Poniedziałek: Stilesa i Jaksona nie było w szkole.
Wtorek: Stiles nie odpowiedział na żadnego esemesa.
Środa: Jackson wrócił do szkoły.
Czwartek: Stilesa ciągle nie było.
Piątek: Stilinski nie odebrał.
Sobota: Brunet odrzucił każde połączenie.
Niedziela:
Wstałem powoli z łóżka, nie wiedząc, co robić. Tak strasznie brakowało mi Stilesa. Czułem ogromne wyrzuty sumienia i miałem wrażenie, że z nerwów serce mi zaraz wypadnie z piersi. Chciałem pójść do swojego chłopaka, a raczej byłego, i go przeprosić. Nie widziałem go już tydzień, wiedziałem, że musiał być bardzo smutny. Postanowiłem, że kupię mu kwiaty, ale nie wiedziałem, czy on je przyjmie. To, co zrobiłem było niewybaczalne i sam bym sobie nie przebaczył.
Kiedy już się ubrałem, od razu ruszyłem do kwiaciarni. Czytałem coś tam, że dobre byłyby róże, ale Stiles ich nie lubił. W ogóle on nie lubił kwiatów, więc nie wiedziałem, co ja robiłem. Czułem się tak źle i chciałam być już u niego.
Westchnąłem cicho, wychodząc z kwiaciarni. Chwilę myślałem, co mógłbym mu jeszcze kupić, aż w końcu zdecydowałem się na pluszowego misia. Stiles je uwielbiał.
Zapukałem do drzwi, ale kiedy usłyszałem, że ktoś zaczął podchodzić, zbiegłem ze schodów. Szybko zdałem sobie sprawę, że to było głupie i wróciłem na swoje miejsce.
- Scott - powiedział szeryf, wzdychając cicho. Zastanawiałem się, czy może mężczyzna o wszystkim wiedział. Zgadując po jego minie tak. - Nie powinieneś tutaj przychodzić.
Spuściłem wzrok, czując jak zacząłem się czerwienić.
- Miej tylko nadzieję, że ci wybaczy. Ja bym tego nie zrobił. - Odsunął się kawałek, bym mógł przejść. Westchnąłem cicho, wchodząc szybko na górę.
Nie spodziewałem się tego, co zobaczyłem. Nie wiedziałem, że aż tak bardzo go to zabolało. Leżał zrozpaczony na łóżku, dusząc się łzami. Przykryty był po samą brodę kołdrą, a wokół niego leżały miśki, tak jak się spodziewałem. Zawsze je wyciągał, kiedy było mu smutno.
Serce biło mi bardzo szybko i chciałem uciec, jednak nie dałem rady. Padłem przed nim na kolana, ściskając pluszaka.
- Tak strasznie cię przepraszam - wyszeptałem, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. Stiles jednak nawet na mnie nie spojrzał. - Jest mi bardzo przykro, kochanie. Nie...
- Nie nazywaj mnie tak - warknął przez łzy. - Jackson mi też powiedział, jak zostawiłeś mnie z nim. To było ohydne. - I nałożył kołdrę na głowę.
Wzdychając, usiadłem na jego łóżku niepewnie.
- Wiem, że to było obrzydliwe i nie powinienem się zgadzać. Jackson jest chujem, ale dzięki niemu zrozumiałem, że cię kocham. Kochanie, musisz mi uwierzyć.
Stiles odsłonił kawałek twarzy, a ja położyłem dłoń na jego policzku, wycierając łzy. Schyliłem się i ostrożnie pocałowałem go w czoło.
- Nie wiem, czy ci wybaczyć, Scott. To mnie tak strasznie boli - wyszeptał, a ja poczułem mocny ucisk w sercu. Zamknąłem oczy, wycierając nową łzę.
- Daj mi drugą szansę. Obiecuję, że nie pożałujesz.
Chłopak uśmiechnął się do mnie lekko i odsunął odrobinę. Położyłam się obok niego i pocałowałem go w nosek.
Pokazałem mu misia, którego ode mnie przyjął. Pogłaskałem go po policzku, nie wierząc, że mi wybaczył.
- Ja ciebie też kocham.
CZYTASZ
Propozycia /sciles
FanfictionJackson proponuje Scottowi, że przekupi trenera, by Stiles grał w pierwszym składzie, ale w zamian McCall musi zaciągnąć go do łóżka. EDIT 1) ⚫