Wracała do domu. Samotnie.
Wybrała najdłuższą, najbardziej odludnioną drogę jaką znała. Musiała wszystko przemyśleć, z dala od ludzi i przewijających się wizji. Ze słuchawkami w uszach, oddaliła się od szkoły.
Jak teraz spojrzy Tris w oczy? Wiedziała, że coraz trudniej znosi to, że nie mówi jej całej prawdy. Coraz częściej się kłóciły. Oddalały się i to ją bolało.
Ale czy mogła jej wyznać prawde? Uznałaby ją za psychopatkę. Dziwaczkę.
A co jeśli jej nie powie?
Rozstaną się i tak, i tak.
Sytuacja bez wyjścia – tak to widziała.
Mogła przedłużać to w nieskończoność, udawać, że nic się dzieje, ignorować wizje. Ale to wykańczało ją psychicznie. Każdy dzień był jedną wielką niewiadomą. Bała się, że przestanie odróżniać rzeczywistość od fantazji. Że w końcu, któregoś dnia zobaczy coś, czego nie powinna, w najmniej odpowiednim momencie i zdarzy się coś niewyobrażalnego w skutkach.
Czasami zastanawiała się czy jest sama. Może gdzieś na świecie są ludzi tacy jak ona?
Wiedziała jak nierealne to było, mimo to nadal w głębi serca tlił się mały promyczek nadziei, że nie jest jedyna.
Ale zawsze była. Bo nikt nie potrafił zrozumieć co się z nią działo. Bo zostawiali ją samą widząc, że sobie nie radzi. Bo uważali ją za dziwaczkę, gdy mówiła do powietrza. Bo była inna. A ludzie nie lubią innych. Boją się ich bo różnią się od ideałów, które istnieją w ich zadusznych umysłach.
Z drugiej strony, nie wiedziała też co by zrobiła gdyby faktycznie, jakimś niewiarygodnym cudem, odnalazła taką osobę. Co by powiedziała? Cześć widzę duchy, ty też, to co przyjaźń?
I czemu życie musi być takie skomplikowane?
Czasami zastanawiała się jak to jest żyć normalnie. Jak to jest mieć problemy normalnych dziewczyn w ich wieku. Który odcień pudru użyć? Jaką pomadkę kupić? W niektórych momentach dałaby wszystko za to życie. Aby choć na jeden dzień stać się jedną z nich
Nagle jej myśli przykuł świergot. Był głośny, przebił się przez muzykę płynącą z jej słuchawek, ale jednocześnie tak delikatny i melodyjny, że przyciągnął jej uwagę. Wyjęła słuchawki z uszu i zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu źródła dźwięku. W końcu ujrzała go. Ptak siedział na samym czubku drzewa i ledwo można było go dostrzec poprzez plątaninę gałęzi z jej perspektywy. Postąpiła parę kroków do przodu i zaczęła przyglądać się ptakowi.
A było na czym zawiesić oko. Od czarnego jak smoła dziobu biegła równie czarna linia kończąca się dopiero u zwieńczenia ogona. Reszta jego ciała natomiast zabarwiona była w różnych odcieniach czerwieni i pomarańczowego, przeplatających się nawzajem. Wszystko to sprawiało, że cały, dosłownie jak i w przenośni, stawał w ogniu.
Jego widok nie pasował całkowicie do tego otoczenia, ponure szare bloki i dopiero odradzające się szare drzewa obsiane pączkami. Lucienne zaczęła zastanawiać się już czy ptak nie jest przypadkiem kolejnym wytworem jej wizji, ale jego śpiew sprawiał, że nie potrafiła się skupić.
Nagle zza jej pleców rozległ się głos.
-Leciał za panią całą drogę.
Dziewczyna podskoczyła i odwróciła się w stronę głosu. Jego właścicielem był mężczyzna w podeszłym wieku, w szarym, obszernym płaszczu, którego poły ukazywały sweter w zielono czerwoną kratę i koszule z kołnierzykiem pod spodem. Mimo dość chłodnych porywów wiatru, starzec nie miał żadnej czapki, czy szalika.
Lucienne spłoszona bacznym spojrzeniem starca odwróciła się i jeszcze raz popatrzyła na ptaka. Czy to możliwe, że nie zauważyła go wcześniej?
-Tak – jakby odczytując jej myśli wyszeptał starzec.
Serce Lucienne zaczęło bić szybciej. Odwróciła się na pięcie zła, chcąc jak najszybciej odejść z tego miejsca, jak najdalej od tego mężczyzny, ale...
Mężczyzny tam nie było. Zniknął.
Lucienne zamknęła oczy roztrzęsiona. Była bardzo zmęczona i dałaby wszystko za spokojny sen, którego to ciągle jej ostatnio brakowało. Miała dość. Dość tego wszystkiego. Tej niepewności, tego niepokoju. Poczuła jak łzy zaczęły napływać do jej oczu i cisnęły się pod powiekami.
Wtedy ptak znowu zaczął śpiewać. Dziewczyna spojrzała na niego. Wydawał się taki... wolny. I po jej policzkach zaczęły spływać łzy, a ona sama uśmiechała się stojąc pośrodku drogi.
YOU ARE READING
Unseen From The Inside
FantasyZaczyna się jak zwykle. Normalnie. Niepozornie. Nawet nie wiemy kiedy. Po prostu pojawia się. Jest. I zostaje. Każdy z nas ma swój mały zakątek w głowie. Miejsce, do którego przenosi się w snach. Miejsce gdzie urzeczywistniają się marzenia. Kiedy Lu...