2) I hate this time when we must say goodbye [EXO]

1K 46 2
                                    

              Obraz przedstawiający obejmującą się parę zamigotał i nagle zniknął. Projektor przestał wydawać z siebie cichy charkot. W pokoju zrobiło się ciemno i cicho. Kanapa skrzypnęła, czyjeś stopy utonęły w puszystym dywanie. Po kilkusekundowym „tup, tup” żarówka w żyrandolu zajarzyła się ostrym, żółtym światłem i Lucy zmrużyła oczy, krzywiąc się boleśnie.

- Dlaczego tak z zaskoczenia? – jęknęła, pokładając się na kanapie i ukrywając twarz w poduszce. Winny naciśnięcia przełącznika od światła, poczochrał jej włosy z tyłu głowy, mówiąc – Wstawaj, buraku  - Lucy mruknęła niewyraźnie w geście zaprzeczenia. – Wstawaj – Sehun walnął się wprost na jej plecy, sprawiając, że podniosła głowę oburzona.

- Złaź ze mnie, słoniu! – sapnęła, ledwo łapiąc oddech. – Jesteś strasznie ciężki! – blondyn skwitował to gromkim śmiechem. – Jak mnie połamiesz to nigdy nie wstanę – kłóciła się z nim dalej Lucy.

- Niepołamana też nie wstaniesz – skwitował chłopak zgodnie z prawdą. Za dobrze ją znał, żeby żywić nadzieję, że tak łatwo zwlecze się z kanapy i to w takiej chwili. Zagrania Lucy w stylu sześcioletniej dziewczynki pt. „jak najdłużej kogoś przetrzymać” były raczej śmieszne, ale godne podziwu stanowił fakt, że niejednokrotnie jej się to udawało. Lecz nie tym razem.

- Ah – sarknęła dziewczyna, wiercąc się w miejscu. Może i Sehun wyglądał jakby miał anoreksję, ale wcale nie ważył tyle co chucherko, szczególnie miażdżąc jej kręgosłup. – Nie nauczę się tańczyć! – jęknęła zrozpaczona.

- I tak się nie nauczysz – wykpił ją blondyn. – Masz dwie lewe nog… - nim dane było mu dokończyć z impetem odbił się od podłogi. Dywan już nie wydawał się być tak niebiańsko miękki.

- Nie będzie mi brakowało twoich komplementów – rzekła Lucy, górując nad nim. Zamiast obejść go dookoła, z racji tego, że tarasował jej przejście, nastąpiła mu stopą na brzuch. Sehun jęknął, zwijając się w kłębek. – Oj, nie chciałam – dziewczyna zakryła sobie usta zszokowana, po czym tanecznym krokiem wyszła z pokoju, by w progu kuchni zachichotać pod nosem. Jednak przypomniawszy sobie, co ma zaraz nastąpić, mina jej zrzedła.

- Zrób mi herbatę – Sehun wszedł do kuchni, czochrając swoje włosy od tyłu i mrużąc jedno oko. Był zmęczony, ale wiedział, że jeśli się położy to za nic w świecie nie zdąży na samolot.

- Sam sobie zrób – prychnęła Lucy, opierając się o blat. Czekała aż woda zacznie wrzeć w czajniku, ale to było bez znaczenia. Miał własne rączki. – Już cię brzuch nie boli? – spojrzała na niego podejrzliwie. Gdyby nie była zła, musiałaby przyznać, że wyglądał przystojnie w tym wymiętym białym podkoszulku i podartych dżinsach. Zresztą kiedy tak nie było…

- Właśnie boli – jęknął chłopak, doskonale udając grymas bólu na twarzy. – Dlatego zrób mi. Zrób mi. Zrób mi. Zrób – jego spojrzenie było tak wymowne, że na odmowę zdobyłby się mało kto. On również miał swoje techniki na niewinnego chłopca, na które niestety wielokrotnie nabierała się i ona.  – Najlepiej miętową – uśmiechnął się szeroko, sprawiając, że Lucy omal nie wyrosły skrzydełka u stóp.

- Mów do ręki z tym uśmiechem – wyciągnęła w jego stronę otwartą dłoń. Odwróciła się do niego tyłem, żeby zdjąć czajnik z gazu. Dwa kroki dalej musiała stanąć na palcach, by dosięgnąć dużych kubków. – Oh, no kto je kładzie tak wysoko – mruknęła do siebie pod nosem niezadowolona i zamarła, kiedy blondyn znalazł się tuż za nią, małpując jej ruchy. Ich skóra stykała się ze sobą, przewodząc dziwne prądy. Czuła jego oddech na sobie, który sprawiał, że w trymiga powlekła ją gęsia skórka. Ściągnął ich dwa ulubione czerwone kubki w niebieskie kropki, wiedząc, że zrobiła to specjalnie, by jak najdłużej go zatrzymać i na samą myśl uśmiechnął się do siebie.

K-POP One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz