Rozdział 8 - Zasnąć jak kiedyś

7 1 2
                                    

Do ostatniej prostej do domu starała się unikać kontaktu wzrokowego z kimkolwiek. Kiedy nie biegła, szła wolno patrząc cały czas pod nogi bojąc się ujrzeć kolejne zmieniające się nagle postaci, tajemniczego nieznajomego chłopaka, bądź niezwykłego czarno-ognistego ptaka. Odetchnęła dopiero gdy przekroczyła próg domu i wyjrzawszy za okno stwierdziła, że niebo nie jest już fioletowe, a przed jej domem nie stoi żaden potencjalny prześladowca.

Była cała spocona i zmęczona. Z westchnieniem ulgi, korzystając z nieobecności obojga rodziców, zamknęła się w łazience i wzięła prysznic.

Kiedy była młodsza zawsze brała prysznice kiedy coś się działo. Zaraz potem kładła się spać, a następnego dnia wszystko magicznie się rozwiązywało. Dlaczego teraz nie mogło tak być?

Zrezygnowana wyciągnęła z szafy pierwsze lepsze spodenki i koszulkę, wciągnęła je na siebie i rzuciła się na łóżko. Zamknęła oczy i poczuła jak jej mięśnie się odprężają... A właściwie stałoby się tak, gdyby kątem oka Lucienne nie zauważyła dziwnego blasku na środku jej biurka. Starała się myśleć o miękkiej poduszce i tym jak bardzo jest zmęczona, ale im silniej starała się ignorować dziwną rzecz, tym silniej do niej wracała. Po paru minutach walki sama ze sobą postanowiła wstać.

Kolejne kroki w kierunku blatu wykonała niemal mechanicznie, niemal nie oddychając, nawet nie oddychając. Jej wzrok utkwił w jednym punkcie, a był nim jej własny srebrny medal z zawodów w piłce siatkowej...

Potem była ciemność.



Obudziła się w białym, skromnie zaopatrzonym pokoju pachnącym wieloma środkami czystości pokoju.

Szpital.

Leżała w łóżku ubrana w szpitalną białą koszulę. Ktoś, prawdopodobnie pielęgniarki, przykryły ją kołdrą do ramion i umieściły w pozycji półleżącej, pozwalającej zobaczyć jej coś więcej niż niedokładnie pomalowany białą farbą sufit. Poczuła podmuch świeżego powietrza na policzkach i przestała myśleć o czymkolwiek innym. Nagle zapragnęła znaleźć się na dworze. Z dala od szpitalnego łóżka i sterylnych korytarzy.

Próbowała odwrócić głowę w stronę niezidentyfikowanego źródła podmuchu, jednak jedyne co poczuła to ostry, rozchodzący się od głowy i przecinający całe jej ciało ból. Zdusiła w sobie krzyk i ostrożnie podniosła rękę chcąc dotknąć bolesnego miejsca. Wtem napotkała na opór. Podążyła wzrokiem od okrytych pościelą stóp i nóg, aż do wyciągniętej spod kołdry ręki i miejsca, z którego wychodziły trzy zaklejone plastrem rurki.

Zaczęła panikować. Jeszcze raz pociągnęła rękę, ale poskutkowało to jedynie nasileniem się bólu w czaszce i w przedramieniu. Zaczęła gorączkowa myśleć o najłatwiejszym sposobie ucieczki. Wyciągnęła niepodłączoną do żadnego aparatu rękę i wspierając się na barierce biegnącej dookoła łóżka starała się podnieść, ale bez skutku. Poczuła się jakby ktoś wbijał jej miliony naostrzonych szpilek w całą długość kręgosłupa. Wreszcie postanowiła dać za wygraną. W akcie rozpaczy rzuciła się na łóżko i wydała jedynie zduszony jęk, gdy jej głowa ponownie dała o sobie znać.

I wtedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a do środka wkroczyła energiczna pielęgniarka w białym fartuchu. Kobieta była dość niska i wątła, ale bez wątpienia silna. Kruczoczarne włosy zaplotła w prosty warkocz spływający jej na prawe ramię. Gdy podeszła bliżej, dziewczyna dostrzegła jej szkliste, bladoniebieskie oczy, oraz okalające je ledwie widoczne zmarszczki, świadczące o wieloletniej pracy w stresie. Pielęgniarka uśmiechnęła się odsłaniając zęby ze śladami tytoniowego nalotu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 01, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Unseen From The InsideWhere stories live. Discover now