Rozdział 10.

1.1K 160 52
                                    

                 Cała ekipa znów zebrała się przy szklanym stole. Na środku leżał niewyraźnie napisany list, który został już zabezpieczony przez techników.

- Evan Russel. - powiedział Moody. - Żona zgłosiła zaginięcie wczoraj, kiedy nie wrócił przez dwie noce z rzędu. Wyszedł wieczorem i nie wrócił.

- Kobieta oczywiście nie wie gdzie jej mąż wyszedł trzy dni temu? - zapytał Syriusz bawiąc się długopisem.

- Nie wie. - przyznał Alastor. - Przekazałem jego zdjęcie wszystkim patrolom, ale są nikłe szanse, że gdzieś się pojawi.

- Tym bardziej, że mamy list. - mruknął Frank. - Teraz tylko czekać na ciało.

- Dlaczego ten koszmar nie może się skończyć? - zapytała Berta. - Jak prasa się dowie, że mamy kolejny list nie dadzą nam żyć.

- Więc niech się nie dowiedzą. - warknął Alastor wstając z krzesła. - A wy... Po prostu coś znajdźcie.

James patrzył na plecy oddalającego się mężczyzny. Westchnął cicho zdając sobie sparwę, że przed nim kolejna wizyta u Riddle'a.



- To niesamowite. - zachwycał się Lord, po raz kolejny czytając list. Przed nim leżały teczki wypełnione informacjami dotyczącymi morderstw. - Ależ chciałbym poznać tego człowieka.

- Pomóż nam go wytropić. - powiedział zirytowany James. - Załatwimy wam sąsiadujące cele.

Tom uśmiechnął się kpiąco do Pottera i sięgnął po pierwszą z brzegu teczkę.

- Zdajesz sobie sprawę, że potencjalnych ofiar jest tysiące? - zapytał, przebiegając wzrokiem raport patologa.

- Cały czas szukamy jakiegoś wspólnego punktu. - wyjaśnił James. - Na razie wiemy, że to mężczyźni, którzy delikatnie mówiąc mieli swoje na sumieniu.

- Rozważyliście to co powiedziałem o pomocniku? - zapytał.

- Możliwe. - pokrętnie odpowiedział Potter, nie chcąc zdradzać więźniowi, że jego pomysł był niezwykle pomocny, gdyż w końcu udało im się zrozumieć jak udaje się zaplanować i przeprowadzić takie przedsięwzięcie. - Zastanawia mnie jedno.

Tom uniósł brwi, czekając na pytanie Jamesa.

- Skąd wziął ci się pomysł, że Listonosz nie działa sam?

- Przeczucie. - odparł Voldemort, wzruszając ramionami.

- Miałeś wspólnika? - dopytywał James. - Tobie też ktoś pomagał. Stąd pomysł, że on nie działa sam?

Riddle beznamiętnie patrzył przez chwilę w oczy Jamesa.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz. - powiedział monotonnym głosem, po czym znów skierował wzrok na akta. James zaczął się niecierpliwić kiedy Riddle sięgnął po trzecie z kolei akta.

- Każdy z nich znęcał się nad rodzinami - mruknął cicho więzień. - Może to jest to?

- Wiesz ile jest takich rodzin w San Francisco? - westchnął James.

- Domyślam się. - mruknął złośliwie. - Ale wy jako policja możecie sprawdzić zawiadomienia o przemocy domowej, podejrzane zgłoszenia na pogotowie,skargi złożone i wycofane przez kobiety.

Potter patrzył na mężczyznę, zastanawiając się jak taka inteligentna osoba może być jednocześnie taka bezwzględna.

- Na pewno to sprawdzimy. - powiedział James wstając. Riddle podał mu niewielką karteczkę, zapisaną drobnym pismem.

Bloody MarksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz