Iluzja

1.6K 107 7
                                    

Wprowadziłam lekkie poprawki 20/07/2020r. - 04/02/2021r.

___

Idę spokojnym krokiem po wąskim korytarzu, mój krok był lekko chwiejny przez to, że pociąg był w ruchu. Korytarze były puste i tylko z przedziałów dochodził wesoły harmider.

Coś czuję, że to będzie ciężki rok. W tym roku ma się przecież trochę wydarzyć.

Draco ma przyjąć mroczny znak i coś czuje, że mnie też to nie minie. Będę czuła się brudna, posiadając na skórze znak tego potwora. Ta rzygająca czaszka była powodem, dla którego moja mama nie żyje, wolała umrzeć niż przyjąć jego znak. Nosząc go, będę się czuła, jakbym pluła na jej śmierć.

Coś czuję, że związek Draco z Potter'em też nie przejdzie bez echa i nie mam tu na myśli, tylko gazet. Jest raczej pewne, że gazety rzucą się na ten temat jak wygłodniałe hieny. Bardziej obawiałabym się reakcji ojca Draco i Czarnego Pana.

W sumie, a co jeśli to wszystko podstęp? Hm, może Draco ma uwieść i wystawić Potter'a? Nie, nie. Czego by nie mówić o Draco, to jestem pewna, że nie zrobiłby czegoś takiego. Może i jest wrednym dupkiem, ale na pewno nie współpracowałby z tym wężem, nie po tym, jak zniszczył on jego rodzinę. Oj, tak Czarny Pan zniszczył wiele szlacheckich rodzin. Poza tym Draco nie jest jakąś dziwką, żeby Voldemort wysługiwał się nim w ten sposób. Draco Malfoy ma swój honor i na pewno nie poniżyłby się w tak haniebny sposób.

Otwieram drzwi do kolejnego wagonu, przechodzę przez nie ostrożnie. Zamykam je i już mam iść dalej, kiedy ktoś we mnie uderza. Zostałam popchnięta na ścianę wagonu, przez co uderzyłam w nią głową. Dość mocno muszę dodać, bo aż zobaczyłam mroczki przed oczami.

- Parkinson. - usłyszałam i otworzyłam powieki, które zamknęłam po uderzeniu. Przed mnę w szacie szkolnej stała Granger.

- Granger. Jaki diabeł zesłał cię na moją drogę? - pytam, rozmasowując ręką bolące miejsce z tyłu czaszki. Kurde, ale przywaliłam.

- To ty weszłaś mi w drogę. - mówi zła i wymijając mnie, uderza mnie w bark. Spojrzałam na nią kątem oka i zobaczyłam krwawiącą raną na jej szyi.

- Zaczekaj. - łapie ją za nadgarstek i siłą zatrzymuje, kiedy ma już otworzyć drzwi do kolejnego wagonu.

- Co chcesz? - pyta rozdrażniona i rozgląda się zdenerwowana, jakby kogoś szukała wzrokiem, wyszarpując swój nadgarstek z mojego lekkiego uścisku.

- Krwawisz. - mówię spokojnie, a Hermiona patrzy na mnie nie zrozumiale. - O tutaj, krwawisz. - mówię i dotykam na swojej szyi miejsca, gdzie na szyi dziewczyny znajduje się rana. Granger dotyka swojej szyi i następnie patrzy na swoje palce, na których są plamki krwi. Dziewczyna, aż zatoczyła się do tyłu na to odkrycie. - Hej, wszystko, okej? - podchodzą do niej, tak, że stoimy o krok od siebie. Hermiona oparta o ścianę wagonu, a ja przed nią. Dziewczyna była blada, co chwila rozglądała się na boki i była bardzo niespokojna. Serio? Ona, aż tak się boi, że ktoś ją zobaczy stojąco obok mnie? Przesada.

Wzdycham i chcę odejść, ale w tej chwili Granger łapie mnie za łokieć, na którym zaciska nerwowo palce. Spoglądam na nią nie zrozumiale. Co jej?

- Granger? - pytam, nie mając pojęcia, o co tu chodzi. Dziewczyna jednak nie patrzy na mnie tylko na drzwi na końcu wagonu, które powoli się otwierały. Patrzyłam razem z nią w tamtym kierunku, do wagonu wchodził jakiś chłopak, chyba. Nie zdążyłam się mu dokładnie przyjrzeć, bo dziewczyna przed mnę, złapała mnie za policzki i odwróciła w swoją stronę.

- Przepraszam. - szepnęła, zaciskając powieki i dosłownie wbiła się w moje usta, zachwiałam się i bym upadła, gdybym w ostatniej chwili, nie złapała się za klamkę drzwi do jednego z przedziałów. Oparłam obie dłonie na drzwiach przedziału za Granger. Co tu się dzieje do diabła? Stałam z szeroko otwartymi oczami, a dziewczyna zaciskała mocno powieki i palce na moich ramionach. To nie był jakiś namiętny pocałunek, to było, lekkie muśniecie, jak dotyk skrzydeł motyla. To było naprawdę przyjemne. Delikatnie zaczęłam poruszać wargami, oddając przyjemność. Już chciałam objąć dziewczynę, ale nagle zostałam pociągnięta do tyłu, upadłam tyłkiem na brudny, stary dywan w kolorze czerwono-brązowym leżący na podłodze.

- Co tu się odpierdala?! - krzyczy, Weasley patrząc to na mnie to na Hermione, która stała oparta o drzwi przedziału z rumieńcem na twarzy. - Jak mogłaś całować się z tą dziwką?! - wymierzył we mnie palcem w oskarżycielski sposób. Granger stała ze spuszczoną głową i skubała jeden z rękawów szaty w zdenerwowaniu.

- Zważaj na słowa, Wieprzlej. - warczę, przez zęby podnosząc się z podłogi.

- Idziemy. - łapie Hermione za nadgarstek i zaczyna ciągnąć przez wagon, dziewczyna spogląda na mnie i spuszcza głowę.

- Nie skończyliśmy jeszcze rozmawiać. - mówią i robię kilka szybkich kroków do przodu, po czym łapię dziewczynę za nadgarstek.

- Nie mamy o czym rozmawiać, więc przestań się wpierdalać! - krzyczy jeszcze głośniej i spogląda na mnie wrogo, teraz mogą przyjrzeć się jego czerwonej ze złości twarzy.

- Nie mówię o tobie półgłówku. - mówię spokojnie i pociągam Granger za nadgarstek na tyle mocno, że wpada na mnie. Uderzyła policzkiem w mój wystający obojczyk i dosłownie w ostatniej chwili zdążyłam uratować dziewczynę przed upadkiem, podtrzymując ją ramieniem w tali.

- Co ty kurwa myślisz, że robisz, co?! - uderzył, zaciśnięto pięścią w jedną z obdrapanych ścian korytarza. - Pojawiasz się jak spod ziemi i się we wszystko wpierdalasz! - krzyczy jak do tej pory najgłośniej, po tym wybuchu nastąpiło kilka szmerów i szeptów, a niektóre z przedziałów się otworzyły. Kilka par ciekawskich oczu wpatrywało się w nas i szeptało między sobą, ale po szkole będą chodzić plotki jak nic.

- Po pierwsze to się przestań drzeć. - mówią spokojnie i spoglądam na Hermione, która mimowolnie się przytuliła do mojej klatki piersiowej, zacisnęła mocno dłonie na mojej szacie szkolnej. - Po drugie nie będziesz mi rozkazywać, Weasley. - syczą, jak na węża przystało i w tej chwili rudy wystrzeliwuje w moją stronę jak z procy, zdążyłam tylko odepchnąć dziewczyną. Uderzyłam plecami, barkami i głową o podłogą, do której przyciskał mnie teraz cały czerwony ze złości Wrasley. Próbowałam na próżno go zrzucić z siebie, ale był za ciężki.

- Ty dziwko. - warczy mi w twarz.

Płyta mu się zacięła czy jak? Na okrągło tylko „dziwka" i „dziwka". Co on ma jakiś kompleks czy co?

Zdążyłam tylko zarejestrować kątem oka, jak rudy zamachuje się, przymykam powieki gotowa na cios, ale on nie następuje. Otwieram oczy i widzę. Draco? Co on tu robi?

- Weasley, żeby bić kobietę? Czy twoja szlamowata matka niczego cię nie nauczyła? - syczy, patrząc mu prosto w oczy, zaciskając mocniej dłoń na nadgarstku rudego.

- Fretka? - pyta i zaczyna szarpać się, by wyszarpnąć nadgarstek. - Puszczaj do chuja! - krzyczy i próbuje uderzyć Draco drugą pięścią, ale Ślizgon łapie go również za drugi nadgarstek.

- Ron! Czy ty do reszty zwariowałeś? - znikąd pojawia się Potter i staje obok Dracona w taki sposób, że nadeptuje na moją dłoń, ale nic nie poczułam. Wyciągam rękę, chcąc złapać Potter'a za kostkę, ale moja dłoń przenika przez jego nogę. Co to? Iluzja?

- Złaź ze mnie. - próbuje rudego zepchnąć, ale kolejny raz moje starania idę na marne. Spoglądam w górę i napotykam spojrzenie Malfoy'a i to na pewno nie jego oczy. Ślepia, które na mnie patrzyły były ciemne jak morze podczas sztormu, a te Dracona są niebiesko-szare.

- Harry! Kumplu! Ten podły wąż zaatakował Hermi! Zobacz, w jakim jest przez nią stanie. - wskazał ręką na Granger, która siedziała na ziemi oparta o ścianę z głębokim niezrozumieniem w oczach.

- Złaź. - powtarza po mnie „Draco" i ciągnąc Weasley'a za nadgarstki do tyłu, wręcz ściągnął go ze mnie, w pewnym momencie miałam wrażenie, że coś chrupnęło. Odepchnął go kawałek ode mnie, a ja podniosłam się szybko i podeszłam do Hermiony.

- Chodź. - pomogłam jej wstać, bo drżały jej nogi. Wzięłam ją pod ramię i wyprowadziłam z wagonu przez najbliższe wyjście. Przepuściłam ją w wejściu i obejrzałam się przez ramie, wszystkie przedziały były zamknięte, tylko podobizny Potter'a i Dracona dalej stoją nad Weasley'em. - Powiedziałam, idziemy. - mówię głosem nieznoszącym sprzeciwu, patrząc na postacie, a one mi tylko skinęły głowami i zaczęły iść w moją stronę, ale w połowie drogi Potter dosłownie zniknął, a Malfoy upadł na kolana. Szybkim krokiem podeszłam do niego, a raczej do czarnego kota, który z niego pozostał. Wzięłam opiekuńczo stworzenie na ręce i pocałowałam w głowę między uszami. - Dziękuję. - szepcze i wychodzą przez drzwi przedziału, zamykam je za sobą. Rozglądam się po korytarzu, ale nigdzie nie ma Granger, chyba mnie zostawiła. Cóż, trudno. Wzdycham i delikatnie głaszczę stworzenie śpiące w moich ramionach. Pora wracać do przedziału, dojeżdżamy do Hogwartu.

Mój Anioł || Pansy x HermionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz