>>Część 3<<
Obudziłem się w samym środku nocy, czyli coś koło godziny 3:00. Wszyscy spali jak zabici, w pokoju panował wielki bałagan w postaci ubrań leżących na ziemi, różne papierki i opakowania... Ciekawe co tu się stało... Cóż, nie mogłem zasnąć. Wziąłem telefon do ręki i zacząłem przeglądać Facebook'a. Nikogo nie było, pustka. Postanowiłem, że wyjdę na dwór się tak po prostu przejść. Wziąłem swój szal i wyszedłem cicho z ośrodka. Zobaczyłem w oddali dwie siedzące sylwetki przytulające się do siebie. Moja ciekawość mnie zeżarła i podszedłem bliżej aby przyjrzeć się im. Byłem już bardzo blisko. Nie uwierzyłem własnym oczom. Była to Art i mój przyjaciel Reaper, który jest w zupełnie innej grupie. Jako iż Art była dla mnie bardzo ważną osobą zakradłem się tuż za nich. Rozmawiali na temat mnie. Reaper przekonywał ją, że jestem wredną osobą, która nie zna uczuć. Nagadał jej tyle kłamstw, że Art zaczęła mówić o mnie same nie miłe rzeczy. Mój gniew był na tyle wysoki, że złapałem Reapera za kołnierz jego koszuli i podniosłem do góry. Art odskoczyła wystraszona a sam Reaper próbował się wyrwać. Wymierzyłem mu parę ciosów w klatkę piersiową przez co przez parę minut miał problemy z oddychaniem. Reaper pełny wkurzenia rzucił się na mnie w celach zemsty, lecz nie udało mu się i oberwał jeszcze bardziej. Dobrze wiedział, że nie chodzi mi o niego, tylko o Art którą próbował mi odbić. Podszedł do mnie i powiedział, że jeżeli chce ją odzyskać to muszę się zmierzyć z nim i pięcioma innymi osobami. Powiedziałem mu, że nie mam zamiaru bić się o kogoś, najzwyczajniej w świecie pozwoliłem mu wygrać. On pełen szczęścia pocałował Art, która mu powiedziała aby tak czy siak zorganizowali tą walkę, więc nie miałem żadnego wyboru. Wróciłem i usnąłem. Godzina 7:30. Budzę się ponownie i szykuje na śniadanie wraz z współlokatorami. Walka miała odbyć się na plaży. Po zjedzeniu wbiegłem do pokoju i zacząłem myśleć nad tym czy najzwyczajniej w świecie sobie poradzę... Nadeszła pora aby wyjść na plażę, cała kolonia (prócz dorosłych) wiedziała już o tej walce. Wszyscy oddalili się od dorosłych w ustalone miejsce. Zrobili koło za które nie mogłem wyjść. Do środka niego wszedł sam Reaper i jego banda. Tia... Naprawdę nie wiedziałem jak to pójdzie... No cóż, bez przedłużania walka się rozpoczęła. Zasady były następujące: Kto wypadnie poza koło przegrywa. Mhm... Tyle że ja jestem sam, a ich 6... Cóż, nie mogłem się poddać. Rzuciły się na mnie 2 osoby, które zaraz wypadły zza koła poprzez moje podstawienie nogi. Kolejne dwie zaczęły się normalnie ze mną bić. Jak można było się spodziewać nie dałem z nimi rady. Wypchnęli mnie zza koła. Koniec, przegrałem. Wszyscy radość. Lecz ja, pełen złości zacząłem każdego z nich po kolei katować potężnymi ciosami. Wszyscy uciekali przestraszeni. Zostałem tylko ja i Reaper. Dostał dosłownie kilka ciosów i padł na ziemie. Polała się krew. Powiedział, że się poddaje i mogę sobie wziąć Art. Naplułem na niego i odszedłem. Art? Nie myślałem o niej. Po tym wszystkim dostałem nawet ksywkę, brzmiała ona: Molten Death. Wieczór. Szykowałem się do snu, lecz dostałem wiadomość na facebooku od Art, że jutro będzie ze mną chciała szczerze porozmawiać. Nie odpisałem jej, lecz porozmawiam z nią. Jestem ciekawe co ma mi do powiedzenia. A Reaper pożałuje swojego czynu.
CZYTASZ
Alex and his dirty mind.
RomanceSama nazwa wskazuje racja? Duzo, wrecz za duzo tresci erotycznych.