#3

129 22 12
                                    


Frank I Gerard weszli na stołówkę i rozejrzeli się za miejscem. Połowa przerwy już minęła, więc pomieszczenie było zatłoczone, a jedyne miejsca, jakie udało im się znaleźć, były przy stoliku Dallona. Siedział tam razem z Brendonem i Ryanem. Mimo, że Frank na początku protestował, to w końcu podążył za Gerardem.
-Hej, Gee! Co u ciebie, ziomeczku? - Brendon przywitał czerwonowłosego, a Frankowi skinął głową.

-Nic specjalnego, a co? - odparł Gerard.

-W sobotę robimy imprezę z Dallonem i Ryro. Wpadniesz że swoim chłopakiem? - Brendon posłał znaczące spojrzenie Frankowi.

-Nie jestem jego chłopakiem! - krzyknął niższy brunet.

Wszyscy przy stoliku zachichotali, poza Frankiem oczywiście, który zarumienił się.

-Jasne, Beebo wpadniemy.- Zapewnił Gerard, gdy już wszyscy się uspokoili.

-Fajnie. - Brendon uśmiechnął się i dokończywszy swoje mleko w kartoniku, opuścił stołówkę.

Reszta przerwy minęła w przyjemnej ciszy, tylko od czasu do czasu wymieniali pojedyńcze zdania.

***

Frank usłyszał dzwonek do drzwi. Była sobota wieczór, a on stał przed szafą, i bezskutecznie próbował wybrać, co założy.

Westchnął i poszedł otworzyć drzwi.

-Hej Frankie! - Przywitał go Gerard z szerokim uśmiechem.- Ty jeszcze nie gotowy?

Frank tylko posłał mu spojrzenie i bez słowa skierował się z powrotem do swojego pokoju, gestem wskazując czerwonowłosemu, żeby za nim podążył.

Znów stanął przed dwudrzwiową szafą i pobrzebał w rzeczach ułożonych na półkach.

Spojrzał na Gerarda: chłopak ubrany był w czarne, obcisłe spodnie, skórzaną kurtkę tego samego koloru i ciemny t-shirt. 

-Pomóż... - jęknął Frank.  - Ty tak dobrze wyglądasz.

-Podobam ci się? - Gee puścił mu oczko i stanął obok bruneta, któremu nagle zrobiło się gorąco. - Zobaczmy, co ty tu masz...

Po kilku chwilach wręczył Frankowi czarne jeansy z dziurami na kolanach, luźną,  czarną kurtkę jeansową i białą koszulkę.

-Dzięki, Gee. Idę wziąć prysznic, rozgość się. - Powiedział Frank i ulotnił się do łazienki.

Gdy wrócił, zastał Gerarda siedzącego na nieposłanym łóżku z gitarą Franka w dłoniach. Delikatnie uderzał palcami w struny. Gdy zobaczył bruneta uśmiechnął się i powiedział:

-Nie wiedziałem, że grasz. Dlaczego mi nie powiedziałeś?

-Jakoś nie było okazji.  - Frank wzruszył ramionami.

-Zagraj mi coś...  - Gerard podał gitarę Frankowi, jednak ten odłożył ją na stojak i powiedział:

-Nie grywam dla innych. Poza tym,  nie mamy czasu. Chodź. - Wyciągnął dłoń, i pomógł czerwonowłsemu wstać.

***

Dom Brendona był ogromny i drogo urządzony. W środku i w ogrodzie przy głśnej muzyce bawił się tłum ludzi. W basenie pływały wielkie dmuchane zwierzęta, i wszędzie był alkohol, pizza oraz słodycze. Frank zauważył kilka osób, które znał z widzenia ze szkoły. 

Po chwili odnaleźli Dallona rozmawiającego z Ryanem. Przywitali się i dołączyli do rozmowy.

-Gdzie Brendon? - Zapytał Frank po chwili.

Destroya |FRERARD|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz