Tydzień później Abigail odważyła się wyjść ze swojego pokoju, szła niepewnym krokiem w stronę jadalni. Gdy wtargnęła do pomieszczenia zobaczyła, że nikogo nie ma, co wprawiło ją w duże zaskoczenie.
Poszła także też do innych pomieszczeń, ale nie zastała nikogo. Czyżby nie było ani jednej osoby? W drodze powrotnej przechodziła obok laboratorium, za szybą zauważyła mężczyznę z ciemnymi włosami, który czytał coś w tablecie. Abigail postanowiła spytać go co się dzieje.
- Ty jesteś ten Banner, tak?- upewniła się wchodząc do środka.
- Zgadza się - odpowiedział zaskoczony, gdyż nie spodziewał się tego, że to właśnie do niego przyjdzie ta kobieta. Przyglądał jej się nieco zmieszany, po czym ostrożnie odstawił tablet i ściągnął okulary patrząc na nią wyczekująco.
- Gdzie są wszyscy?- spytała zdezorientowana.
- Możesz dokładniej sprecyzować to pytanie?
- James, Steve, Sam, Natasha...- wymieniła.
- Z pewnością zajęci swoimi sprawami - odpowiedział - wybacz, ale wyglądasz jakbyś się z choinki urwała - rzekł marszcząc brwi.
- Co ty nie powiesz...- odparła gniewnie przewracając oczami - Ale wiesz co?
-Co? - spytał zaciekawiony.
- Ech, nic. Nie chcę mi się już z tobą rozmawiać, bo dłuższa konwersacja mogłaby skutkować destrukcyjnym zakończeniem - powiedziała prześmiewczo, po czym odwróciła się na pięcie.
- Jeśli moje słowa cię uraziły, to przepraszam - wykrztusił niepewnie oddalając się od niej.
- O, tak lepiej - uśmiechnęła się triumfalnie - Więc powtórzę pytanie. Gdzie są wszyscy?
- Odpowiedziałem już na nie - rzekł narwowo bawiąc się okularami.
- Wiem, że kłamiesz - oznajmiła podchodząc do niego i wywołując niepokój u mężczyzny.
- No dobra, niech ci będzie. Zostali wysłani na misję, w celu zinfiltrowania tajnej placówki Hydry
- Świętnie, po prostu super - syknęła wpadając w szał
- Ja też powinnam była z nimi wyruszyć.-Nie, ty jesteś... jeszcze nie gotowa, ujmując delikatnie.
- Nienormalna - poprawiła go odrzucając pasmo długich loków do tyłu - Wszyscy uważają mnie za szaloną, ale co jak co, to na Hydrze znam się najlepiej.
- Nie wątpię, ale to, co zrobiłaś w Nevadzie odbiło się na twojej psychice, nie oszukujmy się, to widać nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz - wytłumaczył lustrując ją od stóp do głów.
- Minęło tyle czasu, a wy nadal żyjecie tym wydarzeniem - warknęła - Co jest z wami nie tak, ludzie?
- Nie wiem co z nami nie tak, ale niestety muszę powrócić do pracy - oznajmił ubierając okulary i podnosząc tablet z szklanego blatu.
Abigail głośno westchnęła i gwałtownie wyszła. Gdy już dotarła do pokoju rzuciła się na łóżko.
- Gdzie się podziewasz, Loki?- głośno spytała leżąc na posłaniu - Dlaczego nie ma cię od tak długiego czasu?
- Gdzie twój kochaś? Czyżby cię zostawił?- Nagle usłyszała jego głos, który rozprzestrzeniał się po całym apartamencie, poczuła lekki niepokój.
Wyczuła, że był zły. Loki był jedyną osobą której Abigail się obawiała, a zarazem czuła do niego ogromny szacunek.
- Bucky? - spytała zaskoczona podnosząc się do pozycji siedzącej.
CZYTASZ
Abigail Thorne
FanfictionMyśleli, że głównym zagrożeniem był Zimowy Żołnierz, ale oni się mylili, istniał ktoś dużo gorszy, ktoś przepełniony złem i mrokiem... Książka jest podzielona na dwie części, które są zawarte w jednym tomie Okładka stworzona przeze mnie ;)