Leżała z komputerem na łóżku, policzkiem przygniatając miękką poduszkę i wodziła opuszkiem palca po touchpadzie, kreśląc na ekranie laptopa niebieskie kwadraciki. Każdemu ktoś kiedyś złamał serce. Wiedziała to doskonale, lecz mimo wiedzy, że gdzieś tam na świecie jest jakiś milion osób będących w tej samej sytuacji co ona, czuła się podle. Z głośników leciała smętna muzyka, idealnie dopasowana do jej marnego nastroju, a mdłe światło lampki nocnej migało, raz po raz pogrążając pokój w całkowitej ciemności. Leżała sama na tym wielkim łóżku, była sama w pokoju, sama w domu i miała ochotę schować twarz w tej poduszce, żeby wypłakać wszystkie żale, niezauważona przez nikogo. Niebieski kwadracik zniknął, kiedy zabrała palec, zwijając dłoń w pięść. Przewróciła się na plecy, ignorując ciche sprzeciwy stękających sprężyn starego materaca i wbiła wzrok w sufit. Zielona korona drzewa rozciągała się od jednego rogu, by brązowym korzeniem skończyć się w kolejnym. Pamiętała każdy ruch pędzla, wodzący po białej strukturze sufitu, chociaż nie jej ręka go trzymała. Każde pociągnięcie nadgarstka, drobne kropelki zieleni upadające na okryte folią łóżko i śmiech odbijający się dźwięcznie od ścian pokoju.
- Kiedyś spojrzysz w górę i zobaczysz jak prześwituje przez nie słońce – blondyn machnął ręką na rozłożystą koronę drzewa, która dopiero co wyrosła spod jego umiejętnych palców.
Dlaczego akurat teraz miała ochotę chlusnąć w nie białą farbą, by na powrót sufit stał się tym nudnym, nijakim tworem? By zgubił tę głębię i niosący ze sobą plik wspomnień.
- Twoje własne drzewo życia – mówił melodyjnym głosem, a wiatr wdzierający się do pokoju poprzez otwarte na oścież okno, zabierał jego dźwięk ze sobą, by ponieść go znacznie dalej. - Symbol rozkwitającego szczęścia. Drabina...
Chciała krzyknąć, żeby przestał, zasłaniając sobie uszy i oczy, ale przecież nie sposób jest uciszyć wspomnienia, które żyją wewnątrz ciebie. Krzyczą i wołają tysiące razy, jakby chciały stać się rzeczywistością, a nie jedynie podmuchem przeszłości, trzymającym się na cienkiej nitce niepewnego jutra. Nawet ciepło promieni słońca otulające jej twarz powróciło na tę chwilę, zabierając ją z powrotem do tamtego dnia, kiedy siedziała na parapecie, w otwartym oknie. Obserwując stojącego na drabinie chłopaka, umorusanego farbą, z pędzlem w ręku i kapiącymi kolorowymi kroplami na przezroczystą folię, która rozciągała się wszędzie. Zapach lata, świeżego powietrza i polnych kwiatów, pomimo panującej teraz ciemności, zimowego wiatru hulającego na zewnątrz i śniegu zacinającego w zasunięte żaluzje.
- Po której będziemy wspinać się do naszego własnego nieba – szeroki uśmiech rozświetlił jego twarz, sprawiając, że jej serce zatrzepotało w piersi, a temperatura ciała podskoczyła o kilka stopni i na pewno nie za sprawą ładnej pogody. Wyglądał jak elf, czy inny leśny duch, wyrwany z tej łąki za oknem, albo lasu rozciągającego się za horyzontem, emanujący szczerością i lekkością bytu.
Duszek rozmył się w powietrzu wraz ze swoim perlistym uśmiechem, głosem kruchym jak tysiącletni pergamin i spojrzeniem pełnym iskrzących świetlików. Jedynie drzewo pozostało, wciąż niezmiennie w tym samym miejscu. Na skraju sufitu, nad jej głową, w tym pokoju, gdzie lampka co chwilę gasła, a z głośników płynęła melancholijna, smutna muzyka. W mieszkaniu obok starsza kobieta oglądała telewizję, podczas gdy jej mąż jadł kolację. Gdzieś tam na świecie na pewno było jeszcze milion osób ze złamanym sercem, duszą rozszarpaną przez wspomnienia i sąsiadem z włączonym kanałem z wiadomościami, że gdzieś tam indziej właśnie rozbił się samolot, a na drugim końcu świata zatonął prom z setką osób.
CZYTASZ
K-POP One Shots
Fanfiction~ SZYBKI SPIS TREŚCI ~ 1) First Snow: fluff; Sehun; 2) I hate this time when we must say goodbye; fluff; Sehun; 3) Dywan w krowie łaty; +18?; Baekhyun; 4) You'll be okay; angst; Youngjae; 5) Czarny chleb i czarna kawa; angst; Sehun; 6) Ma pani w se...