Dwa tygodnie później
Marinette
Zakochałam się we Florydzie. To miejsce ma niezwykły i wyjątkowy klimat. Plaża, słońce i całkowita odskocznia od problemów. Mimo, że nadal boli mnie to co zrobił Adrien to wiem, że tutaj zdołam sobie wszystko poukładać.
Jak na razie nie byłam w stanie z nikim porozmawiać. Zmieniłam numer i wyrzuciłam stary telefon. Nie to, że nie chcę z nimi rozmawiać. Po prostu chcę oderwać się od tamtego życia. Zapomnieć o wszystkich problemach i osobach, które się z tym wiążą. Wiem, że to nie jest właściwie bo to w końcu moja rodzina, ale nie potrafię inaczej.
Wstałam leniwie z łóżka i skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam jasne jeansowe spodenki i biały T-shirt.
Wyszłam z pokoju i weszłam do pomieszczenia naprzeciwko. Od razu zobaczyłam mojego synka, który żywo wymachiwał rączkami. Podeszłam do niego i wzięłam go na ręce. Nakarmiłam go. Przez ostatnie dni naprawdę się z nim żyłam. To wszystko dzięki pomocy cioci, Matt'a no i Bruna. Nareszcie czuję, że nie jestem z tym wszystkim sama.
Pocałowałam Louisa delikatnie w czoło i zeszłam z nim do salonu. Cioci nie było bo musiała wyjść do pracy. W kuchni jednak zobaczyłam Matt'a przygotowującego śniadanie.
- Co tam pichcisz, kuzynie?
- Naleśniki - oznajmił radośnie i położył przede mną talerz.
- Nie wiedziałam, że umiesz gotować - zaśmiałam się.
- Bo nie umiem, ale pomyślałem, że mogę spróbować. A teraz zjadaj śniadanie bo niedługo wychodzimy.
- Przecież nie idziesz z nami na zakupy - mruknęłam.
Całą paczkę przyjaciół Matt'a i Bruna poznałam kilkanaście dni temu. Są naprawdę świetni. Dziś umówiłam się z jego przyjaciółkami na zakupy.
- Wy robicie sobie babski dzień, a my męski.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Matt poszedł otworzyć. Do salonu po kolei zaczęli wszyscy wchodzić.
Wiedzieli, że mam syna, ale nie mieli jeszcze okazji go zobaczyć.
- O MÓJ BOŻE! Jaki on jest cudny - krzyknęła Tina i od razu do mnie pobiegła.
Tina to niska, brunetka o brązowych oczach. Jest jak młodsza pani Agreste.
- To jest właśnie Louis - oznajmiłam z radością.
- Oscar ja też tak chcę. Zrobimy sobie takiego maluszka? - spytała i od razu odwróciła się w jego stronę.
Oscar to chłopak Tiny. Ma kruczoczarne włosy i zielone oczy. Jest najwyższy z nas wszystkich. Śmiesznie wygląda przy Tinie z taki wzrostem, ale im to nie przeszkadza.
Wszyscy od razu zaczęliśmy się śmiać. Oscar spojrzał na Tinę i nie wiedział co powiedzieć.
- Nie sądzisz, że to trochę...eee...za wcześnie? - spytała.
- Skoro Marinette sobie radzi to ja tym bardziej! - oburzyła się.
Wyglądała jak taka mała rozwydrzona dziewczynka.
Kątem oka zauważyłam rozbawione miny Matt'a, Bruna, Mike'a, Very i Melanie.
Mike to wysoki blondyn o niemalże czarnych oczach. Jego włosy mają bardzo jasny odcień.
Vera to dziewczyna Mike'a. Ma długie ciemno zielone włosy i ciemno brązowe oczy. Razem z Mike'm tworzą naprawdę ciekawą parę.
Melanie jest singielką. Ma krótkie rude włosy i niebieskie oczy.
- Tina, może chciałabyś ponosić chwilę Louisa. Chłopaki na pewno się śpieszą - powiedziałam.
Zobaczyłam dziękujące spojrzenie Oscara. Widać było, że obawia się dalszej części tej rozmowy.
- Naprawdę mogę? - pisnęła.
Pokiwałam głową i podałam jej Loiusa. Ostrożnie wzięła go na ręce.
- Mogę go zatrzymać? - spytała po chwili.
- Nie.
- Lepiej już chodźmy - zaproponowała Melanie.
Szybko poszłam po torbę z wszystkimi potrzebnymi rzeczami i wyszliśmy z willi. Tina wyglądała na naprawdę szczęśliwą. Na pierwszy rzut oka widać, że uwielbia dzieci.
- Masz potem czas? - usłyszałam cichy szept tuż przy moim uchu.
Od razu wiedziałam, że ten głos należy do Bruna.
- Mam - odpowiedziałam.
Uśmiechnął się tylko i się rozdzieliliśmy. Chłopaki poszli w swoją stronę, a my w swoją.
Ciekawi mnie, o co mu chodziło?
***
Po kilku godzinach byłam naprawdę wykończona. Kupiłyśmy z dziewczynami pełno ubrań. Oczywiście nie brakło także rzeczy dla Louisa. Kiedy Tina wpadła do sklepu z dziecięcymi ubraniami miałam wrażenie, że będzie chciała tam zamieszkać. Siłą musiałyśmy ją stamtąd wyciągnąć.
- No co wy chcecie? Wcześniej nie miałam okazji pochodzić po takich sklepach - żywo gestykulowała i próbowała udawać urażoną.
- Tina błagam. Gdyby nie my pewnie byś tam zamieszkała - zaśmiała się Vera.
Brunetka tylko pokazała jej język i spojrzała na śpiącego na moich rękach Louisa.
- Jak myślisz do kogo będzie bardziej podobny? - spytała.
Nie wiedziałam jak zareagować. Wiedziałam, że Louis będzie bardzo podobny do Adriena. Z drugiej jednak strony cieszyłam się z tego.
- Tina daj spokój. To dla niej wrażliwy temat-powiedziała smutno Melanie.
- Minęło za mało czasu. Nie gniewajcie się - mruknęłam.
- Daj spokój, rozumiemy. Każda z nas była w podobnej sytuacji. Może my nie mamy dziecka, ale wiemy co to znaczy cierpieć przez faceta - oznajmiła Vera.
- Musimy chyba bardziej rozwinąć temat, ale w moim tymczasowym domu. Nie wiem jak wy, ale ja jestem już zmęczona. Chciałabym położyć Louisa.
- No to idziemy do ciebie - uśmiechnęła się Melanie.
Cieszę się, że tak szybko znalazłam z nimi wspólny język.
Coraz bardziej cieszę się, że postanowiłam tu przylecieć.
CZYTASZ
Ignorując Miłość
FanfictionDruga część "Miłosnych zawodów" Wszystko układa się dobrze. Aż do jednego dnia. Wszystko zmienia się w ułamku sekundy. Co się stanie gdy zaczniemy ignorować miłość? Czy to uczucie przetrwa.