- Taehyung!
Nie słyszał. Nie chciał słyszeć.
- Taehyung, zaczekaj!
Nie zamierzał czekać. Słowa docierały do niego niewyraźnie, ciężko było mu zrozumieć, czy to jego wyobraźnia płata mu figle i Jungkook każący się zatrzymać jest jedynie wymysłem.
Stał przed windą, przenosząc ciężar ciała co chwilę najpierw na jedną, a potem na drugą nogę. Jego dłonie i kolana drżały w niekontrolowany sposób, spomiędzy warg uciekały żałosne szlochnięcia, a oczy bezustannie zapełniały się nowymi łzami.
Miał ochotę drapać się po twarzy, rwać włosy z głowy, krzyczeć, wyć i głosić całemu światu, jak bardzo nieszczęśliwy jest, ale wiedział, że to nic nie da. Spojrzał w bok. Jungkook próbował wyrwać się z żelaznego uścisku Namjoona. Po co? Z litości? Taehyung jej nie potrzebował. Nie mógł stanąć twarzą w twarz ze swoim chłopakiem, nie teraz, kiedy mógł w każdej chwili wybuchnąć. Nie panował nad sobą. Wszystko, co robił, było efektem impulsu.
Potrzebował ukojenia.
Przez jego myśli przebiegły twarze najbliższych - najpierw roześmiany, szczęśliwy Yoongi, a potem ten zapłakany, błagający o pozostanie z nim. Potem Hoseok - uśmiechnięty i wesoły, jak zazwyczaj, i uspokajający swojego chłopaka w noc, kiedy on wybrał Jungkooka. Aż wreszcie sam Jungkook, miłość jego życia - przytulająca go co ranek, jedząca razem kolację, pocieszająca, czuła i opiekuńcza. Później jej obraz zupełnie inny, odmieniony, jakby to była zupełnie obca osoba, całująca się ze swoim rzekomym przyjacielem na oczach Tae. Zniszczył wszystko i wszystkich dookoła, w tym Taehyunga, który nie widział rozwiązania z tej sytuacji i nie wiedział, jak sobie pomóc.
Drzwi wreszcie ustąpiły, a on wsunął się do szybu w tym samym momencie, kiedy jego chłopak się uwolnił i rzucił do biegu. Taehyung wcisnął gorączkowo przycisk oznaczający parter i aż zapłakał z frustracji. On nie mógł się do niego dostać, nie było takiej opcji.
Nie wiedział, ile sekund minęło, ale zdążył się zalać kolejnymi łzami, w międzyczasie nasłuchując coraz głośniejszych kroków Jungkooka. Winda zaczęła się powoli zamykać, gdy zauważył znajomą osobę po drugiej stronie. Młodszy już chciał wsunąć stopę pomiędzy zasuwy, kiedy te zamknęły się kompletnie, a wyciąg ruszył w dół.
Tae wytarł szybko twarz, żeby pozbyć się śladów płaczu, ale nie przyniosło to zamierzonego efektu, wręcz przeciwnie. Twarz zaczerwieniła się jeszcze bardziej, czarne smugi makijażu roztarły na policzkach, a nowe łzy zebrały się w kącikach oczu. Nie było możliwości, by się uspokoił, kiedy kilkadziesiąt sekund wcześniej oglądał miłość swojego życia zdradzającą go w biurze.
Nie miał nawet siły ani ochoty myśleć o tym, jak długo trwał ich romans, kiedy i gdzie popełnił błąd, co zrobił nie tak, jak powinien. Po prostu płakał, czując, że powoli coś w nim gaśnie.
Wiedział, że Jungkook był zmuszony czekać na kolejną windę, co dawało mu około minuty przewagi. Nie miał pojęcia, gdzie się podziać, dokąd pojechać i w jakie miejsce się schować, by zostać chociaż na moment sam. Potrzebował samotności.
Wreszcie kabina stanęła, rozległo się charakterystyczne pikanie, a następnie drzwi windy mozolnie się rozsunęły, dzięki czemu Taehyung mógł z niej wyjść. Po znalezieniu się na korytarzu, rozejrzał się gorączkowo i choć było to niemożliwe, bał się, że zobaczy tu Jungkooka.
Wybiegł na dwór. Zimne powietrze uderzyło w niego z impetem, ale nie miało to żadnego znaczenia. Nie zdąży się nawet przeziębić.
CZYTASZ
MORBID JEALOUSY | kth.jjk
Fanfiction"I scream like a child My insides went wild" Gatunek: angst Ostrzeżenia: przemoc, przekleństwa, załamanie psychiczne, poniżanie