Rozdział 2 ♥~Cristiano

173 8 3
                                    


Dzisiaj jadę do Madrytu.Jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ zobaczę mojego brata po raz pierwszy od wielu lat.Dobrze go nie pamiętam, miałam cztery lata jak trafiłam do domu dziecka,wiec mam jedynie jakieś prześwity,ale są bardzo niewyraźne.Sergio opowiadał mi o swoim zawodzie i pasji jaką jest piłka nożna,jest zawodnikiem Realu Madryt i jest jej kapitanem.Trochę się bałam,że będzie pytał mnie o piłkę nożną.Byłam w tym kiepska,jedynie raz kiedyś pooglądałam mecz z moją przyjaciółką Sofii.Na szczęście nie pytał.Ale w razie czego zawsze moja przyjaciółka może mi pomóc.Kocha piłkę nożną,a raczej piłkarzy.Zawsze się podnieca,kiedy widzi Ronalda czy Messiego,nie wiem czy dobrze powiedziałam ich nazwiska,nie ważne i tak ich nie znam.

Po południu zadzwonił dzwonek do drzwi,otworzyłam je,a w nich stała szczęśliwa Sofii.Oczywiście weszła do środka nic nie mówiąc,spojrzała w lustro robiąc... dziwne miny?

-jestem zbyt piękna-oświadczyła sama do siebie,zaśmiałam się pod nosem.To prawda jest piękna,blondynka o niebieskich oczach,świetna figura i zawsze zadbana,ma cudownych rodziców,którzy bardzo ją kochają.Rodzina..tego jej najbardziej zazdroszczę.Blondynka spojrzała na mnie uśmiechając się-nie mogę uwierzyć,że będziesz tak blisko wielkich piłkarzy-powiedziała podekscytowana, klaszcząc dłońmi.

-przestań, mnie oni nie interesują-powiedziałam przez śmiech-a zresztą jadę tam do brata-usiadłam na łóżku,a blondynka zasiadła koło mnie. Pogłaskała mnie po policzku-ale wiesz...to są ciacha..uwierz,że zwar...-spojrzałam na nią morderczo,chwyciłam w dłoń poduszkę i w nią ją rzuciłam-jesteś zboczona-powiedziałam rozbawiona, widząc jak spadła z łóżka. Chwiejnie wstała na własne nogi.Całe popołudnie minęło mi z Sofii przyjemnie,będę za nią tęskniła.Ale wiem,że tak przyjedzie do Madrytu.

Na lotnisku pożegnałam się z przyjaciółką.Ostatni raz spojrzałam na moje miasto w którym się wychowałam i weszłam do środka samolotu.Siadając na swoim miejscu,zauważyłam,że mężczyzna,który siedział koło mnie mi się przygląda.Wywróciłam oczami by go zignorować,nie cierpię jak ktoś mi się przygląda to irytuje.Wyciągnęłam z torby słuchawki,podłączając je do telefonu,włączyłam piosenkę Ariany Grande "Side To Side" zamykając przy tym oczy,nawet nie pamiętałam,kiedy zasnęłam.

Otwierając delikatnie powieki zauważyłam,że ktoś nade mną stoi.To był ten sam mężczyzna,który siedział koło mnie.Wstałam błyskawicznie przyglądając mu się,przygryzłam wargę.Był wysoki do tego umięśniony,miał trochę ciemniejszą karnację i brązowe oczy.Zarumieniłam się-przepraszam za to,że tak ci się przyglądałem,ale chciałem cię poinformować o tym,że jesteśmy na miejscu-powiedział puszczając mi oczko,po czym ruszył do wyjścia.Siedziałam tak przez chwile nie ruchomo,serce biło mi jak szalone.Boże jaki on jest cudowny...ideał.Mam nadzieje,że jeszcze go zobaczę.

Będąc już na lotnisku,zauważyłam gromadkę ludzi trzymających w dłoni kartki z imionami,szukałam w nich mojego,jednak na moje nieszczęście nie było go na nich.Wyminęłam całą gromadkę ,idąc do wyjścia.Sergio gdzie jesteś?-spytałam samą siebie,nagle ktoś zaczął gwizdać i krzyczeć moje imię? Odwróciłam się napięcie w stronę osoby,która krzyczała.To nie był Sergio,a jakiś mężczyzna.Miał brązową karnację ,brązowe włosy i afro na głowie,zaśmiałam się machając do niego,mężczyzna również się zaśmiał,kiedy mnie zauważył-CZY TY JESTEŚ DULCE MARIA?-krzyknął do mnie,chciało mi się płakać ze śmiechu,bo ludzie,którzy przechodzili patrzyli na niego uśmiechając się i robili mu zdjęcia.Na pewno to jeden członek drużyny Realu Madryt.Kiwnęłam twierdząco,a on ponownie krzyknął -CZY TO NA PEWNO TY?-spytał krzykiem,nie wiem w co on się bawił,ale już go polubiłam-TAK TO JA!-krzyknęłam do niego śmiejąc się jak wariatka,mężczyzna podszedł do mnie,przytulając się na powitanie.-cześć Dulce jestem Marcelo,przyjaciel twojego brata-naprawdę Marcelo to super chłopak,w drodze do domu dużo rozmawialiśmy,dowiedziałam się,że jest w moim wieku i często jak ja gra w xboxa-twoja ulubiona muzyka?-spytał,spojrzałam na niego przemiło-różną,nie mam ulubionej-odpowiedziałam,on patrząc na drogę uśmiechnął się szczerze-ja tak samo,mamy wiele ze sobą wspólnego-odwracając głowę,zarumieniłam się.Słodki jest.-na pewno zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi-powiedziałam radośnie,mężczyzna zaparkował.Wychodząc z samochodu,rozejrzałam się po okolicy.Stałam właśnie przy wielkim stadionie,w którym trenowali i grali zawodnicy Real Madryt.-to oczywiste,słoneczko-puścił do mnie oczko,zaśmiałam się pod nosem.Marcelo zaprowadził mnie na boisko,gdzie byli wszyscy zawodnicy.-wiesz co?-zaczęłam,po czym spojrzałam na chłopaka-ja usiądę na trybunach-pokazałam palcem wskazującym, siedzenia.-no jak chcesz,dam znać Sergio,że misja wykonana-powiedział radośnie,biegnąc do trenera.Westchnęłam z ulgą,że nie muszę iść przywitać się z tyloma mężczyznami.Byłam bardzo wykończona,a o spaniu to już nie powiem.Usiadłam wygodnie,przyglądając się meczu.Zauważyłam jak Marcelo chwile rozmawia z Sergio,po czym zaczyna się rozciągać.Mój brat spojrzał na mnie uśmiechając się szczerze,odwzajemniłam jego uśmiech i do niego pomachałam.Nagle jakiś mężczyzna wparował na boisko,był nieźle w kurzony.Chwile dyskutował z trenerem,po czym dołączył już mniej zdenerwowany do reszty.No,no...przystojniak.Ugryzłam się w język, zachowuje się jak Sofii.Mijały chyba..godziny! A ja chwiałam się to w prawo,to w lewo-chyba zaraz zasnę na tej ławce-powiedziałam z irytacją,nagle stał się cud.Wszyscy panowie udawali się do swojej szatni.-no wreszcie!-krzyknęłam zadowolona,ruszyłam na korytarz,który prowadził do szatni.Zauważyłam małą ławkę,która stała na przeciw szatni.Usiadłam i czekałam,aż mój braciszek przyjdzie.Pierwszy wyszedł Marcelo,pożegnał się ze mną i życzył mi miłej nocy.Kochany.Następnie wyszedł wysoki mężczyzna,który dzisiaj był nieco wkurzony.Przyglądając mu się uważnie,zauważyłam,że naprawdę jest przystojny,z bliska wygląda jeszcze lepiej niż z daleka.Chłopak spojrzał na mnie,a ja zasłoniłam twarz dłonią,by nie zauważył,że na niego spoglądałam.Usłyszałam jego chichot,a jego kroki zmierzały ku mojej osobie,speszona wstałam by wyjść na zewnątrz,jednak jego dłoń chwyciła mnie mocno,bym nie mogła odejść.Zrobiłam wielkie oczy i spojrzałam na niego.Teraz byliśmy na przeciw siebie,brunet uśmiechnął się figlarnie.

-nudzisz się?-spytałam oburzona

-tak jakby...Dulce-powiedział roześmiany moją reakcją,spiorunowałam go wzrokiem.

-mówił ci ktoś,że jesteś idiotą? Na pewno tak...bo przecież jesteś idiotą-powiedziałam mrużąc oczy w jego osobę.Mężczyzna usztywnił swoją żuchwę,nagle z szatni wyszedł mój brat,spojrzałam na niego zmęczona,czując,że mężczyzna z,którym toczyłam dyskusje wciąż przygląda mi się ze złością.Podbiegłam do brata,mocno go przytulając chyba go zaskoczyłam,bo jego spojrzenie padło na tamtego mężczyznę,który nadal mi się przyglądał.Idiota.

-wybacz,że musiałaś tyle czekać,ale rozumiesz..-powiedział zmęczony,przytaknęłam.

-nic się nie stało-powiedziałam spokojnie,wciąż czując tego idioty wzrok,odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam złowieszczo

-widzę,że poznałaś Cristiano -powiedział Sergio.Moje źrenice się powiększyły,spojrzałam na mężczyznę,który uśmiechnął się głupio w moją stronę

-to jest CRISTIANO?!!

________________________________

Mamy już drugi rozdział! ♥ Mam nadzieje,że wam się spodobał ♥

Jeśli już czytasz to pozostaw po sobie komentarz jak i gwiazdkę ♥

To naprawdę motywuje! ♥

Niestety zapomniałam hasła :c ale tutaj pojawią się kolejne rozdziały 

Last Chance For Love♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz