Rozdział 7

5.5K 511 236
                                    

Adrien

Byłem zaskoczony. Naprawdę myślałem, że zapomnieli. Wszystko było udekorowane. Odwróciłem się i zobaczyłem moją Księżniczkę trzymającą w ręku zapakowany w czarny papier prezent z zieloną wstążką.

- Wiedziałaś? - spytałem z udawanym urazem.

- Mhm...Wszystkiego Najlepszego Kotku.

Podszedłem do niej i pocałowałem. W tej chwili naprawdę żałowałem, że nie jesteśmy sami.

Kiedy się od siebie oderwaliśmy wszyscy zaczęli dawać mi prezenty.

***

Obudziłem się rano czując pulsujący ból głowy. Zdecydowanie za dużo wczoraj wypiłem. Chociaż gdyby nie Marinette moja matka wlałaby we mnie jeszcze więcej alkoholu.

Przekręciłem się na drugi bok i zobaczyłem moją Księżniczkę. Słodko spała. Miała na sobie moją czarną koszulkę. Jej włosy porozrzucane były na poduszce.

Wyglądała po prostu pięknie.

Po chwili poruszyła się lekko. Otworzyła te swoje cudne oczy i spojrzała na mnie.

Nie rozumiałem tylko dlaczego się do mnie nie uśmiechnęła?

Wstała bez słowa i poszła do łazienki.

Po kilku minutach wyszła przebrana we wczorajsze ubrania.

- Coś się stało? - spytałem widząc jej smutny wyraz twarzy.

- Ty mi powiedź - warknęła i wyszła z pokoju.

Nie rozumiałem co się stało? Nic nie pamiętam. Cholera co ja nawyprawiałem?

Marinette

Nie mogłam po prostu nie mogłam. Może i był pijany ale to nie znaczy, że ma wygadywać takie coś.

Nie wiem czy to co mówił było prawdą. Może i się pokłóciliśmy ale on nie wiedział co mówi.

Nie byłam pewna czy wyjście bez słowa było odpowiednie. Zeszłam do jadalni i usiadłam przy stole. Pani Aurore spojrzała na mnie smutno. Ona jedyna słyszała naszą kłótnie.

Po kilku minutach przyszedł Adrien. Z daleka było widać, że ma kaca.

Usiadł obok mnie. Chwycił mnie za rękę, którą szybko wyrwałam.

To, że nic nie pamięta nie znaczy, że zapomnę o całej sprawie.

- Księżniczko, powiedz co się stało? Proszę - powiedział.

- Pokłóciliśmy się - mruknęłam i wróciłam do jedzenia śniadania.

-Niczego nie pamiętam. O co poszło? - spytał, a jego oczy się zaszkliły.

- O to, że nie chcesz dziecka - prychnęłam nawet na niego nie patrząc.

- Co? To nie prawda!

- Po pierwsze pijani ludzie nie kłamią. Po drugie już to powiedziałeś, nie zmienisz tego - warknęłam.

Wstałam i wyszłam z jadalni.

***

Błąkałam się po mieście. Musiałam wszystko sobie przemyśleć. W końcu skończyło się na tym, że wylądowałam na placu przed wieżą Eiffla. Usiadłam na jednej z ławek i przypatrywałam się zachodzącemu słońcu.

- Marinette! - usłyszałam dobrze znany mi głos.

Odwróciłam się i oniemiałam.

- Francesca?! - spytałam zszokowana.

- No, a kto? - zaśmiała się i mnie przytuliła.

Francesca to moja stara znajoma. Jest ode mnie starsza o 4 lata. Jest Włoszką. Zmieniła się i to bardzo. Jej piękne orzechowe włosy teraz były niebieskie z różowymi pasemkami. Miała mocny makijaż. Ubrana była w szare spodnie dresowe i różowy top.

- Nie poznałam cie - oznajmiłam.

- Nie ty pierwsza i pewnie nie ostatnia.

- Kiedy przyleciałaś? - spytałam.

- Wczoraj wieczorem. Chciałam osobiście pogratulować młodej mamie - pisnęła.

- Kto ci powiedział?

- Blanka.

- No oczywiście - mruknęłam.

- Pamiętasz co sobie w dzieciństwie obiecałyśmy? Naprawdę nie rozumiem jak do tego doszło? To ja miałam pierwsza znaleźć sobie faceta, wyjść za niego i planować dzieci, a tu proszę jaka zmiana planów. Ciekawie to ci wyszło. Najpierw facet potem dziecko, a na końcu ślub - zachichotała.

- Będziesz mi teraz prawić morały?

- Oczywiście, że nie. Ja też tak chcę tylko nie wiem jak się za to zabrać!

Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Może wygląd jej się zmienił ale zachowanie ani trochę.

Boże, z kim ja się zadaje?

Kolejna pani Aurore.

- Mari! - usłyszałam głos Adriena.

No super tylko jego tu brakowało. Po chwili znalazł się obok nas. Najpierw spojrzał na mnie a potem na Fran.

- Francesca?

- Kolejny zszokowany moim wyglądem. Ciebie też miło widzieć blondasku - prychnęła.

Wspominałam już, że oni się nie lubią? Jeśli nie to teraz wspominam.

- Martwiłem się o ciebie - zwrócił się w moim kierunku.

- Zaraz, zaraz on jest ojcem twojego dziecka? - spytała wstając.

- Tak się składa, że tak - odpowiedział Adrien.

- Jak usłyszałam o twojej ciąży to myślałam, że sobie kogoś znalazłaś. Kogoś kto nie jest tą tlenioną blondyną. Marinette, ja nie wiedziałam, że ty masz taki zły gust - skomentowała.

- Kto tu jest tleniony?! Bo na pewno nie ja - warknął.

- Przestańcie - próbowałam wstać i ich powstrzymać ale się zachwiałam.

Muszę się oszczędzać. Stres mi tylko zaszkodzi.

- Marinette, wszystko dobrze? - spytała zmartwiona Fran.

- Jak się chcecie kłócić to nie przy mnie - oznajmiłam.

Nie czekając na ich reakcję postanowiłam wrócić do domu.


Ignorując MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz