Wróciłam dziś bardzo późno do domu. Ostatnio często wracam po północy. Większość czasu spędzam z Jasonem w sklepie, a resztę z Jessie i Simonem.
Babcia już śpi. Powinna jak najwięcej odpoczywać i siedzieć w ciepłym domu. Na dworze jest strasznie zimno, a ona ma bardzo słabą odporność.
Po cichu weszłam do jej pokoju i przykryłam ją dodatkowym kocem. Sama zrobiłam sobie herbaty, coś zjadłam i się umyłam.
Postawiłam kubek na biurku. Nakręciłam pozytywkę i opierając głowę na rękach wpatrywałam się w maleńką tancereczkę. Przez chwilę wydawało mi się, że tańczy normalnie, że żyje. Zamrugałam kilka razy, znów kręciła się w kółko.
Melodia zaczęła mnie usypiać. Czułam się jakbym była zahipnotyzowana.
Rano pozytywka nadal wygrywała tą samą piękną melodyjke.
Wykonałam ten sam rytułał co zawsze i udałam się do swojej ukochanej pracy.
Wydaje mi się, że Jason nie specjalnie przepada za moimi przyjaciółmi. Szczególnie za Simonem. W jego oczach widać chęć mordu, gdy na niego patrzy.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Zazdrośnik.
KILKA DNI PÓŹNIEJ...
Ktoś puka do drzwi. Nie, wali w nie i krzyczy:
-Lotti otwórz! Wiem, że tam jesteś!
-Nie - szepnęłam pociągając nosem.
-Otwieraj te cholerne drzwi!
Z trudem wstałam i otworzyłam je. Jessie od razu mnie przytuliła, a ja stałam tak jak słup soli cały czas płacząc.
Wpuściłam ją do środka.
-Chcesz coś do picia? - spytałam cicho, ocierając łzy spływające po moich policzkach.
-Sama sobie zrobię, ty lepiej usiądź.
Wyglądam jak wrak człowieka. Ubrana w jakieś stare ciuchy, zapłakana, blada... Nic tylko umrzeć.
-Tak strasznie mi przykro - powiedziała, gdy wróciła do salonu.
-To moja wina. To ja ją zabiłam - mój głos był przygaszony.
-Nawet tak nie myśl Lotti.
-Ale to prawda! Kompletnie nie poświęcałam jej żadnej uwagi. A teraz? Jest już za późno... - mówiłam patrząc na nią. Kolejne łzy zaczęły spływać po moich policzkach i szyi.
Załapała mnie za ręce.
-To nie twoja wina. Nie miałaś na to wpływu. To wydarzyłoby się nawet jeśli byłabyś przy niej cały czas.
-Wcale nie. Wtedy mogłabym ją uratować.
-Nie mogłabyś. Nikt by nie mógł.
Przytuliłam się do niej. To tak cholernie boli.
Nim się uspokoiłam, minęło trochę czasu. Moim sercem nadal targają rozpacz i żal ale nie mogę wiecznie płakać.
-Muszę już iść Lotti. Zobaczymy się jutro - przytuliła mnie na pożegnanie.
-Mogę cię o coś prosić? - nie patrzyłam na nią, siedziałam ze spuszczoną głową.
-Jasne.
-Na moim biukru leży projekt sukienki dla jednej z lalek Jasona. Możesz mu to zanieść?
-Nie ma sprawy.
-Tylko nic mu nie mów.
-A jak zapyta?
-Nie zapyta. Po prostu nie chcę mu zawracać głowy.
-Jak chcesz. Trzymaj się Lotti.
Wyszła. Teraz zostałam już kompletnie sama. Zacisnęłam powieki. Nie jestem w stanie nie płakać.
Pobiegłam do łazienki. Znalazłam jakieś leki i żyletkę. Nasypałam sobie pół opakowania tabletek na rękę. Strasznie się trzęsę. Nie. Nie dam rady. Nie zrobię tego. Wsypałam je z powrotem i usiadłam na zimnych kafelkach. Nie potrafię się zabić. Nie mam na to odwagi.
Skuliłam się pod ścianą i zaczęłam płakać. Głośno, pozwoliłam by wszystkie moje emocje ze mnie wypłynęły.
***
Przyszła do mnie jej przyjaciółka. Dała mi projekt sukienki i wyszła.
Spojrzałem na kartkę. Jest idealna, będzie w niej pięknie wyglądać.
Męczy mnie dziwne uczucie, że stało się coś niedobrego. Jeśli coś się stało mojej laleczce...
Panuj nad sobą - powtarzałem w myślach - panuj nad sobą, jeszcze nie teraz. Później.
***
To dziwne uczucie, gdy widzisz jak ktoś umiera, dosłownie widać jak z tej osoby uchodzi życie. To boli. A jeszcze bardziej, gdy jesteś świadkiem jak umiera ktoś bardzo ci bliski.
Wpatrywałam się w pustą przestrzeń. Już nie płakałam, nie miałam czym.
Nakręciłam pozytywkę i zasnęłam. Przez kilka dni raczej nie będę wychodzić z domu.
KOLEJNE KILKA DNI PÓŹNIEJ...
Wróciłam do pracy po prawie tygodniu spędzonym samotnie w domu. Jason był wściekły, że nie dawałam znaku życia. Tymczasem ja próbowałam popełnić samobójstwo.
W miarę już doszłam do siebie, chociaź nadal płaczę po nocach. Ale już nie próbuje się zabić.
-Dzisiaj też wychodzisz wcześniej? - spytał obejmując mnie w talii.
-Nie. Ostatnio nie mam ochoty nigdzie wychodzić.
-Zauważyłem.
-Przepraszam.
-Po prostu więcej tak nie rób.
-Dobrze - pierwszy raz od śmierci babci się uśmiechnęłam.
CZYTASZ
MORDERCZE LOVE STORY
FanfictionMORDERCZE LOVE STORY to zbiór opowiadań na temat postaci z creepypast. Oczywiście jak sugeruje tytuł będą to love story. Postaram się jednak nie robić tego w zbyt typowy sposób. Pojawią się tu takie postacie jak: -Jeff The Killer ✔ -Ticci Toby ✔ -Ey...