Po całym domu rozniosło się pukanie, o ile walenie pięściami można tak nazwać. Taehyung nie spodziewał się żadnych gości, jak zawsze, dlatego był zaskoczony czyjąkolwiek wizytą.
- Idę! - krzyknął, wycierając pospiesznie ręce w ręcznik. Dochodziła piętnasta, a on skończył już sprzątać cały dom i brał się właśnie za gotowanie obiadu. Starał się, by wszystko wypadło idealnie przed powrotem jego chłopaka.
Gdy wreszcie otworzył drzwi, jego oczom ukazał się Yoongi, a zaraz za nim nieco schowany Hoseok. Mierzyli się chwilę spojrzeniami, aż wreszcie postanowił przerwać ciszę.
- Co wy tu robicie?
W jego głosie dało się wyczuć niepokój pomieszany z tęsknotą. Nie widział swoich przyjaciół od ponad miesiąca. Za każdym razem, gdy chcieli do niego przyjechać lub spotkać się na mieście, wymyślał coś na poczekaniu, byleby tylko się nie zobaczyli.
- Składamy ci wizytę, nie widzisz? - odezwał się Hobi, wzdychając. Byli na to przygotowani. - Nie wpuścisz nas? - zapytał.
- Nie... nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł - wymamrotał niewyraźnie. Czuł, że jest lustrowany od góry do dołu przez tę dwójkę, dlatego automatycznie naciągnął rękawy koszuli, by zakryć kilka mniejszych siniaków.
- Ok, w takim razie sami się wpraszamy - zadecydował Yoongi i nim Taehyung zdążył zaprotestował, minął go w progu.
- Chłopaki, proszę... - jęknął bezsilnie. Zacisnął dłonie, bojąc się, że zaraz wybuchnie. Doskonale wiedzieli, co się dzieje, bo wiele razy obrzucali go podejrzeniami, ale nigdy się wprost nie przyznał do swoich problemów.
- Co jest? - Hoseok zsunął buty i bez słowa wszedł do kuchni. - O, a co gotujesz?
W oczach zebrały mu się łzy i tylko dzięki szybkiego mruganiu nie popłynęły po jego policzkach. Jungkook powinien niedługo się pojawić i było pewne, że nie spodobają mu się niezapowiedziani goście.
Chwilę później Yoongi siedział przy stole, wachlując się ręką, Hobi mieszając w garnku zupę, jakby od niechcenia, a Taehyung stojąc bezradnie pomiędzy nimi.
- Idźcie, błagam - poprosił łamiąco. - Dobrze wiecie, że jesteście aktualnie problemem i jeśli chcecie mojego dobra, musicie już jechać - wytłumaczył jak najspokojniej.
- Tae, po to tu jesteśmy. Należy nam się jakieś wytłumaczenie, co? - Yoongi zacisnął szczękę w akcie poirytowania. Zdjął bluzę, rzucając ją na najbliższe krzesło. - Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, a przestałeś nam mówić cokolwiek i wiemy, co jest powodem tej zmiany.
Zapadła chwilowa cisza. Taehyung nie chciał się odzywać, bo musiałby skłamać, a tego wystrzegał się jak ognia. Stał więc, skubiąc paznokcie i czekając na zbawienie.
- Nie jesteśmy ślepi - przejął inicjatywę szatyn. - Zobacz, co się z tobą przez niego stało. Boisz się wszystkiego, naprawdę, jesteś jak w klatce - zaczął. Najmłodszy słuchał ich cierpliwie.
- Spójrz na siebie! - zirytował się drugi. - Myślisz, że jak będziesz ubrany w wielkie ciuchy, to nikt nie zauważy twoich siniaków? - wybuchł.
- Hej, nic mi nie jest - zaprzeczył kategorycznie Taehyung.
- Tak? To zdejmij spodnie. Podciągnij rękawy.
Nie wykonał żadnego z poleceń. Mieli rację.
- Przesadzacie - westchnął. Musiał w jakikolwiek sposób ich do siebie zrazić, żeby nie przyjeżdżali tu więcej.
- Kurwa, jesteś takim idiotą. Czego ty nie ogarniasz?
- To co, według ciebie, mam zrobić? - prychnął lekceważąco.
CZYTASZ
MORBID JEALOUSY | kth.jjk
Fanfic"I scream like a child My insides went wild" Gatunek: angst Ostrzeżenia: przemoc, przekleństwa, załamanie psychiczne, poniżanie