1) First Snow [EXO]

2.3K 60 5
                                    

Takie małe coś z nowości. Wesołych świąt! Bogatego gwiazdora i gwiazdki z nieba! :3

       Białe płatki finezyjnie spadały na ziemię z ciemniejącego już nieba, dołączając do, kłębiących się tam, swoich puchatych kolegów. Lampy uliczne, które zabłysły jakiś czas temu, dopiero teraz zaczęły dawać pełen blask, idealnie wkomponowując się w ozdobioną świątecznymi lampkami i różnorakimi dodatkami, od aniołków poczynając, kończąc na olbrzymiej choince stojącej na starówce, brukowaną uliczkę. Pomimo iż dekoracje te były już tam od jakiegoś czasu, dopiero teraz czuło się nadchodzące wielkimi krokami święta Bożego Narodzenia. Śnieg. To on był sprawcą tych wszystkich cudów, które miały miejsce.

        Tańczące w powietrzu białe drobinki... Lucy oszołomiona odskoczyła do tyłu, kiedy śnieżna kulka rozbryznęła się na jej twarzy.

      - Przepraszam – chłopak, który był sprawcą tego zamieszania uniósł ręce w górę. - ale nie mogłem już patrzeć na Twoją minę – zachichotał niemal niekontrolowanie, kucając nadal przy jednej z małych, ledwo uformowanych zasp. Czy wszystko, co robił musiało mieć taki słodki wydźwięk? - Błagam – stała ze spuszczoną głową, zaczerwieniona i zawstydzona po czubki uszu, więc zdana jedynie na wrażenia słuchowe, zdołała zarejestrować odgłos jego stóp chrzęszczących po śniegu, kiedy ni stąd ni zowąd nagle znalazł się tuż przed nią. - Przestań. - powiedziawszy to złapał jej podbródek dwoma smukłymi palcami, by unieść jej go ku górze. Lucy nie wiedziała czy powinna się śmiać, czy płakać, czy bardziej paraliżowało ją zaskoczenie, czy palił wstyd. Chciała powiedzieć cokolwiek, ale głos ugrzązł jej w gardle, skutecznie uniemożliwiając wypłynięcie jakichkolwiek słów. Jego anielskie spojrzenie sprawiło, że w mgnieniu oka wszelkie troski odeszły gdzieś na bok i Lucy zwiesiwszy ponownie głowę, wybuchnęła gromkim śmiechem, tym razem go wprawiając w zdumienie, co było nie lada wyczynem.

- Dlaczego – zdołała z siebie wykrztusić, po czym obrzuciła jego piękną twarz swoim roziskrzonym wzrokiem. - Dlaczego dopiero teraz, głupku? - jej drobna pięść z głuchym szelestem odbiła się od klatki piersiowej chłopaka, ubranego w puchatą kurtkę. Nie zdążyła zabrać ręki, a on już tulił ją do siebie, najmocniej jak się tylko dało. W razie, gdyby chciała zwiać.

         I pomyśleć, że cała ta przygoda rozpoczęła się dwie godziny wcześniej, kiedy podszedł do niej na korytarzu po wykładzie, przerywając Lucy jakże interesującą czynność zapinania guzików u jej czarnego, zimowego płaszcza. Wcześniej rozmawiali ze sobą zaledwie kilka razy i były to nic nie znaczące wymiany zdań, więc zaskoczeniem dla nie był fakt, że ją, ot tak sobie, zaczepił.

- Robisz coś teraz? - spytał jak gdyby nigdy nic, opierając się szelmowsko o filar w holu. To było w jego stylu; takie natychmiastowe przechodzenie do sedna sprawy.

- Polowanie na prezenty – odpowiedziała mu wtedy, uśmiechając się lekko. Nie zdawała sobie sprawy, jakie zaraz padnie pytanie, myślała raczej, że poduma przez chwilę i sobie pójdzie, jak to miał w zwyczaju. Nie tym razem.

- Mam łuk i strzałę – wyszczerzył się jak głupi. - Myślę, że mogę się do czegoś przydać.

- Niewidzialną? - Lucy uniosła brwi w geście rozbawienia. Właściwie nie miała nic przeciwko temu, żeby poszedł z nią. We dwójkę zawsze raźniej.

- Wersja mini – oznajmił i, z ustami wygiętymi w nonszalanckim półuśmiechu, puścił ją przodem. Sklepików, które w swoim asortymencie miały jakieś świąteczne akcesoria było multum, a wchodzenie do każdego po kolei mogło by wydawać się męczące, ale z każdym kolejnym humor tej dwójki znacznie się poprawiał i nie kończyło się na przymierzaniu zielono-czerwonych okularów w rozmiarze XXL, rogów i nosów reniferów, czy robieniu sobie sweet fotek w szybie sklepu, który na wystawie miał zielonego bohatera filmu „Grinch: Świąt nie będzie” w stroju świętego Mikołaja. Naprawdę dobrze się im rozmawiało, szczególnie, że nigdy wcześniej nie spędzili w swoim towarzystwie więcej niż dziesięć minut.

       - Okej, mam wszystko – oznajmiła zadowolona z siebie Lucy, wymachując siatkami w powietrzu. - Dziękuję za pomoc.

- Jeszcze nie wszystko – rzekł w pewnym momencie chłopak, jednocześnie zbijając ją z tropu. Wpatrzona w światełka migoczące dookoła nich, obróciła na niego wzrok niczego nie rozumiejąc. - To dla Ciebie – w chwilę później wyciągnął w jej stronę swoją rękę, a u nasady jego palców dyndała lekko pozłacana bransoletka z fantazyjnymi przywieszkami. Lucy przyglądała się jej przez moment, próbując skonstatować, co się właściwie dzieje. Jak mógł zauważyć, że właśnie ona wpadła jej w oko? Czyżby powodem było to, że przez dłuższą chwilę, w sklepie, trzymała ją w ręce, nim odwiesiła na miejsce? Nie. To nie mogło wchodzić w rachubę, przecież nie był aż tak spostrzegawczy. Nikt nie był.

- Nie mogę tego przyjąć – odparła natychmiast, kręcąc głową. Nim zdążył zapytać dlaczego, odpowiedziała swobodnym głosem. - Ja nic dla Ciebie nie mam i źle bym się z tym czuła.

- Och – sapnął rozbawiony chłopak. - Nie marudź, tylko bierz, bo co miałbym z nią teraz zrobić?

- Nie wiem – Lucy wzruszyła ramionami. - Możesz dać siostrze... - rzuciła luźną aluzję, by po chwili dodać: - Masz siostrę?

- Nie – wyjaśnił z filuternym uśmiechem. - Widzisz? Musisz ją przyjąć – złapał jej dłoń i choć przeszył ją prąd, nie zabrała mu jej, kiedy zakładał śliczną bransoletkę na jej nadgarstek.

- No, dobrze. Dziękuję – poddała się, nie mogąc wymyślić już żadnych kontrargumentów. - W takim razie, co ty byś chciał dostać? - zapytała. - Tylko nie mów, że nic! Teraz już się nie wymigasz – dorzuciła ze śmiechem.

- Buziaka – odparł bez ceregieli blondyn. Lucy parsknęła rozbawiona, kręcąc przy tym głową.

- Serio? - przysunęła się bliżej do niego, nie mogąc przestać się uśmiechać i stanęła na palcach, celując ustami w jego policzek. Nim dotknęła nimi gładkiej skóry, obrócił głowę, tak, że ich usta niespodziewanie się spotkały. Zszokowana otworzyła oczy, jednak pchnięta impulsem chwili odwzajemniła ten słodki pocałunek, czując jak u jej stóp wyrastają skrzydełka, zarezerwowane dla Hermesa, a serce przybiera szybszego tempa.

      Teraz stali, tuląc się, pośrodku brukowanej uliczki. Wśród wirującego śniegu. Mijani przez spieszących się do domu ludzi. W świetle migoczących lampek. Pierwszego dnia zimy. Lucy i jej najwspanialszy świąteczny prezent, jaki kiedykolwiek, w swym życiu, otrzymała.

         Ona i Oh Sehun.

        Tego dnia, kiedy po raz pierwszy, tej zimy, spadł śnieg...

K-POP One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz