34*

568 71 1
                                    

NIALL

- To naprawdę się dzieje - powiedziałem do siebie, ściskając przed lustrem swoje zaczerwienione policzki. Chichotałem cichutko, sam nie wiedząc, czy to sposób w jaki reaguję na myśl o mojej pierwszej randce z Louisem, czy to tylko kremowy sweter łaskocze mój brzuch, kiedy się poruszam.

Nieszczęśliwie, nie mogłem znaleźć dla siebie niczego lepszego. Każda koszula jaką miałem wyglądała na mnie na zbyt dużą, od kiedy schudłem przez znaczną ilość stresu w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Nie chciałem, żeby Louis pomyślał, że ubrałem się dla niego brzydko, bo mi nie zależy, ale rzeczywiście żaden mój ciuch nie był dobry.

Starałem się za to, zapunktować zakładając swoje obcisłe, niebieskie jeansy. Może to dzięki nim miałem jakiekolwiek szanse, aby totalnie Louisa nie rozczarować. Dobrze pamiętałem, że lubił w nich mój tyłek jeszcze przed tym, jak się we mnie zakochał.

Kiedy krótki, głośny dźwięk rozszedł się po mieszkaniu, wiedziałem, że mój czas dobiegł końca. Moje mięśnie napięły się, lecz uśmiech nie zniknął z moich ust ani na chwilę. Mimo zdenerwowania, wciąż byłem szczęśliwy i podekscytowany na spotkanie z Louisem.

Ostatni raz spojrzałem na siebie w lustrze i chwytając z łóżka swój wcześniej przygotowany portfel i kurtkę pobiegłem prędko do drzwi. Odetchnąłem głośno i twierdząc, że jestem gotowy, nacisnąłem klamkę.

Moje oczy natychmiast odnalazły łagodnie patrzące na mnie niebieskie tęczówki Louisa. Były śliczne, jasne i hipnotyzujące, a jego różowe wargi szybko rozciągnęły się w uśmiechu, gdy patrzyłem na niego tak niedyskretnie oczarowany.

- Hej, Ni - powitał mnie, ruszając do uścisku. Objąłem go ciasno ramionami, uśmiechając się pod nosem, bo pachniał i wyglądał tak dobrze w dopasowanej, granatowej marynarce. - Jak się masz? - zapytał, gdy odsunęliśmy się od siebie.

- Wspaniale! Cieszę się, że tu jesteś - odpowiedziałem szczerze. Policzki Louisa poczerwieniały, a ja pozwoliłem sobie na cichy śmiech. Zawstydzenie go nagle stało się łatwiejsze. - A jak ty się czujesz, Lou Lou? Idziesz na randkę ze swoim królewiczem! - Zatrzepotałem rzęsami i ze złośliwym uśmiechem odwróciłem się, aby zakluczyć mieszkanie.

Spokojnie czekałem na jego odpowiedź, ale on milczał. Kiedy ponownie stanęliśmy twarzą w twarz, Louis wciąż nie powiedział słowa, za to spojrzenie, którym mnie obdarzył, rozgrzało przyjemnie moje wnętrze. Patrzył na mnie z miłością i nie potrzebowałem żadnych słów, by wiedzieć jak się teraz czuł.

- Moje serce bije bardzo szybko - powiedział cicho. Uniosłem nieśmiało dłoń, aby ułożyć ją na jego klatce piersiowej. Poczułem nieregularne, mocne uderzenia pod materiałem jego koszuli. - To dzięki tobie. - Objął moją dłoń swoją własną, pocierając ją kciukiem, kiedy jednocześnie patrzył mi w oczy.

Nagle stałem się nieco zdenerwowany. Louis wiele razy wyznawał mi swoją miłość, opowiadał o uściskach, uśmiechach i słodkich pocałunkach, którymi pragnął mnie obdarowywać. Mimo wszystko wiedział, że nie byłem jeszcze na to gotowy, dlatego nie rozumiałem, dlaczego jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, a usta układać w dzióbek.

- O nie! - pomyślałem, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że Louis próbował mnie pocałować. Kolejny raz.

Przełknąłem ślinę, przypominając sobie poczucie winy, które czułem po naszym ostatnim zbliżeniu.

Przestraszony mimowolnie odchyliłem głowę w tył, napierając dłonią na jego tors. Zatrzymał się, spoglądając na mnie zraniony.

- Lou, ja... - zająknąłem się.

- Och. - Cofnął się o krok.

- Zaskoczyłeś mnie. - Próbowałem wyjaśnić swoją beznadziejną reakcję, jednak Louis wydawał się nie słuchać. Pokręcił głową jakby chciał zapomnieć o swojej porażce jak najszybciej.

- Rozumiem, Niall, rozumiem. - Uśmiechnął się niezręcznie, drapiąc po głowie. - Nie jesteś gotowy na buziaki. Rozumiem. - Wydymał usta, ciężko wzdychając. - Nie martw się. Nie spróbuję ponownie - zapewnił mnie, a ja poczułem się jak totalny idiota.

- Lou, to nie tak...

Spojrzał na swój zegarek, zbywając mnie.

- Lepiej już chodźmy, inaczej przypadnie nasza rezerwacja - mówił szybko. - Załóż coś na siebie, trzęsiesz się z zimna. - Pośpiesznie nałożył na moje ramiona kurtkę, którą wciąż trzymałem w ręce, a ja nie mogłem wybaczyć sobie tego, że swoim dziecinnym zachowaniem odebrałem mu całą pewność siebie.

Brawo, Niall, brawo.

Naprawdę dobra robota. . .




*

Ten rozdział jest w swój sposób niezręczny.

Mam nadzieję, że nikt z was nie spali mnie na stosie za dwutygodniową przerwę, bo wiecie. Szkoła to piekło, a ja siedzę na dnie kotła.

Co do dalszych rozdziałów!

Jednak pozostają nam jeszcze trzy króciutkie rozdziały nouisowej randki. Yay!

Happily | NouisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz