Rozdział 2.

1.5K 175 39
                                    

                            James stał opary o mopa. Z pomocą Syriusza udało mu się pozbyć wody z łazienki i części korytarza, niestety spodnie Blacka nieco ucierpiały w tej bitwie.

- Są trochę ciasne. - powiedział Syriusz, wychodząc z sypialni w ciemnych jeansach Jamesa.

- Ktoś tu zaniedbał siłownię - zadrwił okularnik, odstawiając mopa na miejsce.

- Po prostu mam większe mięśnie - prychnął, siadając na fotelu. James zaśmiał się cicho, kierując swoje kroki do kuchni, aby nastawić wodę na kawę. Po powrocie do pokoju zauważył, że Black rozgląda się z ciekawością po wnętrzu.

- Nie zdążyłem się jeszcze całkowicie rozpakować. - wyjaśnił, siadając na drugim fotelu. Black wolno pokiwał głową.

- Mam nadzieję, że myślałeś o mojej propozycji.

James rozsiadł się wygodniej i ułożył ręce na podłokietnikach.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Jestem żołnierzem Łapo, nie policjantem.

- Agentem - poprawił odruchowo przyjaciela Syriusz. - Te dwa zawody nie są tak bardzo odległe. Przecież rozważałeś wstąpienie do policji.

- Tak - przyznał Potter. - Zanim mnie przyjęli do wojska. Wiem, że chcesz mi pomóc, ale dam sobie z tym radę.

Syriusz pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach.

- Tak, chcę ci pomóc. To nie jest jednak powód, dla którego proponuję Ci abyś do nas dołączył. - wyjaśnił mężczyzna. Miał dodać coś jeszcze, ale przeszkodziło mu głośne gwizdanie czajnika. James poderwał się z fotela i po chwili wrócił z dwoma parującymi kubkami kawy. Gdy okularnik znowu usiadł, Syriusz odezwał się:

- Mamy ciężką sprawę - zaczął, bawiąc się łyżeczką. - Zresztą mówiłem ci przez telefon...

- Porównałeś ją do sprawy Lorda. - przerwał mu James.

- Tak - przyznał Black. - Bo obie te sprawy są tak samo poważne. Może zacznę od początku. Wszystko zaczęło się w Los Angeles, właśnie awansowałem kiedy...

- Awansowałeś cztery lata temu - wtrącił Potter. Syriusz pokiwał głową.

- Słuchaj. Wtedy zaczęły napływać do nas informacje z LA. Ktoś przysyłał im na komisariat listy. W każdym z nich były wyznania mężczyzn znęcających się nad rodzinami. Każdy opatrzony był krwawym odciskiem palca. Po kilku dniach znajdywali ciało, za każdym razem bardzo okaleczone. Zbrodnie następowały po sobie w długim odstępie czasu. Mijały cztery miesiące czasem pół roku. Ogólnie zamordowano sześciu mężczyzn.

- Sprawcy oczywiście nie złapano? - zapytał James, patrząc na przyjaciela ze zmrużonymi oczami.

- Nie mieli nawet podejrzanego, żadnego punktu zaczepienia. Nic. Mało tego, dziesięć miesięcy temu dostaliśmy taki sam list, a dwa dni później znaleziono ciała Alexndra Royala. Do tej pory były jeszcze dwa zgony w różnym odstępie czasu, ostatni dwa miesiące temu.

- Ta sama osoba?

- Wszystko na to wskazuje. Mam już kilka osób w swojej grupie, ale brakuje nam kogoś, kto zna się na robocie i spojrzy na wszystko z dystansem.

James odstawił trzymany w dłoniach kubek na niski stół i przeczesał dłonią włosy. Sprawa, którą przedstawił mu Black faktycznie była poważna. Dalej jednak nie był przekonany, czy praca w policji jest tym, czego chce. W wojsku czuł, że to jest jego miejsce i nie był pewien, czy cokolwiek mu to zastąpi.

Bloody MarksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz