- Puszczaj to bęcwale! - wrzeszczałam na brata.
- Nigdy głąbie! - zaczął szarpać się jeszcze bardziej.
Tarzałam się z Ron'em po podłodze, wyrywając sobie z rąk kafel, który chwilę wcześniej w nas wleciał. Biliśmy się tak od dobrych pięciu minut na oczach wielu kibiców, którzy przyszli tu oglądać mecz Quidditch'a, a nie jakieś wnerwiające dzieciaki.
- Ron, Ginny, uspokójcie się. - mama zakryła się delikatnie ręką i zjechała lekko z krzesła czując zażenowanie naszym zachowaniem.
- Dopiero gdy ten trep odda mi kafel! - warknęłam.
- A może to mi powinniście go oddać, mimo wszystko gramy mecz - słysząc nad nami zachrypnięty głos, obydwoje odwróciliśmy się w tym samym momencie.
- No tak, racja. Przepraszamy. - Wyciągnęłam do mężczyzny piłkę. - Ron! - uderzyłam chłopaka w ramię widząc, że dalej trzyma kafel.
- Dobra, już - oburzony wrócił na miejsce.
Ja również wstałam, otrzepałam ubranie z kurzu zebranego z podłogi i dosiadłam się do chłopaka.
- Cep - mruknął pod nosem.
- Popapraniec - odpowiedziałam i z założonymi rękoma wróciłam do oglądania meczu.
x
- Czy wy zawsze musicie to robić?!
- Przepraszam mamo, ale to on nie wie, że dziewczynom się ustępuje. - Zmroziłam Rona wzrokiem. - Chyba, że sam jest jedną - dodałam z uśmiechem, a tym razem to moja rodzicielka posłała mi groźne spojrzenie.
- Zachowujecie się jak dzieci - odezwała się oburzona po chwili ciszy.
- Bo nimi jesteśmy. - Chłopak przewrócił oczami.
- Już niedługo nie będziecie, szesnaście lat to nie tak mało! - dalej oburzona wyszła z kuchni.
- Jesteśmy wyrodnymi dziećmi - mruknęłam siadając przy stole.
- I to jak. - Podstawił mi pod nos herbatę i usiadł obok.
- Zawsze będziemy ją tak zawodzić? - podparłam się na dłoni i siorpnęłam gorącego napoju.
Od razu wszystko wyplułam na chłopaka.
- Coś ty tam dodał kołku?! - wrzasnęłam.
- Soli. - Cały czerwony ze złości wytarł twarz rękawem od koszulki.
- Hej hej hej! - Fred i George zbiegli właśnie ze schodów.
- Macie ochotę na małą zabawę...
- Przed powrotem do szkoły?
- Wszędzie byleby odpocząć od tego wsioka. - wstałam i podeszłam do starszych braci. - Więc gdzie lecimy?
- Dziurawy Kotle...
- Nadchodzimy!
x
- No dalej Ginny, ja stawiam. - Syriusz uśmiechnął się do mnie przyjacielsko.
- Może być po prostu piwo kremowe. - mruknęłam.
- Tylko?
- Przecież rodzice zabiliby mnie za coś innego.
- Ale rodzice nic nie muszą wiedzieć. - zaśmiał się cicho. - Dwa razy Ognistą proszę.
CZYTASZ
Love story | Harry Potter Miniaturki
FanfictionZałóżmy, że twój dzisiejszy humor jest naprawdę paskudny, a z zamiarem poprawienia go chociaż odrobinę, wchodzisz na Wattpada. Żaden z twoich ulubionych autorów ostatnio nic nie publikował i zostajesz z niczym, musisz znaleźć coś nowego. Zadajesz so...