3) Dywan w krowie łaty [EXO] +18?

1.1K 47 6
                                    

          Krajobraz za oknem zapierał dech w piersiach i to nie tylko dlatego, że fontanna mieniła się tysiącem kolorów przy blasku zachodzącego słońca, ani nie dlatego, że niebo w jednym miejscu żegnało się z błękitem, poprzez pas chmurnego amarantu, kończąc się już granatem gdzieś hen daleko ponad horyzontem. Nie był piękny tylko dlatego, że dzieci łapiąc jeszcze ostatnie promienie słońca wskakiwały pod unoszące się ku górze macki wody, by jeszcze raz tanecznym krokiem zasięgnąć tej przyjemności, uśmiechając się radośnie. Właściwie kontekst odgrywał tutaj ważną rolę. Możliwe, że najważniejszą. Ten cały piękny widok okolony urokiem drzew kwitnących wiśni rozciągał się za oknem mieszkania mężczyzny do którego serce Lucy rwało się bardziej niż do natury, którą przecież niesamowicie uwielbiała się zachwycać. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy mimowolnie w jej głowie zrodziły się wyobrażenia, jakże daleko idące, a jednak tak bardzo przyjemne, że nie potrafiła się ich od razu pozbyć. W jej fantazjach widziała chłopczyka zbierającego w swoje małe rączki wodę, żeby później szybko podbiec do nich siedzących na ławce i ich ochlapać, a potem wybuchnąć szczerym, gorącym śmiechem. Jej ukochany miałby wstać, złapać go za biodra i przerzucić sobie przez ramię, by potem nonszalancko zmoczyć go w fontannie. Lucy przyglądałaby się temu z uśmiechem, tak samo jak teraz, do momentu, gdyby sama nie została zmoczona poprzez swoje niedopatrzenie, kiedy tamci knuli coś na boku. Tak… Kobieta potrząsnęła głową, pozbywając się z niej tego obrazu. Nie planowali dzieci, nawet o nich nigdy nie rozmawiali. Ba, nie zamierzali jeszcze brać ślubu, nie byli przecież narzeczeństwem, ale mimo wszystko ta wizja wydawała jej się nadmiernie urokliwa. Otrząsając się z zadumy zdjęła spodek z białej filiżanki, pozwalając by do jej nozdrzy doleciał subtelny zapach jaśminu z którym była zmieszana owa czarna herbata.
         - Zrobiłam ci herbatę – oznajmiła, przekraczając próg salonu, który jak większość mieszkania utrzymany był w kolorze bieli. Drzwi od balkonu były otworzone na oścież, wpuszczając do pomieszczenia zapach kwiatów. – Otworzyłeś okno – rzuciła zdumiona, swój wzrok lokując na przystojnym brunecie siedzącym na puchatym, w krowiaste emblematy, dywanie, opierającym się plecami o skórzaną kanapę. Na wyciągniętych i skrzyżowanych w łydkach nogach trzymał białego Netbooka. Na wzmiankę Lucy jedynie uśmiechnął się pod nosem, uparcie stukając w klawiaturę. Byun Baekhyun nie cierpiał przeciągu, ale wiedział jak bardzo Luc uwielbia świeże powietrze, więc mimo iż wcześniej zgrywając upartego osła nie zgadzał się na otwarcie balkonu, tłumacząc jaki to będzie chory jak go przewieje, sam to zrobił, kiedy była w kuchni. Lucy położyła filiżankę na szklanym stoliku, a wtedy Baekhyun podniósłszy na nią wzrok, uśmiechnął się w ten swój genialny sposób, który sprawiał, że traciła grunt pod nogami, wymawiając dźwięczne „dziękuję”. Nie potrafiła pojąć tego fenomenu, że mimo iż znali się już tak długo, byli ze sobą od dobrego roku, on nadal takimi drobnymi gestami sprawiał, że zachowywała się jak nastolatka, zapominając języka w gębie i rumieniąc się jak szalona. Usiadła obok niego, brodę układając na jego ramieniu i zerknąwszy na ekran laptopa zapytała półszeptem, mając wrażenie, że niestosownie jest odzywać się głośniej: - Co robisz?
         - Pracuję – odparł mężczyzna zaaferowany tymi wszystkimi cyferkami przewijającymi się po ekranie, a raczej próbując je jakoś przyporządkować do odpowiednich rubryk. Lucy westchnęła, nie zmieniając swojej pozycji, lecz lokując wzrok teraz na idealnym profilu Byuna, okrywanym lekko przez zmierzwione czarne włosy, które co jakiś czas miał w zwyczaju przeczesywać dłonią. – Nie rozpraszaj mnie – poprosił, uśmiechając się lekko. Kobieta otworzyła szerzej oczy. Nic takiego nie robiła.
         - Przecież cię nie rozpraszam – rzuciła w swojej obronie Luc.
         - Bardzo – prychnął z rozbawieniem mężczyzna, odwracając głowę w jej stronę, by skraść jej szybkiego całusa. Lucy wywróciła oczami. Kiedy Baekhyun zaczął znowu stukać w klawiaturę, oparła się łokciem o miękką kanapę, by po chwili zacząć okręcać sobie kosmyki jego czarnych włosów wokół palca wskazującego.
         - A teraz co robisz? – spytał mężczyzna, nieudolnie ukrywając rozbawienie. Coraz bardziej tracił zainteresowanie papierkową robotą, którą przecież musiał skończyć na wczoraj, choćby nie wiem co.
         - Teraz cię rozpraszam, bo mnie sprowokowałeś – odparła Luc całkiem szczerze, wplatając całą swoją dłoń w jego włosy. W mgnieniu oka Baek zamknął swojego laptopa, odkładając go na bok i wbił się w jej usta, swoją rękę lokując na jej talii, w wyniku czego wylądowali na puchatym dywanie.
         - Chyba zasłużyłaś sobie na nauczkę – skwitował brunet uśmiechając się podstępnie. Ręce podpierał tuż przy jej uszach, kolana przy biodrach, a w oczach tańczyły mu złowieszcze świetliki.
         - Tak? – spytała Lucy z powątpiewaniem, oblizując usta. Byun pochylił się nad nią jeszcze bardziej, bawiąc się tym samym, a może nawet zastanawiając jak długo kobieta wytrzyma to zbliżenie, które nie dawało jej na razie niczego. Chwilę później znajdował się jeszcze bliżej, pocierając tym samym swoim nosem o jej. Pomimo iż Lucy potrafiła udawać niedostępną, w tej chwili wszystkie rozsądne myśli, jakie kłębiły się jej w głowie po prostu wyparowały, robiąc sobie wakacje. Przygryzła wargę, po czym podniósłszy się lekko przylgnęła do jego ust swoimi, czując jak Byun uśmiecha się zwycięsko, co właściwie w danej chwili nie miało dla niej żadnego znaczenia. Turlanie się po dywanie jak za czasów przedszkola, kiedy to robiło się słynne rolmopsy, nigdy już nie będzie miało tak niewinnego wydźwięku jak wtedy. Ich oddechy mieszały się ze sobą, ręce tańczyły finezyjnie po plecach, barkach, ramionach, brzuchu, udach, plącząc się, to tu, to tam. Krawat zniknął z szyi Baekhyuna w zawrotnym tempie, tak samo jak później koszula od garnituru. Kiedy jego ciepła dłoń wślizgnęła się pod jej bluzkę poczuła wyraźny skok temperatury. Tak bardzo lubiła czuć jego dotyk na swoim ciele, pomimo iż sprawiał on, że zaczynała wariować.
         - Ty – wyszeptał Byun w przerwie pomiędzy pełnymi namiętności pocałunkami. – Ja – zaczął posuwać się niżej, od ust po linię szczęki, aż do jej wystających obojczyków. – Łóżko. Teraz – chciał ją złapać za dłoń, ale przyciągnęła go bardziej do siebie. Nie zarejestrowała momentu w którym podźwignął ich oboje do pozycji stojącej. W szybie kątem oka dostrzegła swoje odbicie, a raczej wymiętolonej sukienki, która już kompletnie nie była na swoim miejscu oraz jego idealnie wyrzeźbionego tułowia. Ugh. Zagryzła wargę, którą on wyrwał jej swoimi zębami, domagając się uwagi. Przez chwilę tańczyli w swoich objęciach, drażniąc się ze sobą, po środku pokoju, by następnie obijając się o ściany korytarza dotrzeć do progu jego sypialni, zatrzymawszy się jeszcze na chwilę przy komodzie na której Byun posadziwszy Lucy zerwał z niej sukienkę, zrzucając przy okazji wiszącą ramkę ze zdjęciem na podłogę. W momencie gdy znaleźli się przed jego dużym łóżkiem oboje już praktycznie byli w samej bieliźnie. Baekhyun przerwał na moment filuterną zabawę ich języków, żeby rzucić Luc na materac. Kobieta odbiła się od niego ze śmiechem, a po chwili zniknęli w pościeli, zatracając się w dzikiej, miłosnej plątaninie.
         Kreślił palcem wzorki na jej udzie, głowę trzymając na jej brzuchu, podczas gdy Lucy subtelnie bawiła się jego włosami. Uśmiechał się lekko w zadumie, czego kobieta nie była w stanie dostrzec, ani poczuć tego jak mocno wali jego serce.
         - Luc – szepnął, układając podbródek tuż nad jej pępkiem, żeby wbić swoje elektryzujące spojrzenie prosto w jej oczy.
        - Mhm? – mruknęła kobieta na wpół sennie, kompletnie ignorując oznaki zdenerwowania, które zaczął przejawiać Byun. Chyba dlatego, że on nigdy niczym się nie stresował, a wręcz przeciwnie, nawet w najgorszych sytuacjach doszukiwał się czegoś pozytywnego. Mężczyzna przełknął ślinę, by odezwać się dopiero po dłuższej chwili, podczas której słyszalne były jedynie ich oddechy. Jej monotonny, jego przyspieszony. I dwa bicia serca, tak idealnie się uzupełniające…
         - Wyjdź za mnie.

K-POP One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz