Rozdział XI

371 26 8
                                    

Hejka! Tak bardzo Was kocham,że wstawię dla Was jeszcze jeden rozdział.

Zaczynamy!

-Toby to mój brat!

-Ale,jak?

Jeff's POV

Myślałem,że wyskoczę z siebie,gdy zobaczyłem moją,podkreślam MOJĄ Wiki wraz z Tobi'm w kuchni. W dodatku przytulali się. To mnie rozbiło. Wczoraj było nam cudownie,chciałem,aby to przerodziło się w coś więcej.Chciałem...chciałem jej miłości. Wiem,że taki morderca jak ja,nie zasługuje na nią,ale ja jej potrzebuję. Dziewczyna zaczęła za mną biec.

-Jeff! Czekaj! To nie tak jak myślisz!

-Czyżby? To dlaczego się z nim przytulałaś,hę?

-Toby to mój brat!

-Ale,jak?

Zamurowało mnie. Przecież to niemożliwe! Toby miał siostrę,racja. Ale była od niego starsza i zginęła w wypadku samochodowym.

-Jeff,chodźmy do mojego pokoju i porozmawiajmy,wszystko Ci wyjaśnię,proszę.-dziewczynie stanęły łzy w oczach. Nie mogłem się tak dłużej na nią patrzeć,kiedy widać,że cierpi i to przeze mnie. Złapałem ją za rękę i poszliśmy do jej pokoju. Zamknęliśmy za sobą drzwi,ale na łóżku zauważyliśmy Marysię i Off'a śpiących. 

-Może pójdziemy do mnie?-zapytałem.

-N-no dobrze.

Wyszliśmy z jej pokoju i skierowaliśmy się do mnie. Otworzyłem drzwi i wpuściłem Wiki pierwszą. Zamknąłem za nami drzwi na klucz i usiedliśmy na moim łóżku. Tak,to właśnie na tym łóżku, to wszystko się wydarzyło.

-Proszę,nie płacz-powiedziałem,gdy zobaczyłem,że po jej rumianym policzku spływa pojedyncza łza. Otarłem ją i posadziłem na swoich kolanach.

-Teraz mogę Ci opowiedzieć.-uspokoiła się i zaczęła mówić.

-Slenderman mówił mi,że moja mama,czyli również mama Tobi'ego zaszła w ciążę niecałe dwa miesiące od urodzenia Tobi'ego. Załamała się, ponieważ nie miała środków,aby utrzymać trójkę dzieci. Na ojca nie miała co liczyć. Kiedy się urodziłam,oddała mnie do domu dziecka,ale nigdy o mnie nie zapomniała. I to właśnie Toby,przyczynił się,że teraz tutaj jestem.

-Przepraszam.

-Za co?

-Za to,że Cię skrzywdziłem.-powiedziałem przytulając Wiki jeszcze mocniej.

-Ja też przepraszam,za to,że nie powiedziałam Ci o moim pochodzeniu.

-Wiki...Wiem,że to może zabrzmieć dziwnie,bo znamy się bardzo krótko,ale ja Cię...Kocham!

-Jeff,ja Ciebie też.-odpowiedziała. Zacząłem ją całować. To były delikatne,ale bardzo namiętne pocałunki. Wiki oddawała mi je z podwójnym zaangażowaniem. Gdy ktoś przeszkodził nam w tej wspaniałej chwili.

-Wiki! Tutaj jesteś!-krzyknęła uradowana Marysia.

-Mary,no wiesz,tak jakby przeszkadzasz.

-Ups,to ja już wychodzę.-wyszła z naszego pokoju cała czerwona,nieświadoma tego co przed chwilą tu się działo. Chociaż mogła się tego domyśleć...

Do next'a :*


Jesteś łatwa || Jeff The KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz