6

6.1K 872 169
                                    

Poprzedniego dnia Taehyung nastawił kilkanaście budzików, by być pewnym, że wstanie zaraz po wyjściu Jungkooka do pracy. Na jego szczęście obudził się sam z siebie, kiedy jego chłopak zamykał drzwi od ich pokoju. Cierpliwie wyczekał, aż zostanie sam, by mógł odetchnąć z ulgą. Wyciągnął z szafy walizkę i zaczął wrzucać do niej wszystkie swoje ubrania, nie fatygując się nawet, by je poskładać.

Miał dużo czasu, a mimo to stresował się. Co, jeśli Jungkook czegoś zapomni albo wróci wcześniej? Wszystko było możliwe. Taehyung musiał zadzwonić jeszcze do Yoongiego, bo poprzedniego dnia nie miał możliwości powiedzenia mu o swojej decyzji. Wiedział, że się ucieszy. Chciał zrobić to jak najwcześniej, ale obiecał sobie poczekać do ósmej, żeby pozwolić przyjacielowi się wyspać przed jego telefonem.

Nie zostawił ani jednej swojej rzeczy. Zabrał dosłownie wszystko. Czuł się dziwnie z pustą w połowie szafą, opróżnionymi szufladami, wolnym miejscem na półkach w łazience. Wreszcie uznał, że to dobry moment, by powiadomić przyjaciela o swojej decyzji.

Wyszedł na balkon, wdychając świeże powietrze i ściskając mocno telefon. Oparł się o barierkę, po czym wybrał odpowiedni numer i przyłożył telefon do ucha. Starał się powstrzymać łzy, które zaczęły cisnąć mu się do oczu, a przecież nic jeszcze nie powiedział. Wreszcie Yoongi odebrał.

- Halo?

- Hej - przywitał się Taehyung drżącym głosem. - Dzwonię w sprawie twojej propozycji. Nadal aktualna?

- No jasne, że tak. Zdecydowałeś się? - zapytał przyjaciel. Tae słyszał jakiś dziwny szum po drugiej stronie, ale nie miał ochoty pytać, o co chodzi. Poczuł, jak gula w jego gardle powiększa się z sekundy na sekundę.

- Przed chwilą byłem pewien, a teraz już nie do końca - wyznał szczerze piskliwym głosem. Wciągnął głośno powietrze, by po chwili je wypuścić ze świstem.

- Jezu, Taehyung - jęknął Yoongi. - Mam spróbować jeszcze raz cię przekonać? - zaproponował.

- Nie, to nie tak... - westchnął chłopak. - Wczoraj z nim trochę rozmawiałem, zapytałem, czy mnie kocha, ogólnie takie głupoty i wiesz, ja bym się nawet nie odważył zacząć tego tematu, ale wyglądał na takiego innego niż zwykle, więc zacząłem... - tłumaczył. - No, jak mówiłem, zapytałem o to kochanie, a on odpowiedział, że oczywiście, że mam więcej nie pytać, że go to denerwuje i potem nagle wypalił coś, że nie będzie za mną tęsknił, jak już odejdę, to pomyślałem, kurczę, skoro tak, to co mi szkodzi? I teraz, hyung, boże, jest mi tak źle, bo tak strasznie mi zależy, żeby to naprawić i żyję tą durną nadzieją od miesięcy, a jak wyjadę, to wyjdę na wyrodnego chłopaka, a taki wcale nie jestem! Gdybym był, to już dawno bym go zostawił za te wszystkie razy, kiedy mnie bił, wykorzystywał, kiedy czułem się jak niepotrzebny śmieć, chociaż nie zasłużyłem, bo cholera, nawet jeżeli popełniłem kilka błędów, to nie było to nigdy coś tak rażącego, żeby mi to robić! Tyle razy miałem ochotę się zabić, zniknąć, nie wiem, ale zostałem i się starałem, podporządkowywałem, udawałem przed jego matką, przed tobą, Hoseokiem, przed wszystkimi i zniszczyłem kontakt z każdą pojedynczą osobą tylko dla tego idioty, który nawet nie umie docenić tego, kogo...

Nie był w stanie dokończyć. Głośny szloch utrudnił mu mówienie. Nie starał się tego nawet powstrzymywać. Nie płakał od tygodni i tego właśnie potrzebował w tym momencie - wyrzucić z siebie wszystko, co zbierało się w nim tyle czasu, pozwolić sobie na chwilę słabości, zapomnieć. Osunął się na kafelki balkonu i zaczął kołysać na boki jak małe dziecko. Jedną ręką przyciskał telefon do ucha, ale Yoongi nie odpowiadał, nie potrafił w jakikolwiek sposób mu pomóc. Nigdy nie znalazł się w podobnej sytuacji, zresztą, czemu miałby, skoro od kilku lat tkwił w szczęśliwym związku?

- Taehyung... - wyszeptał wreszcie do aparatu, ale od razu pożałował, że się w ogóle odezwał, bo chłopak po drugiej stronie zaniósł się jeszcze większym szlochem. Odrzucił telefon na bok, kompletnie nie przejmując się tym, co robi i przyciągnął kolana do klatki piersiowej. Nie potrafił się uspokoić, wstrząsały nim dreszcze, czuł się pusto i samotnie. Nie miał nikogo. Jego najlepszy przyjaciel żył własnym życiem i w żadnym wypadku Tae nie powinien go martwić swoją sytuacją. To dotyczyło jego i tylko jego, nikogo więcej. Powinien działać na własną rękę, a nie zawracać innym głowę.

Nie wiedział, ile czasu minęło, aż łzy przestały moczyć jego policzki, ale był pewien, że co najmniej godzina. Trząsł się z zimna i nadmiaru emocji, ale zdawał sobie sprawę, że to mu pomogło i pozwoliło przemyśleć całą sprawę jeszcze raz, o wiele dokładniej. Przeanalizował każdy możliwy wariant. Wreszcie podjął jedyną słuszną według niego decyzję i ponownie wybrał numer przyjaciela.

Opierał się teraz o metalową barierkę, zagryzając wargi i uspokajając oddech. Powinien brzmieć na bardziej opanowanego i nie pozwolić sobie na drugi wybuch tego typu. Żałował tego, co zrobił. Nienawidził pokazywać swoich emocji i myślał, że nauczył się to kontrolować w ciągu ostatnich miesięcy, a jak widać to zwyczajnie się w nim skumulowało, by wreszcie dać o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie.

- Tae, boże, nareszcie. Nawet nie wiesz, jak się martwiłem - odebrał Yoongi po pierwszym sygnale.

- Przepraszam za to wcześniej. Nie chciałem, żeby wyszło, że robię z siebie ofiarę czy coś - powiedział szybko Taehyung. Wstrzymał na chwilę oddech, by po chwili dodać: - Zmieniam plany.

- No chyba mi nie powiesz, że... - zaczął starszy wyraźnie obruszony.

- Tak, zostaję, hyung. Myślałem o wszystkim i uwierz mi, teraz mam plan. Nie zostawię tego w spokoju - obiecał Tae.

- Nie, nie ma mowy - zaprzeczył szybko tamten. - Nie zgadzam się!

- Nie masz na to wpływu. Muszę iść się rozpakować. Zadzwonię do ciebie niedługo - oznajmił chłopak.

- Tae...

Rozłączył się bez pożegnania. Wiedział, że im dłużej będzie rozmawiał z Yoongim, tym będzie miał więcej wątpliwości. Wstał za to z zimnych kafelek, otrzepał spodnie, naciągnął rękawy swetra, a potem wszedł do domu. Ciepło uderzyło w niego natychmiast, przez co nieco poprawił mu się humor, jednak nadal pozostał ponury. Pozwolił włączyć sobie muzykę i zabrał za rozpakowywanie.

Całość zajęła mu trochę ponad dwie godziny. O ile z pakowaniem rzeczy uwinął się szybko, bo polegało to tylko na wepchnięciu wszystkiego do walizek, tak tutaj starał się, by nic nie wzbudzało podejrzeń. Nawet jeden ze swoich dezodorantów specjalnie przewrócił, by wyglądało to tak, jak wcześniej. Wreszcie skończył i rozejrzawszy się po sypialni, uśmiechnął do siebie zadowolony.

Do przyjazdu Jungkooka pozostało jeszcze sporo czasu. Musiał ugotować obiad i posprzątać salon. Wszystko było na swoim miejscu.

A/n: ten moment, kiedy twój telefon poprawia ci "yoongim" na "yoonmin", no kocham

MORBID JEALOUSY | kth.jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz