1

604 24 0
                                    


Dżdżystym i chłodnym dniem zaczynam moją pracę w Arkham Asylum. Szybko i zwinnie przyszykowałam się do wyjazdu. Wyszłam z domu i kierowałam się w stronę mojego niebieskiego auta. Szybko wyciągnęłam kluczyki z torebki i zaczęłam podążać w stronę psychiatryka. 

 Dzisiaj podobno mieli mi przydzielić nowego pacjenta. Spokojnie weszłam do budynku i już po chwili byłam przy drzwiach mojego gabinetu. Usiadłam przy biurku i zaczęłam wypełniać moją papierkową robotę. Po chwili, gdy już kończyłam moje obowiązki usłyszałam pukanie do drzwi. Krzyknęłam uprzejmie:

-Proszę!

Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a w nich ujrzałam wysokiego mężczyznę w średnim wieku.

-Czy wybrałaś już swojego pacjenta?

Szczerze to z nadmiaru roboty zupełnie o tym zapomniałam, ale szybko postanowiłam to nadrobić.

-Jeszcze nie wybrałam. Czy mógłbyś dać mi listę pacjentów.

-Oczywiście. -położył kartotekę na moim biurku.

Szybko przeleciałam wzrokiem na wszystkie nazwiska. Jednak moją uwagę przyciągnął jeden pacjent. Był to Pan Joker.

-Myślę że już jestem zdecydowana.

-Dobrze, to kto jest tym szczęśliwcem?

-Pan Joker.

-Harleen, czy jesteś pewna tego wyboru to jest naprawdę chory i niebezpieczny człowiek!

-Tak na pewno. Jestem zdecydowana.

-No dobrze, tylko pamiętaj ze on jest naprawdę nieprzewidywalny.

Wybrałam tego pacjenta na szybko i bez przekonania, ale myślę, że dokonałam dobrego wyboru. Naprawdę  przykuł moją uwagę.

Szukałam jego sali po całym Arkham, aż w końcu dotarłam do sali 323. Spojrzałam w małe okienko w drzwiach. Jednak największym zdziwieniem dla mnie było to, że przy jego celi stali dwaj uzbrojeni strażnicy.

-Dlaczego akurat przy jego sali stoicie, a przy innych nie?

-Stoimy tutaj na rozkaz szefa. On jest o wiele bardziej walnięty niż inni pacjenci.

-Właśnie mam mieć z nim sesję. Czy mogłabym wejść do środka?

-Jeśli się nie boisz, to wejdź. Gdyby były jakieś problemy, to po prostu krzycz, my zawsze tutaj jesteśmy.

-Dziękuję.

Spokojnym krokiem weszłam do środka. Zauważyłam bladą postać z zielonymi włosami, siedzącą na starym i podartym materacu. Kiedy się do mnie wyszczerzył swoim srebrnym uśmiechem, to szczerze mówiąc troszkę się przeraziłam. Drzwi były już zamknięte, a właśnie w tedy wstał i swoim skrępowanym ciałem usiadł na krześle na przeciwko mnie. Był zawinięty w szary ze starości kaftan bezpieczeństwa.

Nie sądziłam, że będę się bała jednego z moich pacjentów. Pan J. spojrzał mi prosto w oczy. Zobaczyłam w nich szaleństwo i szczerość. Po raz kolejny uśmiechnął się do mnie swoim szerokim uśmiechem, teraz zobaczyłam jego uzębienie w pełnej okazałości. Oczy miał podkrążone, ale przepełnione energią.

-Tęskniłaś?- zapytał z sarkazmem, ale tak jakby mówił do ukochanej osoby.

Dziwne było to że zadał mi takie pytanie-przecież nigdy z nim się nie widziałam, a nawet o nim nie słyszałam. Może to przez jego problemy psychiczne.

-A my się znamy?

-Nie, ale wydaję mi się jak bym cię kiedyś widział.

Zignorowałam jego słowa. Chciałam normalnie przeprowadzić z nim sesję.

-Jestem Dr. Quinzel i mam z tobą prowadzić codzienną terapię o 17:00.

-Miło mi cię poznać, skarbie. Jestem Pan J. ale mów mi Joker.

-Dobrze, Jokerze. Mam do ciebie parę pytań.

Wyciągnęłam z torby notes i pogryziony już przeze mnie ołówek. Zaczęłam zapisywać naszą rozmowę.

-Pytaj o co chcesz, kochana.

-Jak się tu znalazłeś?

-To długa historia, ale głównie za to, że zabijałem.

-Dlaczego to robisz?

-No wiesz, skarbie, to takie śmieszne jak ludzie błagają o litość, a tak naprawdę nic nie wskórają. Bo to ja decyduje co się z nimi stanie.

Po jego słowach, przeraziła mnie myśl, że siedzę sama na przeciwko seryjnego mordercy. Od razu chciałam się wycofać i uciec z tego pomieszczenia, ale wiedziałam że muszę tu zostać i dokończyć nasze spotkanie. Więc cofnęłam się lekko razem z krzesłem i z przerażeniem patrzyłam w jego głębokie, zielone oczy. Po chwili doszłam do siebie i otrząsnęłam się z tej sytuacji. Żeby Joker nie zauważył mojego strachu zaczęłam dalej prowadzić z nim nasz dialog.

-Rozumiem. Czy masz coś jeszcze  na sumieniu... Panie J.?

-No możliwe...- powiedział to tak jakby chciał wykrzyczeć ,,OCZYWIŚCIE!''

-Czyli?- zapytałam z niepewnością.

-Torturowanie, cięcie na kawałki, zabijanie niewinnych ludzi i dzieci...

Mówił to z takim przekonaniem, jakby to była dla niego błahostka. Poczułam dreszcz na mojej skórze, czułam, że on zobaczył strach przeszywający moje ciało.

-Nie bój się kochanie. Nic bym nie zrobił takiej pięknej kobiecie jak ty.

Jego podejście do mnie bardzo mnie zauroczyło. Znów poczułam się jakbym była młoda i znów się zakochała. On wtedy wprowadził mnie w stan błogości. Kiedy się otrząsnęłam, on nadal swój wzrok kierował na mnie, żeby nie wpatrywać się w niego bez przerwy, z ciekawości spojrzałam na zegarek. Wybiła godzina 18:00, to oznaczało koniec naszej sesji.

Kiedy stałam na progu drzwi usłyszałam ciepły i czuły głos ponownie wprowadzający mnie w trans.

-Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy, skarbie.- uśmiechnął się do mnie szeroko.

-Ja też, Jokerze.

Powiedziałam te słowa sucho, ale w głębi miałam nadzieję, że się jeszcze z nim spotkam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i udałam się do gabinetu szefa, aby zdać mu  relacje ze spotkania.


True Love | Harley & Joker |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz