XLIII.

639 68 4
                                    

Niki
Spojrzałam w jej nabiegłe krwią oczy. Była już w drugim stadium. Jeśli tylko uda mi się utrzymać ją na dystans, przez te kilka minut (bardzo szybko się zmieniała) to powinnam przeżyć. Aha, łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić.
Odepchnęłam ją na niewielką odległość ostatkiem sił i skierowałam nóż, który trzymała w ręce w bok. Na niewiele się to jednak zdało, bo kobieta miała dość długie paznokcie i drasnęła mnie przez całą długość obojczyka i kawałek szyi.
Poczułam, jak krew zaczyna wypływać z rany, ale nie mogłam się teraz tym zajmować. Może jednak nie chciałam myśleć o tym, że istnieje zagrożenie zarażenia, które dla mnie w tym wypadku byłoby śmiertelne.
Z ust kobiety zaczęła wypływać krew.
Proszę, tak bardzo bała się świata, który sama stworzyła i ludzi zmienionych, aż w końcu sama stanie się jednym z nich.
Kopnęłam ją w bok, aż zawyła, a ja poczułam ja ściany i drzwi drżą pod naporem zombie z zewnątrz.
- Zniszczyłaś wszystko - wycharczała.
- Nie ja tylko ty - odparłam i wbiłam jej łokieć. Skuliła się na ziemi. Pobiegłam po swój nóż, który leżał w kącie. Kobieta mimo że była słabsza zdołała wstać i rzuciła się na mnie. Zaczęła mnie dusić, a następnie ciągnąć za włosy. Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Z jakiegoś powodu wiedziałam, że albo teraz ja zabiję ją, albo ona mnie. Nie było co do tego wątpliwości. Chciałabym móc powiedzieć, że zrobiłam w tamtej chwili jakąś wielką rzecz, ale niestety tak nie było. O moim losie zdecydował przypadek.
Ziemia nagle zatrzęsła się i siłą rzeczy obie upadłyśmy na podłogę, a ja zobaczyłam jak z szafki, która zamocowano była przy prawie samym suficie zaczyna ześlizgiwać się mały podłużny sztylet.
Widziałam wszystko w zwolnionym tempie, zupełnie tak jak pokazują, a raczej pokazywali to w telewizji. Każdy ułamek sekundy dłużył się. Podjęłam decyzję w ostatniej chwili. Odturlałam się w bok na dwa centymetry, ale kobieta za późno zdała sobie sprawę, co się dzieje. Zdołała tylko cicho krzyknąć, kiedy sztylet wbił się idealnie w jej czoło. Zginęła natychmiast z krwią na ustach i przekrwionymi, czerwonymi oczami. Miała otarcia na całym ciele.
Drżąca i wykończona odsunęłam się pod ścianę. Objęłam rękami kolana i rozpłakałam się z całej tej chorej sytuacji. Nie mogłam wytrzymać napięcia.
***
Zack
Siedziałem otępiały. Nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić. Czułem się jak w jakimś głupim filmie, a nie beznadziejnej rzeczywistości. To nie działo się naprawdę. Po prostu nie. Zacząłem wspominać Niki. To jaka była. Jaka się stało, po całej tej chorej sprawie z zombie. Co lubiła, a czego nienawidziła. Pamiętałem ją, chciałem ją zapamiętać, jako dziewczynę, która nigdy się nie poddawała. Zawsze miała nadzieję. Chciałem, żeby w moich wspomnieniach była radosna, z roześmianymi oczami i optymistycznym spojrzeniem na świat. Chciałem, żeby żyła jako osoba z marzeniami, planami na przyszłość. Chciałem pamiętać siostrę, a pamiętałem tylko jej puste spojrzenie. Obojętny wyraz twarzy, który rozbił moje serce na milion kawałków.
Ktoś szturchnął mnie w bok. Odwróciłem się. Przede mną stała Isis. Miała zmartwiony wyraz twarzy. Nie do końca rejestrowałem to, co się dzieje dookoła mnie. Nie obchodziło mnie, co się stało z Rigiem, z Isis. Nie pamiętałem, jak doszedłem do obozu i nie pamiętałem rozmowy, którą przeprowadziłem z Luckiem. Dla mnie to życie było martwe. Tak samo jak Niki. Zostałem sam na świecie. Nie miałem już rodziny.
- Zack - powiedziała do mnie dziewczyna. Miała donośny głos, ale słyszałem go tak, jakby znajdowała się po drugiej stronie jakieś szyby, która nas oddzielała. - Musimy iść - pokiwałem głową. Co innego mogłem zrobić?
Luck poklepał mnie po ramieniu. Wsiedliśmy do samochodów i po prostu odjechaliśmy. Zostawialiśmy to, co umarło za nami.

Hej!
Kolejny rozdział za nami. Na szczęście...
Chciałabym zaprosić Was na moje nowe wiersze, które niedawno pojawiły się na moim profilu. Wpadnijcie i oceńcie sami ;)
claire1902

Nie do końca umarli IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz