Rośnijmy w siłę!

1.4K 109 20
                                    

Minęły już dwa miesiące od kiedy Lucy rozpoczęła swój trening. Nie ma się czemu dziwić, iż początki były trudne, a niekiedy katastrofalne w skutkach. To skręcona kostka, to magia, która wyrwała się spod kontroli. Kilka powyrywanych drzew. Jednakże po kilku tygodniach dziewczyna odnalazła rytm, nie tylko fizyczny, ale i duchowy. Zaczęła kontrolować nowo odkryte siły. Każdego ranka, bez udziału Morgany, która musiałaby zdzierać z niej ciepłą kołdrę, zrywała się z łóżka i przebiegała dwadzieścia kilometrów wokół lasu, nie łapiąc nawet zadyszki.

Jej magia również przybrała na sile. Morgana pokazywała jej powoli jak może korzystać z magii światła. Lucy była zachwycona tym, jakie będzie miała możliwości walki dzięki odkrytym umiejętnościom.

- Zastanawia mnie - zaczęła po raz kolejny tworząc kulę światła w prawej dłoni - skąd tak wiele wiesz o mojej magii. I o Magach Światła. Wspomniałaś, że to jedna z pierwszych magii, ale... skąd to wiesz? - zadała pytanie patrząc na Morganę, która siedziała na kocu razem z Nalą i przyglądała się swojej uczennicy.

- Emm... - zająknęła się Morgana. - Znałam po prostu kiedyś... potężnego maga z taką energią. - odpowiedziała machając szybko rękoma. - Ale, ale! - postanowiła zmienić natychmiast temat, to jeszcze nie czas, aby ktokolwiek się dowiedział, o tym, skąd ma informacje na temat pierwotnych sił magicznych. - Czujesz się już lepiej?

Morgana spojrzała na przyjaciółkę ze współczuciem. Lucy tej nocy budziła się czterokrotnie, po czym postanowiła odpuścić sobie sen i po ciemku siedziała w kuchni, póki nie znalazła jej tam Morgana, która w środku nocy zeszła po szklankę wody.

Dziewczyna wytłumaczyła jej, że to jest kolejna rocznica, kiedy Natsu zaprosił ją do gildii. I, że bardzo ciężko jest jej spędzać ten dzień z dala od swoich towarzyszy.

- Tak. Już mi lepiej. - powiedziała strzelając kulą uformowanego światła w powietrze. Spojrzała dumnie, gdy rozbłysła na niebie i buchnęła promieniami.

Lucy przechodziła dziennie przez trzy rodzaje treningów. Walczyła z Morganą wręcz, aby poprawić siłę fizyczną. Przez pół dnia, siedziała cicho w siadzie skrzyżnym lokalizując swoją magię i zwiększając jej źródło dzień po dniu. A także zgłębiała magię świetlną. Ta ostatnia dawała jej więcej możliwości. Mianowicie podstawą było tworzenie kul światła i posyłanie ich w stronę wroga, tak jak Natsu robił to z ogniem. Bardzo przydatna umiejętność.

Nie poddawała się i ćwiczyła z dnia na dzień. By czym prędzej wrócić do tych, za którymi jej serce tęskni każdego dnia.

Nie chciała nawet wyobrażać sobie jak Natsu musiał zareagować, gdy dowiedział się, że wyruszyła bez niego. Westchnęła przywołując w myślach obraz swojego przyjaciela.

- Natsu... - szepnęła patrząc w niebo.

Morgana z szerokim uśmiechem szturchnęła Nalę patrząc na Lucy.

- Wiesz... - zaczęła niewinnie Morgana spoglądając na swoje paznokcie. - Masz bardzo duży wpływ na tego Smoczego Zabójcę. Widać, że ten chłopak bardzo ceni sobie Twoje zdanie... i Twoją osobę. - mówiła dalej, kątem oka lustrując Lucy, której twarz lekko się zaczerwieniła.

Kobieta za plecami przybiła piątkę ze swoją kotką, która rozchichotała się na całego.

Miesiąc później.

Natsu powolnym krokiem zmierzał w stronę gildii. Przez ostatnie dni cały czas zastanawiał się co dzieje się z Lucy. Już tyle czasu minęło. Westchnął ciężko. Nie miał ostatnio na nic siły. Happy frunął po jego lewej stronie, spoglądając na przyjaciela ze smutkiem. Małemu Exceedowi również brakowało przyjaciółki. Bez niej to nie to samo. Zawsze trzymali się razem. Oboje spojrzeli na siebie i uśmiechnęli smutno. Wkroczyli do budynku we właściwym momencie.

Bo miłość to najpotężniejsza magia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz