Rozdział IV: Kłamstwo

171 6 22
                                    

Słońce górowało juz na niebie, a dwie kobiety przemierzały zazieleniony, niegościnny las.

- Nie wiem, czy dobrze robimy będąc nieprzygotowane - powiedziała po pewnym czasie Sigyn, która snuła się po lesie niczym leśna driada.

- Przecież jesteś czarodziejką, więc po co ci inwentarz? - odparła ponuro Abigail, zrywając co chwilę kawałki liści i miętoląc je w palcach.

- Nie jestem żadną czarodziejką! - zaprotestowała oburzona Asgardka
- To wyczarujesz ten swój niebieski ogień i odczarujesz Lokiego

- O czym ty bredzisz? - zmarszczyła brwi - na bogów, to jest wieczny ogień! Nigdy nie gaśnie, nie ma końca i początku.

- Aha - mruknęła Abigail - wiesz, ja się nie wtrącam w to, jak odczarujesz Lokiego.

- I bardzo dobrze, nie potrzebuję twojej prymitywnej pomocy, w ogóle co ty potrafisz, och, przecież nic!

- Idiotka - syknęła pod nosem ciemnowłosa i przyspieszyła kroku - kiedyś, kiedy miałam wielkie moce nie dorastałabyś mi nawet do pięt.

- Nigdy nie byłabyś poteżniejsza od bogini - odparła Sigyn.

- Masz się za boginię? Ciekawe co takiego potrafisz, o boginio - powiedziała kpiąco - jak dotąd widziałam straszenie niebieskim ogniem, który odpatrzyłaś od krainy Przedwiecznego

- Wieczny ogień jest mocą Asgardzką, moją mocą, która aktywowana zostala we mnie.

- I co? Masz zamiar tak odkręcić klątwe na Lokim? Wiecznym ogniem?

- Tak.

- To powodzenia!

- Nie znasz się, więc się nie odzywaj i nie kwestionuj tego, co mówię!

- Wiesz, radź sobie sama, jeśli twierdzisz, że się nie znam i uważasz, że nie mam żadnych pożytecznych umiejętności, to ja zawrócę i poczekam! - skwitowała stanowczo i odwróciła się na pięcie oraz pomaszerowała spowrotem.

Sigyn popatrzyła na nią z pogardą, ale wzruszyła ramionami i powiedziała - i bardzo dobrze, to zadanie dla bogini, a nie wypaczonej ziemianki.

Abigail udała, że nie słyszy tych słów, ale jej wybuchowy charakter nie pozwolił puścić tego płazem, więc rzuciła się z pięściami na Asgardkę, lecz nieuzasadniona siła wydobywająca się gestem ręki Sigyn odepchnęła ją i kobieta uderzyła o drzewo, po czym nieprzytomna upadła na leśne runo.

Abigail widziała bezkresny mrok, w którym pojawił się Przedwieczny leżący na piedestale. Jego zwłoki lekko się unosiły, a oczy nabrały barwy czerwieni. Kobieta z krzykiem przebudziła się i łapiąc z trudem oddech, zdezorientowana badała otoczenie. Noc już dawno zastała, co ograniczało jej pole widzenia, nie widać było księżyca, ponieważ niebo było zachmurzone. Osłabiona kobieta wstała ledwo trzymając się na nogach udała się na oślep w las, mając nadzieję, że uda jej się z niego wyjść. Abigail była przepełniona gniewem, gniew wydobywał się z niej pod postacią mrocznej aury, lecz kobieta jeszcze tego nie zauważyła i wędrowała dalej przedzierając się przez krzewy i zarośla. Po pewnym czasie pośród wysokich drzew zobaczyła blask ogniska, które z trudem przedzierało się przez zagęszczenia. Abigail przeklnęła pod nosem wydobywając z siebie więcej złości i nienawiści pod postacią tym razem czarnego jak smoła dymu, który snuł się za nią.

Ognisko płonęło z jazgotem, buchając i unosząc co raz to nowsze, potężniejsze płomienie, koło niego siedział czarnowłosy mężczyzna, którego zielone oczy błądziły od najmniejszego do co większego płomienia, jego kręcone pasma włosów delikatnie poruszały się za pomocą co chwilę zrywającego się wiatru. Siedział bez górnego odzienia, a jego atletyczne, umięsnione ciało pokryte było krwią i rozmaitymi ranami. Delikatne ręce za pomocą mokrego materiału zaczęły przecierać plecy mężczyzny, lecz ten ze złości i bólu syknął i wzdrygając się.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 26, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Abigail Thorne Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz