Wprowadziłam lekkie poprawki 26/07/2020r. - 05/02/2021r.
Ten rozdział pisałam trzy dni i wyszedł długi, ale naprawdę musiał taki wyjść, bo chciałam załatać wszystkie dziury fabularne.
Liczba słów: 6785
___
W wielkiej sali panuje wesoła gwara, wszyscy rozmawiają, śmieją się, a nawet niektórzy śpiewają. Kto by pomyślał, że początek roku szkolnego może sprawić tak wiele radości? Pierwszoroczniaki świeżo przyjęte do nowych domów rozglądają się ciekawsko po starszych uczniach, można było zauważyć w ich spojrzeniach nawet cień podziwu. Tylko co tu podziwiać? Że nie wyskoczyli jeszcze, z okna wierzy astronomicznej?
Wzdycham, sięgając po filiżankę herbaty, biorę łyka słodkawej cieczy, a drugą dłonią delikatnie głaszczę śpiącego mi na kolanach kota. Mój duchowy opiekun nie chciał odstąpić mnie nawet na krok, widocznie bał się, że Weasley znów mnie zaatakuje. Słodziak z niego, uśmiecham się i lekko drażnię jego ucho, a stworzenie porusza nim zabawnie, próbując odgonić mój palec, jakby był jakimś natrętnym insektem.
Kontynuując, sączenie herbaty spoglądam ponad ramionami Teodora Nott'a i Zabini'ego, na stół Grtffindor'u. Szukam wzrokiem Hermiony, ale nigdzie jej nie widzę. Czy od początku kolacji powitalnej jej nie było?
- Dobra, to co zbieramy się? - pyta Blaise spoglądając na kilka najbliżej siedzących osób dookoła.
- No, trzeba poprawnie zacząć nowy rok. - dodaje Nott i zaczyna wstawać, a za nim spora część starszych roczników domu węża.
- Już czuję jak, jutro będzie mnie boleć głowa na lekcjach. - narzeka Astoria idąca kilka kroków przed nami z kilkoma swoimi przyjaciółkami, które gromko jej zawtórowały, narzekając na skutki przepicia alkoholowego. Wielki znawczynie się znalazły, te, które cały wieczór siedzą przy jednym kieliszku wina, a później udają wielce pijane.
Idziemy korytarzem, wymieniając luźne uwagi na temat nowej pomocnicy w skrzydle szpitalnym, którą to drogi dyrektor tak zachwalał w swojej mowie powitalnej. Normalnie nie mógł się nagadać, jaka to ona młoda i zdolna, a urocza to już w ogóle. Kiedy byliśmy już przy wejściu do pokoju wspólnego podbiegła do nas jakaś dziewczynka, na oko pierwszoroczna.
- Profesor Snape was wzywa do siebie za piętnaście minut. - mówi cicho, czerwona na twarzy patrząc to na Draco, to na Zabini' ego. No, ci to mają powodzenie wśród dzieci.
- Kogo dokładnie? - pytam, poprawiając w ramionach już nieśpiącego kota, który teraz ciekawie spogląda na dziewczynkę.
- Prefektów. - kiedy zauważa włochate stworzenie, uśmiecha się nie znacznie, ale po chwili z powrotem spuszcza wzrok.
- Czy powiedział coś jeszcze? - Draco przeczesuje platynowe włosy i spogląda na mnie spod ukosu.
- Nie. - dziewczynka kręci przecząco głową. - Był bardzo zdenerwowany. - dodaje, po czym szybko odchodzi, mijając nas i kierując się ku wejściu do pokoju wspólnego Slytherin'u.
- Ciekawe, o co znów mu chodzi? - zastanawia się na głos Nott i spogląda na mnie oraz Draco, oboje wzruszamy ramionami.
- A, kto go tam może wiedzieć. - mówi Zabini obojętnie i idzie do wejścia do pokoju wspólnego. Zanim podążył Nott, więc zostaje na korytarzu tylko z Draco.
- Wtajemniczysz mnie w to, co zrobiłaś? - pyta, marszcząc brwi.
- Nie będziemy rozmawiać na środku korytarza. - mówią i kieruje się do wciąż niezamkniętego wejścia w kamiennej ścianie. - Porozmawiamy u mnie. - przechodzę przez dziurą w ścianie.
W pokoju wspólnym tłoczy się sporo osób, niektórzy siedzą przed kominkiem, czytają czy rozmawiają, a inni po prostu przechodzą, kierując się w stronę pokoi. Kieruję się do mojego prywatnego pokoju ukrytego za obrazem przestawiającym szmaragdowo zielonego smoka gotowego do ataku. Gdy mnie ujrzał, stanął na tylnych łapach, machając skrzydłami, a jego nozdrza rozchyliły się, wypuszczając niewielki obłoczek pary, jakby na przywitanie.
- Piękne stworzenie. - wymawiam cicho hasło i ręką przesuwam po rzeźbionej ramie dzieła. Obraz rozsunął się, ukazując mój pokój. Wchodzą, a za mną kroczy Draco.
- Więc? - dopytuje, kiedy siadam na łóżku, a on opiera się o ścianę.
- Podczas kiedy ty latałeś za Potter'em. - wzdycham, a blondyn przeszywa mnie wzrokiem, ale nie odzywa się ani słowem. - Wtedy ja przechadzałam się po wagonach do czasu kiedy wpadła na mnie Granger. Zamieniłyśmy kilka słów i zjawił się Weasley, wyzwał mnie od „dziwek", a później się na mnie rzucił. - opowiedziałam w skrócie, zgarniając włosy do tyłu i wzruszając ramionami lekceważąco, przez co szkolna szata się z nich zsunęła.
- A, ja zjawiłem się dosłownie, chwilą przed tym, jak dostała w twarz. - przemawia dumnie Kair, już w swojej ludzkiej postaci siedząc na dużym parapecie pokrytym miękko narzutą oraz kilkoma poduszkami.
- Przypomnisz w jakiej postaci? - pytam, spoglądając na czarnowłosego, a Draco podąża za moim wzrokiem i również skupia wzrok na wychudzonej postaci, która teraz lekko się zgarbiła.
- Draco i Potter'a. - odpowiada niepewnie, drapiąc się po karku. - Ale to ich wina. - wskazuje oskarżycielsko palcem na Malfoy'a.
- Co? - wycedza zaskoczony blondyn.
![](https://img.wattpad.com/cover/90043657-288-k24785.jpg)
CZYTASZ
Mój Anioł || Pansy x Hermiona
FanfictionOpowiadanie z postaciami ze świata Harry'ego Potter'a. Postacie uczą się w Hogwarcie na szóstym roku nauki i mają średnio po szesnaście lat |Próbka opowiadania| „Kiedy w ogóle stanęłyśmy tak blisko? To takie niezręczne, ale za nic nie odsunę się ani...