Rozdział 7

70 8 0
                                    

Powstanę

Powstanę jak dzień

Powstanę

Pomimo bólu

15.10.2007

Pstryk.

Pstryk.

Pstryk.

Siedzę na fotelu i bawię się recepturką na nadgarstku. Bycie na odwyku ssie. Nie mogę narzekać, rodzice poświęcili wszelkie oszczędności i aktualnie mieszkam w dużym domu nad jeziorem. Mam tutaj siłownię, konie, swój własny pokój i tradycyjne jedzenie. Terapeuci są bardzo miłymi ludźmi, którzy spędzają z nami mnóstwo czasu. Nie tylko podczas zajęć grupowych czy indywidualnych, ale też w trakcie czasu wolnego.

Jedynym terapeutą, którego nie potrafię rozgryźć jest Tim. Właśnie z nim mam teraz zajęcia indywidualne. Spędza z nami cztery dni w tygodniu i większość czasu zajmują rozmowy w jego gabinecie. Czasami gra z nami w brydża. I zawsze na początku naszego spotkania czeka aż ja się pierwszy odezwę.

Pstryk.

Pstryk.

Tim chrząka. - Więc Chris co wczoraj robiłeś ciekawego?

Podnoszę na niego wzrok. Taa zawsze jako pierwsze zadaje to pytanie. - Jak w każdą niedzielę uczestniczyłem w nabożeństwie w kaplicy, a później przez kilka godzin graliśmy w bilard. Dzień skończyłem na siłowni.

- Dużo ostatnio ćwiczysz. - Zauważa Tim. - Już nie jesteś taki wątły jak pierwszego dnia.

Wzruszam ramionami. Lubię ćwiczyć. Pozwala mi to odreagować całe napięcie i zapomnieć o głodzie. Jak i o tym co zrobiłem. Nie wychodzę z siłowni póki nie drżą mi mięśnie i jestem tak zmęczony i obolały, że od razu po wyjściu spod prysznica idę spać. Dzięki temu przesypiam siedem godzin bez snów, bez pobudek.

- No dobrze to powiedz mi jak spędziłeś kilka dni zanim tutaj przyszedłeś.

- Byłem w domu z rodziną - odpowiadam. - Moja siostra miała osiemnastkę i zrobiłem jej imprezę niespodziankę.

- Imprezę? Nie miałeś obaw przed pójściem na osiemnastkę siostry?

- Ja nie - odpowiadam.

- To zły pomysł - urywa Dominic. - Susie zrozumie jak posiedzimy razem w domu, zjemy tort i będziemy rodziną.

- Przestań pierdolić. - Wstaję z miejsca. - Su nie zasługuje na to, żeby nie mieć imprezy urodzinowej. Robicie z niej więźnia przez to, że ja nim jestem. Nie zasługuje na to!

- Robimy to dla twojego dobra - mówi tata.

- Rozumiem, ale krzywdzicie w ten sposób swoje drugie dziecko.

- Zapytam Carli czy klub jest wolny - mówi nagle mama. - Zróbmy naszemu dziecku prawdziwe urodziny. Jeżeli mamy być rodziną to tak powinniśmy zrobić.

- Twoja rodzina martwiła się o ciebie? - pyta Tim.

- Matki zawsze martwią się o swoje dzieci i są przewrażliwione. Choć tym razem najbardziej protestował mój brat.

- Twój bliźniak?

- Taaa. On też jest przewrażliwiony, ale ma do tego pełne prawo - mówię, wspominając wesele Dominica.

- A jak przebiegła impreza?

- Idealnie. - Uśmiecham się.

Kończymy śpiewać sto lat i Susie ze łzami w oczach zdmuchuje świeczki. Wygląda jakby rodzinny obiad i tort sprawiły jej radość. Zaskakuje mnie jak mądra i wyrozumiała jest moja młodsza siostrzyczka. Nie tupie nogą, że musi siedzieć ze starymi w dniu swoich osiemnastych urodzin. Ucieszyła się ze srebrnego kompletu biżuterii, który jej kupiliśmy. Jej koleżanki dostawały o wiele droższe prezenty, a moja malutka siostra powiedziała, że nic nie chce dostać i w ten sposób dołożyć się do lepszego ośrodka dla mnie. Która nastolatka tak robi? Miałem ochotę sobie przyjebać za bycie egoistą i zerwanie kontaktów z rodziną.

Niezapomniany - tom 2,5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz