Rozdział V

415 53 21
                                    


 Dwa tygodnie później Merlin przyzwyczaił się do widywania Arthura codziennie rano, robienia mu za każdym razem innej kawy, a potem rozmawiania, dopóki nie zrobiło się zbyt późno, lub dopóki Gajusz nie wyszedł i nie upomniał Merlina, że jest w pracy. Rozmowy z Arthurem szybko stały się jego ulubioną częścią dnia, brał każdą poranną zmianę, choć wcale nie musiał, bo ciotka i kuzyn już wyjechali.

Któregoś dnia Arthur nie przyszedł. Było za dziesięć dziesiąta, a jego dalej nie było, choć do pracy miał na dziesiątą. Arthur pracował jako prawnik w kancelarii, co naprawdę imponowało Merlinowi.

- Gwen, nie wiesz może, co z Arthurem? - zagadnął, niby obojętnie.

- Ty spędzasz z nim więcej czasu. - odparła dziewczyna, udając, że nie zauważa nerwowości przyjaciela.

Merlin prychnął, ale przez resztę ranka był strasznie nerwowy. W końcu nie wytrzymała.

- Na litość boską, idź do niego! - wybuchła, strasząc klientkę.

- Gwen! - jęknął Merlin. - Pewnie jest przeziębiony, czy coś.

- A ty, jak to ty, zapomniałeś wziąć od niego numer, więc nawet nie możesz napisać, prawda?

- Nie zapomniałem, po prostu nie było okazji! - zaprotestował Merlin, czując jak się rumieni. Fakt, zapomniał, ale nigdy się do tego nie przyzna. Na chwilę zapadła cisza, kiedy oboje przygotowywali zamówienia.

- Nie przesadzasz trochę? - spytała łagodnie Gwen.

- Słucham? - Merlin spojrzał na nią znad szklanki, którą właśnie wycierał.

- Znasz go jak długo? Dwa tygodnie?

Merlin zmarszczył brwi. Nie do końca rozumiał o co chodzi.

- I odchodzisz od zmysłów, bo raz się nie pojawił. - dokończyła dziewczyna.

- Ja... - Merlin nie wiedział co powiedzieć. - Gwen, to jest coś innego. Nie rozumiem tego, ale mam to odczucie... Że coś jest nie tak.

- Merlin, błagam, może zaraz wyskoczysz z bratnimi duszami?!

Chłopak odstawił szklankę. Postanowił ignorować przyjaciółkę. Wiedział, że ona pierwsza pęknie. Zawsze tak było.

- Dobra, wygrałeś! - wybuchła wreszcie, strasząc dziewczynę czekającą na kawę. - Idź do Gajusza, powiedz, że się źle czujesz.

- I zostawię cię tu samą?

- Będziesz moim dłużnikiem, kochaniutki.

Merlin uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.

- Załatwię ci randkę z Lance'm. - powiedział, za co otrzymał pacnięcie w głowę, przed którym nie zdążył się uchylić. Magią zmienił nieco swój wygląd i zapukał do biura Gajusza na zapleczu. Rzadko tu wchodził i trochę tego żałował, bo tu powstawały nowe kawy, zapach więc był intensywniejszy niż w reszcie kawiarni.

- Szefie? - mruknął, starając się mieć jak najbardziej zmęczony głos. - Czy mógłbym wrócić do domu...

Gajusz podniósł głowę znad ziaren kawy, które właśnie testował.

- Merlin? Coś się stało? - głos miał wyraźnie zaniepokojony.

- To chyba przeziębienie... Nie chcę zarazić Gwen czy klientów.

- Tak, tak, masz rację... Idź do domu i pamiętaj, pij dużo herbaty. - powiedział mężczyzna, wracając do swojej kawy. Merlin podziękował mu i wyszedł. Droga do kamienicy Arthura nie zabrała mu dużo czasu, tak samo jak dotarcie na ostatnie piętro. Tam się zatrzymał, z uniesioną dłonią. Gwen miała rację, to bez sensu, Arthur pewnie ma się świetnie. Może po prostu zaspał i nie miał czasu wstąpić po kawę. Już miał się odwrócić, kiedy usłyszał łomot. Poczuł jak żołądek mu się skręca z nerwów. Otworzył drzwi i prawie wbiegł do mieszkania Arthura. Łomot się powtórzył, tym razem z salonu. Merlin prawie wbiegł do pokoju, żeby zobaczyć Arthura leżącego na ziemi, z najbardziej wściekłym wyrazem twarzy na świecie. Obok niego leżały zdjęcia, figurki i piękny miecz ze zdobioną rękojeścią (Merlina jakoś to zdziwiło najmniej, w końcu Arthur i tak zachowywał się jak książę).

- O, Merlin, miło cię widzieć. - powiedział Arthur z podłogi. Miał na sobie koszulę rozpiętą pod szyją i wymięte spodnie od garnituru.

- Arthur? - Merlin uniósł brew, próbując zrozumieć na co właśnie patrzy.

- Nie pytaj. - mruknął Arthur, wstając i otrzepując spodnie. - Zdrętwiała mi noga, chciałem złapać się półki, a ta zleciała, ale jeśli komukolwiek o tym powiesz własnoręcznie cię zamorduję.

Merlin wybuchł śmiechem i schylił się, podnosząc z podłogi śnieżną kulę z zamkiem w środku. Była trochę badziewna, ale w zasadzie pasowała do Arthura, który łączył kicz z elegancją (dawało to dość interesujący efekt).

- Dostałem ją od klienta, nie pytaj. - powiedział Arthur, podnosząc zdjęcia i stawiając je na stoliku. Merlin zrobił to samo z kulą i kilkoma figurkami smoków (zgadywał, że to też prezenty od klientów). Oboje schylili się po miecz leżący na podłodze. W momencie, w którym palce Merlina dotknęły broni chłopak zrozumiał wszystko. Obrazy przesuwały się przed jego oczami, aż w końcu zapadła ciemność.



XXX

Ssę, wiem. Sorry za to, że nie dodaję regularnie, nie mam głowy do tego...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 05, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pro BonoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz