Rozdział 3

27 5 7
                                    


Gdy czułam jego ramiona oplatające moje ciało byłam szczęśliwa. Od jego wyjazdu minęło siedem lat. Przez siedem lat nie było mi tak dobrze jak teraz, gdy znów jest blisko mnie.
- Tęskniłem - odezwał się w końcu, a ja spojrzałam mu w oczy. Po jego policzku spłynęła łza, którą starłam kciukiem. Zawsze był otwarty i nie udawał tajemniczego. Przy mnie i przy Haruce.
- Ja też - odpowiedziałam. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, tak jakby nie chciał mnie znów stracić.
- Przejdziemy się gdzieś? - szepnął mi na ucho, a ja tylko kiwnęłam głową. Niepewnie złapał mnie za dłoń i wyszliśmy z budynku w ciszy, ciesząc się swoim towarzystwem.
***
- Co robiłeś przez ten cały czas? - przerwałam niezręczną ciszę między nami.
- Pływałem - chyba po raz pierwszy słyszałam jak bez uczuć wymawia to słowo.
- Coś się stało? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- A co miało się stać? - wiedziałam, że nie chce mi tego teraz powiedzieć, ale ja muszę wiedzieć.
- Jeśli powiesz mi co działo się z twoim życiem, ja opowiem o sobie... - byłam pewna, że chciał się dowiedzieć, co działo się ze mną przez ten czas.
- Dobrze - usiedliśmy na ławce - Gdy pływałem bez Nagisy, Makoto, Haruki i Ciebie nie było w tym już zabawy, a ciężki trening, z którym sobie nie radziłem. Przestałem być wolny w wodzie. Przestałem pływać. Lecz jednak zapisałem się w moim liceum do klubu pływackiego, by znów móc z nimi pływać - spojrzałam przed siebie, kwiaty wiśni niedawno opadły.
- Pół roku po tym jak wyjechałeś, ja pojechałam z bratem do Australii, lecz nie chciałam cię widzieć, bo wiedziałam, że cię skrzywdziłam, Ciebie i wszystkich na około. Mieszkaliśmy coś około tysiąca kilometrów od siebie. Byłam dobrą uczennicą, ale i tak nie czułam się z tego powodu szczęśliwa. Znienawidziłam wodę. Byłam sama, lecz w końcu brat pozwolił mi przyjechać tu i zamieszkać.
***
Rozmawialiśmy jeszcze może z pół godziny na temat dzieciństwa. Gdy słońce było za drzewami Rin zapytał:
- Odprowadzić cię do domu? - blado się uśmiechnęłam, a chłopak szybko rozpromieniał.
- Jestem jeszcze w czasie przeprowadzki
- Jeśli chcesz mogę ci pomóc ze wszystkim - powiedział z pięknym uśmiechem.
- To pomożesz mi zrobić zakupy, bo mam pusto w lodówce.
***
Weszliśmy do mojego mieszkania z reklamówkami pełnymi jedzenia, a uwagę Rina od razu przykuła klatka z moimi pupilkami.
- Czy to te świnki morskie, które ci dałem? - zapytał z radością, podchodząc do klatki. Kiwnęłam głową i skierowałam się z zakupami do kuchni, omijając kilka kartonów na podłodze.
- Ale urosły! - otworzył klatkęi wyjął jedno ze zwierzątek - Dalej urocze... - znieruchomiałam, kilka dni przed swoim wylotem powiedział, że są tak urocze - ... jak ty gdy się uśmiechasz. Nie mogłam się powstrzymać, podeszłam do niego i przytuliłam.
- Muszę je nakarmić - wskazałam na pustą miseczkę moich pupili
- Zostaniesz u mnie na kolację? - dodałam, wchodząc do kuchni po karmę.
- Może jutro mógłbym ci pomóc z tymi pudłami? - zapytał otwierając jedno - Mangi... Dużo mang... - spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać - Czemu nie masz normalnych książek tylko mangi?!
- Bo-o jes-tem nastolatką - niemogłam nic powiedzieć przez śmiech.
- Masz ochotę na curry? - dodałam
***
- Jak ci smakuje? - spytałam, przerywając ciszę między nami podczas posiłku
- Jest naprawdę pyszne - uśmiechnął się
- Poczekaj... - zaczęłam się śmiać, wzięłam serwetkę i podeszłam do niego. - Jesz jak świnka - uśmiechnęłam się i wytarłam mu nos brudny od sosu. Podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy. Jego oczy mają taki sam kolor jak moje - ciemnoczerwone. Wpatrzeni czytaliśmy z siebie nawzajem jak z otwartej księgi. Trwaliśmy w tej pozycji dłuższą chwilę. Aż przerwał:
- Muszę iść.. - szepnął.

Free! Razem jesteśmy wolniWhere stories live. Discover now