Frank nienawidził nowych szkół. To oznaczało tylko jedno- kolejni ludzie, którym trzeba będzie pokazać, że mają trzymać się od niego z daleka. Mimo, że był początek października, chłodny wiatr owiał chłopaka, zmuszając go do mocniejszego otulenia się kurtką. Zgniótł niedopałek papierosa butem i wyszedł zza rogu szkoły do środka. W budynku było przyjemnie ciepło, ale także głośno, przez tych wszystkich krzyczących do siebie nastolatków.
Skierował się do seksretariatu po rozkład zajęć i kod do szafki. Pulchna kobieta wydawała się całkiem miła, ale gadatliwa, a Frank nie miał najmniejszej ochoty wydawać się z nią w żadną dyskusję, więc zbył ją szybko i uciekł z pomieszczenia.
Spojrzał na plan- pierwszy był angielski. Cudownie, Frank nienawidził każdego przedmiotu, więc nie robiło to żadnej różnicy. Dotarł do szafki, wrzucił kurtkę i niepotrzebne książki, gdy zadzwonił dzwonek na lekcję.
Wdrapał się na pierwsze piętro spóźniony tylko kilka minut. Wszedł do klasy i rozejrzał się za wolnym miejscem gdzieś z tyłu klasy. Wszystkie były zajęte, więc zajął ławkę tuż przed jakimś chłopakiem z krwiście czerwonymi włosami. Starał się nie rzucać w oczy, ale na próżno.
-Frank Iero? - Zapytał nauczyciel, podstarzały, ale sympatycznie wyglądający facet. Gdy ciemnowłosy pokiwał głową, gestem dłoni zaprosił go do siebie. -Powiedziałbyś nam coś o sobie? Skąd jesteś, co robisz w tej szkole, czym się interesujesz?
-Ehm... - Zaczął niepewnie Frank. Nie chciał mówić o sobie. Nie lubił, i koniec. Całe jego pozytywne nastawienie względem nauczyciela wyparowało. Jestem z Nowego Jorku, zmieniłem szkołę przez przeprowadzkę, i nie lubię o sobie mówić. - Powiedział cicho, patrząc gdzieś w przestrzeń, po czym wrócił do ławki bez słowa, nie zwracając uwagi na pełen dezaprobaty wzrok nauczyciela. Pana Smitha, jak później się dowiedział.
Mimo lekkiej irytacji, lekcja angielskiego, jak i dwie kolejne minęły bez zakłóceń. Na trzeciej lekcji, czyli geografii zauważył, że znów siedzi w pobliżu tego chłopaka z czerwonymi włosami. Nie tylko one, ale także rysy jego twarzy przyciągały wzrok Franka. Raz nawet został przyłapany na gapieniu się, dlatego tuż po dzwonku szybko uciekł z klasy.
Lunch postanowił spędzić gdzieś na zewnątrz, więc wziął z szafki kurtkę i papierosy, po czym skierował się ku wyjściu przy sali gimnastycznej. Po chwili szukania, znalazł perfekcyjne miejsce- z tyłu, we wnęce między budynkami szkoły a jakiejś hali.
Wdrapał się na murek, co było wyzwaniem przy jego wzroście, i zapalił papierosa. Wypuścił perfekcyjne kółko z dymu, gdy usłyszał za sobą czyjś głos:
-Nie za wygodnie ci tu?
Frank odwrócił się w stronę głosu. To ten dziwny gość z czerwonymi włosami. Nic nie powiedział, tylko przesunął się nieco, żeby zrobić miejsce dla chłopaka. Ten usadowił się obok niego i powiedział:
-Za zajęcie mojej miejscówy, dajesz mi fajkę.
Frank uśmiechnął się pod nosem i podał mu Lucky Strike'a wraz z zapałkami.
-Gerard jestem. - Powiedział czerwonowłosy.
-Frank.
-Dlaczego zmieniasz szkołę już na początku października?
-Wywalili mnie z poprzedniej. Właściwie z czterech poprzednich. - Powiedział Frank spokojnie.
-Rozumiem. Za co? - Gerard zaciągnął się mocno i zamknął oczy.
-Cóż, dzieciakom z nadpobudliwością nie jest łatwo przetrwać wśród bandy idiotów bez bójek.
-Nie wygladasz na nadpobudliwego. -Powiedział chłopak spoglądając na Franka.
CZYTASZ
Destroya |FRERARD|
FanfictionSzkolne AU, gdzie Frank, nadpobudliwy dzieciak, spotyka Gerarda, czyli młodego artystę, który potrzebuje muzy, choć jeszcze o tym nie wie. Wulgarny język, prawdopodobnie będą smuty