Minął tydzień.
Taehyung powoli wracał do siebie. Większość siniaków zdążyła nabrać fioletowego koloru, niektóre zniknęły, część nadal została. Miał wciąż problemy ze swobodnym oddychaniem przez połamane żebra, ciężko mu było chodzić i często płakał, jednak to nie ból fizyczny to powodował.
Po wypisaniu do domu Yoongi zabrał przyjaciela do siebie i nie zgodził na powrót do swojego mieszkania. Nie mógł uwierzyć, że mimo godzin rozmów, tłumaczeń i wyjaśnień, nie przyniosło to oczekiwanego efektu i Taehyung zwyczajnie mu nie wierzył, że jego kochany Jungkook mógłby mu cokolwiek zrobić.
- Czego ty nie rozumiesz? Wiem, że często przesadzał i nie układało nam się, jak powinno, ale jestem przekonany, że nigdy by tego nie zrobił, ze względu chociażby na to, że mnie kocha - powtórzył cierpliwie po raz kolejny, kiedy siedział razem z Yoongim przy stole któregoś wieczoru.
- Taehyung, błagam, przestań - jęknął przyjaciel, przecierając twarz. Miał dość tej sytuacji. - Nie wierzę, że nawet po czymś takim ty nadal zamierzasz do niego wrócić.
- Chcę i wrócę - przyznał młodszy. - Nie wiem, co się z nim dzieje, tęsknię za nim i jestem pewien, że się martwi.
- To dlaczego nie dzwoni? Nie odwiedził cię w szpitalu ani razu, nie przyjechał tutaj, nie zainteresował się! A wiesz czemu? Bo zdaje sobie sprawę, że między wami wszystko skończone!
- Przestań - nakazał dosadnie chłopak. - Nie chcę tego słuchać. To, że jesteś zazdrosny o niego, nie oznacza...
- Czy ty siebie słyszysz? - prychnął prześmiewczo Yoongi. - Ja? Zazdrosny? A o kogo niby? O takiego chuja, jakim jest Jungkook?
- Nie nazywaj go tak - odpowiedział dziwnie spokojnie Taehyung, odsuwając od siebie talerz z płatkami. Stracił apetyt. - Odbuduję to, zobaczysz, odbuduję i się wszyscy zdziwicie.
- Przecież chciałeś od niego uciec! Nie pamiętasz?
- To jest przeszłość, rozumiesz? Kocham go i nie zostawiam.
- No, on ciebie najwyraźniej tak - wymamrotał Yoongi, wstając od stołu. Odetchnął głęboko. Nie wiedział, jak ma przekonać Tae do swojej racji.
- Zajmij się, łaskawie, swoim związkiem, okej? - usłyszał.
- Nie muszę, mnie nikt nie próbuje zabić.
Yoongi nagle zamarł, gdy zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Wiedział, że zabrzmiało to źle, o wiele gorzej, niż chciał, a Taehyung prawdopodobnie wziął to do siebie.
- Tae... - szepnął, patrząc na chłopaka, w oczach którego zebrały się łzy. - Tae, przepraszam, ja...
- Nic nie mów - poprosił młodszy, wstając. - Nie chcę już niczego od ciebie.
Chłopak wyszedł z kuchni i poszedł do swojego pokoju, gdzie zamknął się na klucz i zakopał pod kołdrą. Nie wiedział nawet, kiedy zaczął płakać, ale z każdą sekundą mu się pogarszało, wskutek czego po kilku minutach dało się go słyszeć w całym domu.
Nie przejmował się tym. Chciał, żeby Yoongi słyszał, jak płacze i by poczucie winy zalało go od środka. Na początku uronił kilka łez, ze zwykłej urazy, a potem potoczyło się to w taki sposób, że przestał nad sobą panować, tłumienie dźwięków w poduszkę przyszło z większym trudem, aż wreszcie odpuścił. Nienawidził go, nienawidził Hosoeka i nienawidził tych wszystkich, którzy stawali mu na drodze do rzekomego szczęścia. Chciał Jungkooka, potrzebował go i nie wiedział, jak długo wytrzyma jeszcze tę rozłąkę.
Dwa tygodnie później zapomniał kompletnie o bólu fizycznym, który powoli przestawał o sobie dawać się we znaki. Pogarszył się za to jego stan psychiczny. Płakał codziennie, najczęściej w nocy, kiedy myślał, że nikt go nie słyszy. Jadł mało, prawie wcale, przez co zaczął chudnąć w oczach. Nie wychodził na zewnątrz, kiedy nie musiał, bo nie dostał takiego pozwolenia od Yoongiego.
Co do niego, przestał żywić urazę po pewnym czasie. Doceniał starania przyjaciela, był mi wdzięczny za opiekę i pomoc przy wizytach kontrolnych, wyręczał go w wielu rzeczach i zachowywał tak, jakby wszystko było w porządku.
Taehyung nie uważał, by cokolwiek było w porządku. Mimo tego, że kochał Yoongiego jak brata, często się z nim kłócił i spierał na temat tego, czy może już sam wychodzić z domu lub wrócić do siebie, co prowadziło do wielu godzin ciszy między nimi.
Przyjaciel pozostawał jednak nieugięty. Powtarzał ciągle, że robi to dla dobra Tae i będzie mu kiedyś za to dziękował, chociaż wcale tego nie oczekuje. Sam cierpiał, szczególnie gdy mijali się z obojętnością lub słyszał płacz Taehyunga w nocy. Wtedy to jemu potrzebna była pomoc w postaci Hoseoka, który zazwyczaj go mocniej do siebie przyciskał i szeptał pokrzepiające słowa.
- To mu minie, zobaczysz... - mówił zazwyczaj, rysując wzorki w dole jego pleców lub bawiąc się jego włosami. - Zapomni, obiecuję.
Zawsze działało to na Yoongiego jak najlepsze lekarstwo. Cały Hoseok był jego lekarstwem na wszystko.
Taehyung nie zamierzał zapominać. Dusił się w zamknięciu, umierał z tęsknoty i codziennie błagał swojego przyjaciela o szansę. Marzył też, by jego prośby zostały wysłuchane i Jungkook zjawił się w progu drzwi mieszkania.
I stało się.
Jego chłopak przypomniał sobie o nim ponad miesiąc od wizyty w szpitalu. Przyszedł późnym wieczorem, kiedy Taehyung już dawno leżał w łóżku, prawdopodobnie próbując zasnąć i odciąć się od wszystkiego chociaż na chwilę. Yoongi siedział wtedy w salonie razem z Hosoekiem, pili tandetne wino i rozmawiali cicho o głupotach. Zapukał do drzwi kilka razy, donośnie i bez wahania, nie przejmując się zupełnie niczym.
Yoongi i Hobi spojrzeli po sobie zdezorientowani. Nie spodziewali się gości, szczególnie w okolicach godziny dwudziestej trzeciej. Starszy wstał z kanapy całkiem niespiesznie i skierował na korytarz. Czuł, że coś jest nie tak.
Gdy otworzył drzwi na oścież, zamarł zszokowany. Jungkook, osoba, której nienawidził z całego serca, stał tuż przed nim, z pokerową twarzą i kpiącym spojrzeniem. Yoongi mógłby się nawet pokusić o stwierdzenie, że wyglądał dobrze, ale takie słowa nigdy w życiu nie przeszłyby przez jego gardło.
- Czego tu chcesz? - zapytał z głosem wypranym z emocji.
- Przyszedłem po Taehyunga.
- Nie ma go tutaj - skłamał swobodnie.
- Wiem, że jest - odpowiedział tamten, oblizując wargi. - Zawołaj go.
- Nie ma mowy - parsknął blondyn prześmiewczo i zlustrował chłopaka obiektywnie.
- Taehyung! - ryknął nagle, wciąż patrząc na wrogo nastawionego Yoongiego.
- Kurwa, zamknij się! - krzyknął, tracąc panowanie nad sobą. - Hobi! - zawołał desperacko.
Hoseok pojawił się w korytarzu dziwnie szybko, jakby tylko czekał na wezwanie. Widząc Jungkooka, automatycznie doskoczył do drzwi i już chciał je zatrzasnąć, gdy przerwał mu cienki głos.
- Zostawcie go!
Yoongi zapłakał w duchu, kiedy Jungkook wsunął się do środka, i odwrócił w stronę schodów, na których szczycie stał Taehyung.
- Zostawcie - powtórzył, schodząc jeden stopień w dół, a potem znowu i znowu, aż nie znalazł się na parterze. Podszedł do trójki i zatrzymał około dwóch metrów od nich.
- Tae... - szepnął Jungkook. - Boże, Taehyung.
- Cześć - uśmiechał się słabo chłopak. W jego oczach zebrały się łzy. - Wiedziałem, że przyjdziesz.
A/n: czuję się jak w swoim żywiole, opisując cierpienie Tae (◡‿⊙✿)
CZYTASZ
MORBID JEALOUSY | kth.jjk
Fanfiction"I scream like a child My insides went wild" Gatunek: angst Ostrzeżenia: przemoc, przekleństwa, załamanie psychiczne, poniżanie