mną ktoś jest – zaśmiała się z własnego zachowania.
Podeszła do mnie i przytuliła mnie. Pachniała olejem. Miała na sobie białą koszulkę. Była na nią trochę za mała, opinała ją, ukazując każdy zwałek tłuszczu na jej brzuchu. Zielone sztruksowe spodnie wyglądały komicznie, jednak dodawały mamie wyglądu, beztroskiej trzpiotki, jaką kiedyś się zdawała być.
CZYTASZ
Nocny Stróż ✔️
VampireW dniu swoich dziewiętnastych urodzin, Natalia przeprowadza się do innego miasta, opuszczając swojego ojca na rzecz matki, z którą nie miała od dawna kontaktu. W nowym miejscu od początku zaczęły pojawiać się rzeczy, które zdarzyć się nie powinny. T...