Rozdział 8

68 7 0
                                    

Gdybym mógł zacząć od nowa

Daleko stąd

Rozegrałbym to wszystko inaczej

Odnalazłbym drogę

Walentynki 2008

Nudzę sie jak mops. Ponad dwa miesiące siedzę w domu i nie mogę znaleźć pracy. Mówię tutaj o porządnej robocie, bo kilka dorywczych udało mi sie złapać. Wychodzę na podwórko i zaczynam sie rozciągać przed bieganiem. Cały czas moją uwagę przykuwa niezamknięta szopa ojca. W końcu do niej wchodzę i wdycham zapach drewna. Pamiętając jak lubiłem dłubać w drewnie, gdy byłem młodszy, siadam na fotelu z dłutem i bez zastanowienia zaczynam rzeźbić.

- Masz do tego dryg – mówi tata, strasząc mnie na śmierć.

- To nic takiego. – Przerzucam maskę w dłoni. – Przepraszam, że zmarnowałem ci materiał. Nie mogłem sie oprzeć...

Chce wstać, ale tata zatrzymuje mnie i bierze do ręki moje dzieło. – To jest naprawdę dobre synu.

- Dzięki tato.

- Jak szukanie pracy?

- Bez zmian – odpowiadam niechętnie. Kto lubi przyznawać się, że nie ma pracy i żyje na rachunek rodziców. – Niedługo zaczynają budowę przy drodze do Londynu, złożyłem papiery na ochronę.

Tata przygląda mi się przez chwile. – Chcesz to robić?

- Chcę zacząć zarabiać, gdziekolwiek to by miało być.

- A co chciałbyś robić gdybyś mógł wybierać? –pyta tata i spoglądam na maski. - Chciałbym robić coś co ma znaczenie. Nie chcę liczyć godzin do końca pracy, tylko chcę, żeby to była moja pasja.

– Tak myślałem. Słuchaj synu... Mamy mnóstwo pracy w fabryce, bo szkoła chce wymienić wszystkie ławki i krzesła. Nie jest to może najambitniejsze praca i pieniądze jest marna, ale nauczysz sie stolarki i to zawsze jakiś początek. Chyba że nie chcesz pracować ze staruszkiem?

- Bardzo chcę. – Uśmiecham się do taty. – Nie zawiodę cię.

- Wiem Christopher, wiem. A teraz zmykaj stąd, bo jesteś przemarznięty. Matka robi herbatę to się załapiemy.

Wchodzę do domu i siadam na kanapie blisko kominka. Faktycznie przemarzłem, ale nawet tego nie poczułem. Palce bolą mnie od ściskania dłuta, ale to taki przyjemny ból.

- Zaraz odpadną mi nogi – mówi Susie po wejściu do domu.

- Dużo pracy miałyście z Carlą? – pyta mama.

- Dużo? To jest mało powiedziane. Każdy kupował pączki w kształcie serduszek i im więcej różowego lukru na nich było tym lepiej. Przeklęte walentynki.

Uśmiecham sie pod nosem, gdy Su siada koło mnie. Mama przynosi nam herbatę i kładzie na stoliku. Podaję kubek siostrze i patrzę jak się marszczy od nawet najmniejszego ruchu.

- Przykro mi córeczko, że miałaś tak ciężki dzień – mówi mama. – Idziemy z ojcem do teatru, kto by pomyślał, że starzy ludzie też świętują dzień zakochanych.

Mama znika na schodach i uśmiechamy sie do siebie z Susie. Nie wiem jak staruszkowie to robią, ale ich miłość nadal jest silna. Dla nich jest to coś normalnego i powszechnego, ale nie każde dorosłe dziecko widzi jak rodzice spacerują trzymając się za ręce, albo jak każdego ranka tata całuje mamę w policzek, gdy wchodzi do kuchni. Ćwierć wieku szczęśliwi razem.

Niezapomniany - tom 2,5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz