#4

965 123 7
                                    

(Sehun pov)

-Szyszyn... - mruknął smutny Luhan. Spojrzałem na niego przelotnie i bez słowa wróciłem do przeglądania twittera. –Czemu jesteś na mnie zły? Przecież nie zrobiłem nic złego...
-Tak ci się tylko wydaje – warknąłem. Nadal nie mogłem wybaczyć mu wczorajszego cockblockerstwa.
-No to daj mi jeden powód przez który jesteś dla mnie taki nieprzyjemny.
-Istniejesz – rzuciłem chłodno. Lu słysząc to zbladł lekko, a w jego oczach pojawiły się łzy. OKEJ, TAKIEJ REAKCJI SIĘ NIE SPODZIEWAŁEM. – Żartuję przecież, maluszku.
-Nie nazywaj mnie tak! – obruszył się, ale jego mina wcale się nie zmieniła. Westchnąłem ledwo słyszalnie i odłożyłem laptop na stół. Muszę wreszcie zapamiętać, że Lu nie jest Jonginem. Nie mogę zachowywać się przy nim tak samo, bo Xiao jest milion razy wrażliwszy. Uśmiechając się lekko chwyciłem za nadgarstek blondyna i przyciągnąłem go do siebie.
-No już, nie gniewaj się – mruknąłem przytulając go mocno. Blondyn, który podobno jest ''obrażony", wtulił się we mnie bez słowa protestu.
-Nie lubię kiedy mnie olewasz – wyszeptał w moją klatkę piersiową. Uśmiechnąłem się lekko, bo przekonałem się już o tym. Co z tego, że mieszkamy razem raptem pięć dni? Wydaje mi się, że znam go równie dobrze jak Kyungsoo.
-To przez Baekhyuna – westchnąłem. –Frustruje mnie jego niedostępność.
-Znasz go tydzień, spodziewasz się, że od tak wskoczy ci do łóżka?
-Umm, w liceum tak to funkcjonowało – zaśmiałem się lekko.
-Naprawdę? – Lu odchylił głowę patrząc na mnie z niedowierzaniem.
-Naprawdę – wzruszyłem ramionami. – Opierali mi się góra 10 minut. No cóż, twardsze sztuki może z 20, ale na koniec i tak to oni błagali o kolejne spotkanie.
-Kim ty jesteś? – zapytał z podziwem. -Młodym, wysokim i przystojnym chłopakiem, z cudowną osobowością, coraz lepszym ciałem i dużym doświadczeniem seksualnym – błysnąłem zębami. – Ale widocznie nie działa to ani na Baeka, ani na ciebie.
-Skąd wiesz, że na mnie nie? – zdziwiony spojrzałem na Lu, który przebiegł dłońmi po moich ramionach. – Jesteś bardzo pociągający. – stałem jak sparaliżowany patrząc na uwodzicielską stronę Luhana, której jeszcze nie dane mi było zasmakować. Chłopak wplótł palce w moje włosy i spojrzał mi prosto w oczy. –Ale przede wszystkim... - stanął na palcach i ocierając się swoim policzkiem o mój chuchnął ciepłym powietrzem na moje ucho – jesteś brudasem.
-C-co? – zamrugałem gwałtownie patrząc jak blondyn zanosi się śmiechem i odsuwa ode mnie. Luhan, ty głupi kutasie. Przejechałem dłonią po włosach psując mój misternie ułożony 'nieład' i odetchnąłem głęboko. Chyba zacznę go nienawidzić tak samo jak Jongina. Ten jedynie zaśmiał się głośniej i wyszedł z kuchni. Usiadłem z powrotem przy laptopie i zagapiłem się bezmyślnie na ekran. Kurde, dobry jest. Może tylko udaje cnotkę? Przypomniałem sobie jednak jego pisk, kiedy zobaczył mnie nago pod prysznicem (światło było zapalone, mógł nie wchodzić!) i odrzuciłem tę myśl. Po prostu się ze mną zabawił, bo jestem bachorem (tylko w jego odczuciu). Widząc jego ucieszoną minę na korytarzu przekonałem się, że mam rację. Na szczęście mój cudowny współlokator wychodzi na zebranie 'koła pomocy', więc w spokoju mogę oddać się ulubionej czynności – opierdalaniu się. Przeniosłem się do salonu po drodze wyciągając zimne piwo z lodówki. Rozwaliłem się na kanapie, włączyłem telewizor, otworzyłem piwo. I na tym skończył się mój raj. Nie zdążyłem nawet wziąć łyka, bo w mieszkaniu rozległ się dźwięk pukania. Czego ten debil znowu zapomniał? I po co puka? To też jego mieszkanie. Niezadowolony odstawiłem puszkę na stolik i ruszyłem ku drzwiom. Otworzyłem je bez spojrzenia w prowizor i od razu tego pożałowałem. Stanąłem twarzą w twarz z moją przeszłością, o której tak bardzo chciałem zapomnieć. Nawet uśmiech pozostał ten sam. Specyficzny, zarezerwowany tylko dla mnie. Staliśmy tak bez słowa mierząc się wzajemnie, jednak nasze spojrzenia były całkiem różne. Moje wypełnione bólem i niechęcią, a jego mieszaniną uwielbienia i pożądania.
-Co tu robisz, Yeol? –wyrzuciłem z siebie z jadem.
-Co to za ton, Hunnie? Nie tęskniłeś? – ułożył usta w podkówkę i podniósł zbolały wzrok na moją twarz.
-Za tobą? Nie rozśmieszaj mnie – prychnąłem, chociaż oboje wiedzieliśmy, że to kłamstwo.
-Ranisz, kotek – westchnął, a ja miałem ochotę zaśmiać się mu w twarz. Co on wie o ranieniu? A no tak. W sumie dużo, przecież jest w tym mistrzem.
-Zapytam się jeszcze raz. Co tu robisz? – warknąłem.
-Jak tylko wróciłem, to od razu poszedłem do twojego domu. Zostałem poinformowany, że wprowadziłeś się do mieszkania dziadków. Tak tu trafiłem – uśmiechnął się lekko. –Poza tym, twoja mama wciąż mnie uwielbia.
-Gdyby tylko wiedziała... - prychnąłem.
-Odpowiadając na pytanie... Chciałem cię znowu zobaczyć. Cholernie mi ciebie brakowało – przygryzł wargę i przybliżył się minimalnie. Mimo całej goryczy nie odsunąłem się. Chciałem by mnie przytulił, by podzielił się ze mną swoim ciepłem, którego tak bardzo potrzebowałem. –Brakowało mi też dotyku twojej skóry, brzmienia głosu, ruchu warg – z każdym wypowiadanym słowem przysuwał się coraz bardziej, aż w końcu przylgnął do mojego ciała i nachylił się nad ramieniem całując je lekko. Poddałem się dobrze znanym ustom, które zaczęły wyprawiać cuda na mojej skórze. Leniwie oparłem się o framugę i wygiąłem bark w jego stronę. Poczułem jak wsuwa jedną rękę pod moją bokserkę, a drugą zsuwa na pośladek, który ścisnął mocno. Po chwili przestał maltretować obojczyk i zaborczo wbił się w moje usta. Od razu znalazł się we mnie, dominując w każdym calu. Zakręciłem biodrami ocierając się o niego. Wstyd przyznać, ale brakowało mi tego ostrego seksu. Przeniosłem dłoń na jego kark i przybliżyłem do siebie. Gdzieś z tyłu głowy wyczułem, że coś jest nie tak, jednak nadal nie przerywałem tarcia między nami. Dopiero dźwięk otwieranych drzwi zdołał przywrócić mnie do rzeczywistości. Chan niechętnie odsunął swoje usta ode mnie, ale nie kwapił się z zabraniem rąk. Oboje spojrzeliśmy na Baekhyuna, który z wymownym uśmieszkiem lustrował nasze ciała. Pogwizdując, z wolna zamknął drzwi na klucz i zszedł po schodach w dół.
-Mieszkasz koło takiej dupy? – brwi Yeola podniosły się do góry. –Teraz nie dziwię się, że ani razu do mnie nie zadzwoniłeś.
-Ma chłopaka – kłamanie nadzwyczaj gładko mi dzisiaj wychodzi.
-Naprawdę? Taka strata – Chan szybko stracił zainteresowanie chłopakiem i skupił się czymś innym. – Ktoś jest teraz u ciebie?
-Współlokator właśnie wyszedł – mruknąłem.
-Wyśmienicie – uśmiechnął się szeroko i wepchnął nas do mieszkania. – Prowadź.

Clothes are unnecessary | Sebaek ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz