Part 3

339 17 2
                                    

Jo

Po tym jak Luke pocałował mnie wczoraj w policzek czułam się zupełnie inaczej.

W prawdzie był to jedynie całus w policzek i nic więcej, ale znaczył dla mnie naprawdę wiele. Dla niego to z pewnością zwykłe uszczęśliwienie małolaty, ale mimo to za każdym razem gdy o nim myślałam czułam przyjemne ciepło w brzuchu oraz niewyobrażalne szczęście.

Możliwe, że wyda się to dziwne, ale po powrocie do domu myślałam o nim i o tym jak to by było pocałować go tak na poważnie.

Liz dziś znów nas odwiedziła i tym razem nie rysowała z dziewczynkami kolejnych obrazków, a jedynie rozmawiała z nimi, częstowała nas ciasteczkami i pozwalała oglądać jakieś fotografie z jej telefonu.

-To jest Molly?- zapytała Angel, wskazując na fotografię, przedstawiającą już dość starą suczkę, leżącą na kanapie obok Lily.

-Tak.-odparła dumnie dziewczynka. -Bardzo chciałabym ci ją pokazać tak na żywo. Na pewno Cię polubi, Molly lubi wszystkich.- mówiła, uśmiechając się radośnie.

Angel kochała zwierzęta. Nim jeszcze trafiła do szpitala miała w domu dwa koty, o których opowiadała mi dość często, dlatego nic dziwnego w tym, że dziewczynka oglądała zdjęcia z ogromnym zaciekawieniem.

-Jeśli kiedyś wyjdę że szpitala.-zaczęła Angel, wpatrując się nadal w zdjęcia Molly.- Pierwszym co chcę zrobić, będzie poznanie Molly.-dokończyła, a w mojej głowie pojawił się dość dziwny pomysł.

Momentalnie się zerwałam, a chęć realizacji mojego prawie idealnego planu stała się bardzo silna, przez co jedyną rzeczą o jakiej myślałam przez następną godzinę było dokładne opracowanie całego mojego pomysłu.

-Jo?- dłoń Liz ułożona na moim ranieniu kompletnie wybiła mnie z tropu.

Zaskoczona uniosłam na nią wzrok, dostrzegając jej ciepły uśmiech oraz pudełko ciasteczek wysunięte w moją stronę.

-Chcesz jeszcze ciasteczko?- spytała.

Nie powinnam....ale nie mogę się powstrzymać. Liz piecze pyszne ciasteczka, a to zdecydowanie nie wpłynie dobrze na moją figurę.

-Dziękuję.-odpowiedziałam, wyciągając z wnętrza pudełka jedno z ciastek.

Liz przysiadła obok, układając pudełko na swoich kolanach.

-Masz jakieś plany na przerwę świąteczną?- zagadnęła mnie, a ja zaczęłam się zastanawiać nad tym czy mam jakieś ciekawe plany na ten czas, który już się zbliżał.

Jedyne co zamierzałam robić to spotykać się z przyjaciółmi, poświęcić się wolontariatowi, obejrzeć jak najwięcej sezonów Teen Wolf i spędzić czas z rodziną, ale poza tym nie planowałam żadnych wyjazdów.

-Raczej nie mam żadnych ambitnych planów... Pewnie będę krążyć między szpitalem, a własnym domem.- uśmiechnęłam się w jej stronę. - Mam nadzieję, że ten wypadek z Lily nie pokrzyżował waszych planów.- dodałam lekko zaniepokojona.

Kobieta pokręciła głową z lekkim uśmiechem.

-Poza tym, że Lily będzie musiała jeść lewą ręką, to nic się nie zmieni.- odparła rozbawiona. 

Bardzo lubiłam tę kobietę. Nie dość, że była niesamowicie ciepłą i kochaną osobą to jeszcze piekła takie cudeńka jak te ciasteczka.

Nie wiem nawet ile czasu dokładnie minęło, ale w momencie gdy wzrok Liz powędrował w stronę zegara na ścianie, oznajmiła nam niechętnie, że powinna już wychodzić co uczyniła dopiero po kilku dłuższych chwilach żegnania się z wnuczką oraz jej nową przyjaciółką. Na swoje szczęście zostawiła nam ciastka, choć i tak było już ich bardzo mało, więc obawiam się, że już niedługo będziemy się tu dosłownie bić o ostatni kęs.

Good girl l.h Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz